Manuel Junco: W Wiśle brakowało nawet na benzynę i długopis

Użyj strzałek ← → do nawigacji

Transfer Carlitosa był bliski zablokowania, bo okazało się, że nie ma certyfikatu profesjonalnego piłkarza.

Manuel Junco: – Carlitos to jeden z najbardziej profesjonalnych zawodników jakich poznałem. Jego transfer był prawie zablokowany tylko dlatego, że były osoby w klubie, które uważały, że nie był dobry. Najdziwniejszym dla mnie był fakt, że dalej tak mówiły nawet po jego pierwszych wspaniałych meczach w lidze. Były też w klubie osoby, które nazywały Carlitosa, Imaza czy Veleza hiszpańskim szrotem.

Tych transferów było zdecydowanie za dużo. Klubowy budżet tego nie udźwignął. Nawet darmowy transfer to przecież koszty, choćby prowizje dla agentów. Nikt nie chwycił pana za rękę i nie powiedział „stop!”?

Manuel Junco: – Proszę być pewnym, że jeśli moi przełożeni powiedzieliby mi, że nie możemy w ogóle sprowadzić zawodników i nas na to nie stać, do klubu nie przyszedłby żaden nowy piłkarz i walczylibyśmy składem, który mieliśmy. Dla mnie to też byłoby dużo łatwiejsze, bo miałbym mniej pracy. Nawet nie wie pan, jak ciężko jest znaleźć dobrego, wolnego zawodnika i przekonać go by grał u nas, a potem pracować nad tym, aby się zaaklimatyzował w nowym miejscu i drużynie.

Każdemu zawodnikowi którego wybierałem mówiłem to samo: „myślę, że jesteś piłkarzem który pod względem sportowym bardzo dobrze sprawdzi się w Wiśle, ale to nie ja podejmuję ostateczne decyzje finansowe ani nie podpisuję umowy”. Proszę sobie wyobrazić, że nawet aby uzyskać zaliczkę w wysokości 150 PLN na wyjazd, aby zobaczyć mecz np. w Katowicach, musiałem zdobyć podpisy zarządu. W Wiśle i w każdym klubie praca dyrektora sportowego polega na poszukiwaniu, ocenie i proponowaniu zawodników. Nad dyrektorem jest zarząd, który zna cały budżet klubu, wie na co możemy sobie pozwolić, a na co nie. To zarząd akceptuje stawiane warunki lub nie. Mieliśmy dane dotyczące kosztów pierwszej drużyny, ale nie było zdefiniowanego budżetu w obrębie którego mogę działać.

Z tego co wiem, klub praktycznie nie płacił prowizji menedżerskich, bo nie były one kosztami licencyjnymi. Z tego powodu, wielu agentów zarówno polskich jak i zagranicznych nie chciało już współpracować z Wisłą. Jak poprosić przykładowo agenta Pola Lloncha lub Arsenica o to, by pomógł ci zatrzymać zawodnika w klubie, jeśli nie zapłaciło się wcześniej tym samym agentom za wcześniejszą pracę?

Było jasnym, że musieliśmy sprzedawać zawodników, by klub miał większą stabilność finansową. W ich miejsce sprowadzaliśmy wolnych piłkarzy, którzy mieli za zadanie utrzymać poziom sportowy.

Lato 2017 było bardzo intensywne. Kiko przynosił mi każdego dnia po kilka propozycji piłkarzy, a ja je filtrowałem i decydowałem, czy nadają się do ekstraklasy czy nie. Kiedy obaj byliśmy zgodni, że dany zawodnik się przyda, przedstawiałem propozycję zarządowi, który akceptował lub odrzucał warunki wynagrodzenia. Tak było np. w przypadku Carlitosa, Imaza, Bashy, Fran Veleza, Cuesty i innych.

Dyrektor sportowy nie wie, jaki ma budżet?!

Manuel Junco: – Dyrektor sportowy proponuje zawodników i nie ma władzy do tego, aby zdecydować, czy transfer się odbędzie czy nie. Miałem szablon z wyliczeniem wynagrodzeń pierwszego zespołu i tego dokumentu używałem na spotkaniach z zarządem, aby pokazać, ile kosztuje utrzymanie drużyny. Zarząd miał informacje na temat tego, jakie były zaległości wobec zawodników i decydował w jakiej kolejności będzie je pokrywał i kiedy. Ja przekazywałem to dalej piłkarzom. Moją misją było sporządzenie analiz sportowych razem ze sztabem szkoleniowym na temat braków w drużynie. Informowaliśmy na przykład zarząd, że uważamy, że brakuje nam trzech zawodników. Pytaliśmy się, czy możemy ich sprowadzić i ile maksymalnie możemy zapłacić. Zarząd wtedy mówił tak albo nie i wyznaczał granicę wynagrodzenia. Czasem otrzymywałem odpowiedź, że wymagania finansowe są za duże, dlatego np. Jordan Botaka, który był wtedy bez klubu, czy Rafa Lopes nie trafili do Wisły. W żadnym momencie nie miałem informacji na temat budżetu całościowego klubu, ani prognoz, ile klub dostaje ekstraklasy, czy płaci za stadion itd.

Czy latem 2017 roku odczuwał pan, że problemy finansowe klubu są coraz większe?

Manuel Junco: – Przekazano mi, że sprzedaż Brleka i Mączyńskiego da nam stabilność finansową i poproszono mnie, bym przekazał tę informację zawodnikom i trenerom. W tym okresie było trochę lepiej, były miesiące, gdy zawodnicy otrzymali wynagrodzenie na czas i mówiono o dużych planach na rozwój klubu w różnych obszarach. Nie otrzymałem żadnego sygnału, że klub w przyszłości znów może mieć problemy. Mając teraz, dzięki dziennikarzom, informacje odnośnie sytuacji w klubie, sądzę, że Wisła powinna szukać pilnie inwestora już latem 2017 roku.

Użyj strzałek ← → do nawigacji