Ligue 1. Marsylia na nowej drodze

Prezes Olympique Frank McCourt przyjechał do Marsylii spotkać się z nowym prezesem klubu, nowym trenerem, wszystkimi grupami kibiców i władzami miasta. Dzisiaj OM z Arkadiuszem Milikiem zagra w lidze z liderem Lille.


Trzęsienie ziemi Marsylia ma za sobą, na jednym wstrząsie się nie skończyło, ale to co najgorsze dla Olympique i dla Arkadiusza Milika, już za nimi. Rezygnacja skłóconego z zarządem trenera Andre Villasa-Boasa i zawieszenie go przez klub, zastąpienie Portugalczyka szefem klubowej piłkarskiej akademii Marokańczykiem Nasserem Larguetem, przerwanie pasma niepowodzeń, w ubiegłym tygodniu pozyskanie nowego szkoleniowca Argentyńczyka Jorge Sampaolego oraz zmiana na stanowisku prezesa klubu, gdzie miejsce Jacquesa-Henri Eyrauda zajął dotychczasowy dyrektor sportowy Hiszpan Pablo Longoria. Wprawdzie Longoria też „kręcił lody” z Eyraudem i ponosi częściową winę za to, co ostatnio złego się działo, ale do niego kibice nie mieli większych pretensji, podobnie jak właściciel klubu Frank McCourt.

Velodrome się zapala

W splocie tych wydarzeń znalazł się transfer Arkadiusza Milika. Gol już w drugim występie, ale też i kontuzja, powrót na boisko w ostatni weekend po miesięcznej przerwie, bardzo dobry występ przeciw Lyonowi i druga bramka. Po meczu z trzecim zespołem tabeli jutro przez Milikiem jeszcze większe wyzwanie. Marsylia zagra na wyjeździe z liderem OSC Lille. Na kolejny udział w Lidze Mistrzów nie ma co liczyć, zresztą jak pokazał ten sezon jest za słaba na rozgrywki tej klasy i zajęła ostatnie miejsce w grupie. Liga Europy też jest poza jej zasięgiem, do 4. miejsca zajmowanego przez Monaco traci 16 punktów. Jednak może zakwalifikować się do nowo utworzonej Europa Conference League. Zawsze to lepsze niż nic. Po dyskwalifikacji na 3 mecze za czerwoną kartkę do kadry OM powraca Dario Benedetto, ale w pierwszym składzie ma być Milik. Pierwsze kroki w klubie ma za sobą, teraz czeka to trenera Jorge Sampaolego. Z powodu kwarantanny Argentyńczyk nie poprowadzi jeszcze zespołu w meczu z Lille.

– Przez całe życie mówiono mi, że OM to pasja. Że stadion Velodrome zapala się, gdy drużyna wychodzi na boisko. Tu grają emocje ludzi i dobrze się w takich miejscach czuję. Kiedy otrzymałem tę propozycję, zaakceptowałem ją bez wahania. Ten klub ma duszę, dlatego tu jestem – powiedział na powitanie.

Rozmawiać trzeba ze wszystkimi

W Olympique jest podobna sytuacja, jaką Milik wcześniej miał w Napoli. Tam między USA i Neapolem kursował prezes i właściciel Aurelio De Laurentiis, między USA i Olympique wędruje właściciel marsylskiego klubu, Frank McCourt. W wydanym w ubiegły piątek oświadczeniu ustosunkował się do zmian personalnych w klubie, a w poniedziałek przybył do Marsylii. Udzielił wywiadu dziennikowi „La Provence”, odnosząc się w szczególności do nominacji Longorii i dialogu z kibicami. Spotkał się kolejno ze wszystkimi grupami kibiców w poniedziałek i wtorek. Skoro po ataku na ośrodek treningowym oświadczali mediom, że wszystkie grupy brały w tym udział, to inaczej być nie mogło.

– Nic nie może dziać się w klubie bez jego sympatyków. Wiem jak są związani emocjonalnie z klubem i ja też mam trwałe przywiązanie do tego miasta i klubu – zapewnił McCourt. We wtorek rano rozmawiał z władzami miasta. Podziękował też władzom francuskim, które ułatwiły przygotowanie jego wizyty w okresie sanitarnego reżimu. Podczas swojego pobytu, którego czas nie jest znany, Amerykanin zatrzyma się w hotelu InterContinental.

To projekt pokoleniowy

– Pojawiły się pewne wątpliwości co do ostatnich decyzji personalnych, ale jestem przekonany, że spowodują one ożywienie w klubie. Jestem pewien swojego wyboru – oświadczył McCourt.


Czytaj jeszcze: Czy Polak dogoni Niemca?

– To duża odpowiedzialność, powierzyłem klub Longorii i wiem, że jest do tego zdolny. Stoi na czele OM, to jest fakt. Poznałem go bardzo dobrze, obserwowałam w akcji, widziałam, jak podejmuje decyzje. Są ludzie, którzy mają wyjątkowy talent, bez względu na to, ile mają lat (Longoria liczy 34 – przyp red.). Są też ludzie, którzy są urodzonymi liderami. Klub nigdy nie był na sprzedaż, ani dzisiaj ani jutro. W Olympique po mnie będą będą działać moje dzieci i wnuki. Jest to projekt pokoleniowy

Od miesięcy pojawiały się głosy, że McCourt w obliczu pandemii i strat jakie klub z tego powodu ponosi, zamierza go sprzedać. Teraz pod wodzą Hiszpana chce go odrodzić.


Na zdjęciu: Z Milikiem (z prawej) Olympique ma zmierzać ku lepszej przyszłości.