Madrycki torreador może dać jakość

Ivan Lopez został nowym zawodnikiem Rakowa. Jak do tej pory, to najciekawszy zawodnik jaki trafił pod Jasną Górę. Choć występował ostatnio w drugiej lidze hiszpańskiej, to ma także spore doświadczenie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.


Prawoskrzydłowy związał się z Rakowem umową na cztery lata z możliwością jej przedłużenia. To samo w sobie podkreśla, że włodarze klubu, a także Marek Papszun pokładają w Hiszpanie ogromne nadzieje. Nie można jednak im się dziwić. Do polskiej ligi w ostatnich latach trafiło wielu hiszpańskich zawodników. Kilku z nich osiągnęło mniejszy, bądź większy sukces. Tym razem do ekstraklasy dołączył piłkarz, który w swoim CV Getafe czy Seville.

Wśród wielkich trenerów

Zaczynał swoją karierę na przedmieściach Madrytu. Tam, w barwach Getafe zbierał pierwsze szlify piłkarskie. Dość szybko został dostrzeżony przez trener Cosmina Contra, który dał mu szansę debiutu w la liga. Więcej okazji do gry otrzymywał jednak od Quique Sancheza Floresa. Mimo to po dwuletniej seniorskiej przygodzie na przedmieściach stolicy Hiszpanii postanowił przenieść się do bardziej renomowanego klubu, Sevilli.

Tam jednak odbił się od ściany, choć w rezerwach, szalał w ofensywie. W pierwszym, jeszcze trzecioligowym sezonie zdobył dziewięć bramek, w kolejnym, drugoligowym 14, dołożył do tego siedem asyst. Nie znalazł jednak uznania w oczach najpierw Unaia Emerego, a później Jorge Sampaoliego, przez co ponownie musiał zmienić zespół.

Bramka z Realem nie pomogła

Levante zapłaciło za niego około 1,2 miliona euro, i były to całkiem dobrze wydane pieniądze. Trener ówczesnego beniaminka la liga, Juan Muniz od początku stawiał na Lopeza, który odwdzięczył się trenerowi w najlepszy możliwy sposób. Levante na początku sezonu 2017/18 sensacyjnie zremisowało na z Realem na Santiago Bernabeu. Gola dla gości z Walencji zdobył właśnie Lopez. Łącznie strzelił ich cztery, dokładając trzy asysty.


Czytaj jeszcze: Może być tylko lepiej

W trakcie sezonu Muniza na stanowisku trenera zastąpił Paco Lopez. Dla hiszpańskiego skrzydłowego był to praktycznie koniec przygody z najwyższą ligą, a rozpoczęła się tułaczka po innych drużynach z niższego szczebla. W kolejnym sezonie zagrał raptem 17 minut w la liga w barwach Reali Valladolid.

Następnie zaliczył spory zjazd odbijając się od Sportingu Gijon, Huesci by ponownie prezentować się nieźle w drugoligowej Pornferradinie. Po zakończeniu wypożyczenia do ekipy z Ponferrady jego kontrakt z Levante dobiegł końca i końcem sierpnia został wolnym zawodnikiem. W tym czasie jego usługami był już zainteresowany Raków, a negocjacje zakończyły się sukcesem.

Spore oczekiwania

Choć jego ostatnie sezony można spisać na straty, to nadal jest to zawodnik, który może z miejsca wynieść Raków na wyższy poziom. Poza ogromnym doświadczeniem w najwyższych ligach Hiszpanii trzeba dodać do tego technikę oraz dynamikę na wysokim poziomie. Choć nie grzeszy wzrostem, tak, jak sam twierdzi nie będzie miał problemów z grą w bardziej siłowej lidze i chce do gry Rakowa wnieść większą skuteczność.

– Nie mam z tym problemu, nie obawiam się tego. W końcu w piłkę gra się nogami. Chociaż może nie wyglądam, to trochę siły mam i powinno być dobrze. Oglądałem niektóre spotkania Rakowa. Nie umniejszając temu, jak gramy obecnie to liczę, że wniosę bramkostrzelność, kontrolę nad piłką, przytrzymanie, rozegranie oraz spokój w rozegraniu piłki. W tym czuję się dobrze i to chcę wnieść do zespołu – powiedział Lopez na łamach strony klubowej. Pierwszą okazję, do pokazania swoich umiejętności będzie miał prawdopodobnie w sobotę, kiedy Raków w sparingu zmierzy się z Widzewem.

Fot. PressFocus