Lis nie musi być bezbarwny. Słowo o zagranicznych doszłych i niedoszłych reprezentantach Polski

3 z 3Poprzedni
Użyj strzałek ← → do nawigacji

ROGER Guerreiro – czyli chałturnik

Bliżej przedstawiać nie trzeba. 24 kwietnia minie dokładnie 10 lat od dnia, w którym Brazylijczyk otrzymał polskie obywatelstwo. W barwach Legii został mistrzem Polski AD 2006 (jedyny tytuł w karierze), a potem pojechał na Euro 2008 i stał się autorem pierwszej bramki dla biało-czerwonych w historii finałów mistrzostw Europy. Skrupulatni kronikarze słusznie dodają, że gol padł z pozycji spalonej.

Jesienią ubiegło roku gruchnęła sensacyjna wiadomość, że Roger – jeszcze jako czynny zawodnik – został w Brazylii taksówkarzem. Wcześniej miał kilka nieudanych przygód z brazylijskimi klubami. Ich kłopoty finansowe skłoniły go do poszukania innego zajęcia. Gdy wieści o tym dotarły do Polski, w internecie został rozjechany walcem z akompaniamentem chichotu. Były gwiazdor, krezus, reprezentant kraju – za kierownicą za drobne? Niebywałe.

Nie każdy wie, że zanim usiadł za kółko, prowadził tyleż intensywne, co nieudane negocjacje z… Pogonią Siedlce. Do naszego kraju wciąż pała jednak ogromnym sentymentem. Niedawno oznajmił, że chciałby, żeby jego trzyletni syn też zagrał kiedyś dla reprezentacji Polski.

 

THIAGO CIONEK – czyli bandyta

– Cionek to bandyta, zrobił to specjalnie! – wypalił bez zastanowienia Andrzej Niedzielan. – Polował na mnie od samego początku. Trafił mnie dopiero za trzecim razem. W cywilizowanych ligach nie powinno być miejsca dla takich dzikusów.

Wszystko działo się w maju 2010 roku, gdy Jagiellonia Białystok z Cionkiem w składzie podejmowała Ruch Chorzów. Napastnik „Niebieskich” wyszedł na murawę w masce chroniącej uszkodzoną kilka tygodni wcześniej kość jarzmową. To było złamanie z przemieszczeniem, konieczna była skomplikowana operacja. Tym razem miało być bezpiecznie, ale już na początku spotkania doszło do feralnego starcia. Niedzielan padł jak rażony gromem, a chwilę później ruszył z pretensjami na arbitra. Za dyskusje został ukarany żółtą kartką. Dopiero później okazało się, że w wyniku ataku łokciem po raz kolejny doznał złamania kości jarzmowej.

Komisja Ligi nie dopatrzyła się celowości w nieczystym zagrania Brazylijczyka. Ten z kolei długo zastanawiał się, czy za wyzwiska nie podać Niedzielana do sądu. Ostatecznie odstąpił od takiego zamiaru. Półtora roku później otrzymał polskie obywatelstwo. Niebawem powinien znaleźć się na liście uczestników zbliżającego się mundialu.

***

Chcemy wierzyć, że w najbliższych miesiącach i latach Taras Romanczuk będzie dostarczycielem wyłącznie pozytywnych emocji. Jeśli jednak nie doceni swojego obecnego statusu i popełni błąd natury pozaboiskowej, o jego perypetiach nie omieszkamy poinformować. Ku przestrodze tych, którzy – w kolorowej sztafecie zabłąkanych talentów – być może któregoś dnia znajdą się na jego miejscu…

3 z 3Poprzedni
Użyj strzałek ← → do nawigacji