Ukrainiec na ratunek

ŁKS Łódź – Raków Częstochowa. Częstochowianie, po kolejnym słabym meczu, wygrali z ŁKS-em Łódź po dogrywce.


ŁKS podszedł do rywalizacji z mistrzem Polski niezwykle poważnie. Pokazał w pierwszej odsłonie bardzo dobrą grę defensywną. Nie oznacza to jednak, że częstochowianie nie mogli prowadzić już w pierwszych minutach. Prym w akcjach bramkowych wiódł Fabian Piasecki.

Napastnik Rakowa raz głową, raz strzałem z dystansu, próbował zaskoczyć Dawida Arndta. 22-latek w bramce zastąpił Aleksandra Bobka. Wydawało się, że jest to osłabienie łodzian. Nic bardziej mylnego. Arndt świetnie blokował ataki Rakowa. Podobnie było z defensywą ŁKS-u. Łodzianie skutecznie i rozsądnie się bronili, podobnie jak ich lokalni rywale kilka dni temu w Częstochowie. W porównaniu do Widzewa nie zdołali jednak zapakować przeciwnikowi choćby jednej bramki.

Najbliżej szczęścia był Kay Tejan. 26-letni Holender kilka tygodni temu przy Limanowskiego mógł być bohaterem „Rycerzy wiosny”. Wówczas marnował jednak okazję za okazją. Tak było i w czwartkowy wieczór. Znalazł się on w sytuacji jeden na jeden z Vladanem Kovaceviciem. Bramkarz mistrza Polski nie dał się zaskoczyć i odbił piłkę, choć balans jego ciała przechylał go w drugą stronę.

Mimo to niezwykle martwić mógł ogólny ogląd na mecz, szczególnie patrząc na Raków. Pomijając Dawida Drachala i Piaseckiego w zasadzie na murawie zameldował się najmocniejszy skład częstochowian. Cóż jednak z tego, skoro ŁKS zachował czyste konto przed przerwą. Co warto zaznaczyć w lidze rywale wbili mu już 27 gol (drugi po Puszczy najgorszy wynik w ekstraklasie).


Czytaj więcej:


Mimo to Piotr Stokowiec zaskoczył dokonując dwóch zmian w przerwie. ŁKS przecież prezentował się bardzo dobrze. Zmiany jednak nie miały negatywnego wpływu na postawę łodzian. Ci świetnie bronili i nie dopuszczali Rakowa do nazbyt groźnych okazji strzeleckich. Sęk w tym, że sami nie prezentowali się lepiej. Dawid Szwarga próbował pobudzić swój zespół wymieniając całą linię ofensywną drużyny. Mimo to najgroźniejszy strzał częstochowianie oddali za sprawą Srdjana Plavsicia. Kapitalnie jednak w bramce zachował się, po raz kolejny Arndt, który powoli wyrastał na jednego z bohaterów rywalizacji. Tak też zresztą się stało. Łodzianie, ku zaskoczeniu wielu, doprowadzili do dogrywki.

ŁKS w niej nie miał szczęścia. W drugiej połowie meczu na boisku zameldował się Piotr Janczukowicz. 23-latek jeszcze przed dogrywką otrzymał żółtą kartkę za faul. W 100. minucie próbował wywalczyć rzut karny, jednak Tomasz Kwiatkowski dopatrzył się symulacji ze strony zawodnika gospodarzy. Nie miał innej możliwości i pokazał mu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Miało to wpływ na końcowy wynik.

Na 10 minut przed końcem dogrywki piłkę do siatki łodzian skierował Władysław Koczergin. Trafienie Ukraińca długo było sprawdzane przez VAR, jednak sędzia Kwiatkowski je uznał. Żal jedynie było młodego Arndta, który odbił jeszcze uderzenie Cebuli. To właśnie ono wylądowało pod nogami Koczergina. Na koniec trafił jeszcze zmiennik, Lederman. Ostatecznie Raków przepchnął mecz, jednak styl tego zwycięstwa był marny.


ŁKS Łódź – Raków Częstochowa 0:2 (0:0) pd.

0:1 – Koczergin, 110 min, 0:2 – Lederman, 120 min.

ŁKS: Arndt – Tutyskinas (58. Dankowski), Marciniak (46. Nacho), Gulen, Szeliga – Louveau (46. Lorenc), Hoti, Małachowski – Fase (76. Ramirez), Tejan (73. Janczukowicz), Glapka. Trener: Piotr STOKOWIEC.

RAKÓW: V. Kovacević – Rundić, Racovitan, Tudor – Plavsić, Koczergin, Berggren (7. Lederman), Drachal – Yeboah (71. Nowak), Piasecki (71. Crnac), Kittel (71. Cebula). Trener: Dawid SZWARGA.

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 3021. Żółte kartki: Tutyskinas, Tejan, Hoti, Janczukowicz – Racovitan, Plavsić, Koczergin. Czerwona kartka: Janczukowicz (100. druga żółta kartka, symulacja).


Fot. Artur Kraszewski/Pressfocus