Czas bić na alarm?

Po meczu Raków Częstochowa – Widzew Łódź. Mistrzowie Polski w ostatnich pięciu meczach wygrali tylko raz.



Remis z łódzkim Widzewem to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Na nieszczęście dla mistrza Polski, ale i jego trenera, nie był on jednak wielkim zaskoczeniem. Raków w ostatnich tygodniach zawodzi. Widać, że forma częstochowian, w połączeniu z kontuzjami i kalendarzem, jest zdecydowanie poniżej oczekiwań. Choć pozycja trenera w klubie jest niezachwiana i trudno oczekiwać nagłej zmiany, tak coraz częściej słychać rozczarowanie kibiców. Niektórzy nawet marzą o powrocie Marka Papszuna.

Najgorzej od maja

Raków w pięciu ostatnich meczach, licząc Ligę Europy, wygrał ledwie raz. Owszem, był to triumf nad Legią w Warszawie. Trzeba jednak popatrzeć na formę „wojskowych” czy choćby na ich ostatni mecz ze Stalą Mielec, by uświadomić sobie, że nie ma czym się chwalić. Porażka z Górnikiem, remis z grającym w 10 przez ponad 80 minut Sportingiem czy podział punktów z Widzewem może napawać niepokojem.

Częstochowianie, wydaje się, nie mają pomysłu na grę ofensywną. W defensywie pod nieobecność Zorana Arsenicia (wypadł znów na miesiąc z powodu urazu) popełnia coraz więcej błędów. Niech zobrazuje to statystyka bramek straconych przez Raków w ekstraklasie. Jest ich obecnie 15. To czwarty wynik w lidze. W teorii więc nie jest najgorzej. Trochę gorzej, że… W całym poprzednim sezonie mistrz Polski stracił ich 14. A nawet nie ma półmetka grania!

W dodatku dawno Raków nie miał równie złych wyników. Podobny był okres w maju. Wówczas jednak częstochowianie mieli w zasadzie pewne zwycięstwo w ekstraklasie, więc nie musieli być aż tak skupieni na triumfach. Teraz sytuacja jest inna. Raków ma o co grać i musi wejść jak najszybciej na odpowiednie obroty, jeżeli liczy na walkę o mistrzostwo Polski. Obecnie plasuje się na czwartej lokacie i traci cztery „oczka” do liderującego Śląska, a w zanadrzu ma jeszcze zaległe spotkanie.

Traci trybuny?

– Nie jesteśmy zadowoleni z tego spotkania. Chcemy wygrywać takie mecze. Wiemy, jak ważny był to pojedynek dla naszych kibiców. Stąd chcieliśmy przechylić to spotkanie na naszą stronę. Finalnie mamy tylko remis. Jednak tracąc gola w drugiej minucie nie będziemy płakać nad takim rezultatem, ale cieszyć się też na pewno nie będziemy – powiedział po meczu szkoleniowiec Rakowa.

Dawid Szwarga poruszył ważną część klubu w swojej wypowiedzi – kibiców. Fani częstochowian, mówiąc delikatnie, nie lubią się z Widzewem. Kilka lat temu przekonał się o tym Arkadiusz Kasperkiewicz po meczu Rakowa z ŁKS-em. Wracając jednak do teraźniejszości – część sympatyków czerwono-niebieskich traci cierpliwość do trenera.


Czytaj także:


Swoją frustrację spowodowaną grą zespołu wylewają między innymi na social mediach klubu. Część z nich wskazuje, że projekt tworzony przez trenera Papszuna, kontynuowany przez Dawida Szwargę, zmierza w złym kierunku. Inni wskazują, że Raków zatracił konsekwencje w dążeniu do celu. Jeszcze inni zwalniają już obecnego szkoleniowca i marzą o powrocie poprzedniego trenera. To ostatnie, przynajmniej na razie, się nie wydarzy. Dawid Szwarga na razie może być spokojny o swoją przyszłość. Jeżeli jednak wyniki nie ulegną poprawie, a Raków wypadnie z miejsc gwarantujących eliminacje do europejskich pucharów, to jego przyszłość może stać pod znakiem zapytania.

(pt)


Na zdjęciu: Szkoleniowiec Rakowa nie ma powodów do zadowolenia.

Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus