Marek Motyka: Wisła musi wznieść się na wyżyny

Przed spotkaniem Podbeskidzie – Wisła legenda krakowskiego klubu ocenia ruchy transferowe, ostatnie mecze i przewiduje, jak będzie wyglądał sobotni pojedynek.


Rozmowa z Markiem Motyką, byłym reprezentantem Polski, który ponad 300 razy zagrał dla Wisły Kraków.

Zarówno Podbeskidzie, jak i Wisła, potrafią grać fajną piłkę. Czy możemy więc spodziewać się atrakcyjnego pierwszoligowego widowiska w sobotę w Bielsku?

Marek MOTYKA: – Tak się dobrze składa, że jestem kibicem jednego i drugiego zespołu. Pochodzę z Żywca, więc Podbeskidzie też jest mi bliskie. Natomiast Wisła – wiadomo – to mój klub. Wiemy o co grają obie drużyny. Liczą się w walce o awans, mają piękne stadiony, fantastycznych kibiców i przede wszystkim ambicje grania w ekstraklasie. To jest gwarant tego, że mecz będzie stał na wysokim poziomie, ale Podbeskidzie to nie jest łatwy teren. Wisła ma problem z grą na wyjeździe, bo o ile u siebie raczej gładko wygrywa, o tyle poza Krakowem idzie jej w ostatnim czasie słabiej. Zastanawiam się, jak to się ułoży, bo żaden zespół nie może pozwolić sobie na stratę punktów.

U siebie są mocni

Podbeskidzie po raz ostatni przegrało u siebie… 4 września.

Marek MOTYKA: – To są bardzo ciekawe statystyki. Wisła czuje się pewniej u siebie, ale to silna drużyna. Wydawało się, że gładko awansuje ze „strefy zielonej”, lecz po ostatnich porażkach sytuacja się zmieniła. W czołówce panuje straszny ścisk i weekend będzie bardzo atrakcyjny, bo zostały tylko 3 kolejki. Podbeskidzie jest u siebie mocne i choć w tym przypadku nieco bardziej kibicuję Wiśle – bo to jednak firma – to nie jestem pewny wyniku. Czeka ją trudna przeprawa i musi wznieść się na wyżyny swoich możliwości.

Ostatnie wyjazdy Wisły to porażki ze ścisłą ligową czołówką – Puszcza, Ruch, ŁKS. Czego jej wtedy brakowało?

Marek MOTYKA: – Skuteczności i solidnej gry z tyłu. Przydarzyły się błędy i nie wykorzystała wszystkich stworzonych sytuacji, zawiódł instynkt strzelecki napastników. Ale Wisła grała z topowymi zespołami ze szczytu tabeli i w grupie tych drużyn każdy z każdym może wygrać, nie ma zdecydowanego faworyta.


Czytaj więcej w kategorii I liga:


Tylko Bruk-Bet ma w swojej kadrze więcej obcokrajowców (14) niż Wisła (13) i Podbeskidzie (10). Czeka nas więc egzotyczny pojedynek. W I lidze to nie jest takie oczywiste, bo – jak mówią statystyki – na zapleczu jest dwukrotnie mniej graczy z zagranicy niż w ekstraklasie. Jak pan ocenia tych zawodników oraz samo podejście klubów w Krakowie i Bielsku-Białej?

Marek MOTYKA: – Wiadomo, że dla kibiców to nie jest za dobre, bo oni zawsze są za miejscowymi. Ja jestem zachwycony pracą Ruchu Chorzów, bo on gra chyba największą liczbą wychowanków, piłkarzy ze Śląska prezentujących wysoki poziom. Więź fanów z takimi zawodnikami jest większa i to jest zrozumiałe. Wisła postawiła na hiszpański zaciąg i początkowo patrzyłem na to krzywym okiem. Jednak z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że to nie był zły ruch.

Ci zawodnicy pokazali, że potrafią grać w piłkę. Jestem również trenerem, analizuję, co się dzieje na rynku i przyznam uczciwie, że teraz nie jest łatwo znaleźć utalentowanych „swoich” chłopaków. Jest ich coraz mniej, bo wszyscy co lepsi przechodzą do ekstraklasy albo wyjeżdżają za granicę. Nie jest proste znaleźć graczy, którzy gwarantowaliby sukces od razu, bo każdy piłkarz 18- czy 19-letni potrzebuje czasu, a tutaj go nie ma. Wisła i Podbeskidzie potrzebują wyniku na dziś, na jutro.

Ruch pokazał, że można

Marek MOTYKA: – Przy krytyce można by się zastanawiać, w którym kierunku iść. Ruch pokazał, że można, ale tam praca jest wykonywana już od jakiegoś czasu i przede wszystkim Śląsk to region, w którym są duże możliwości wyławiania zawodników z klubów np. trzecioligowych. Podbeskidzie czy Bruk-Bet wybrały inaczej, ale postawiły na ciekawych graczy, grających dobry futbol. Nie można powiedzieć, że to są hamulcowi, nic niewnoszące przypadkowe wynalazki. Ci, którzy przyszli, prezentują się solidnie i to też zasługa dyrektorów sportowych. To nie są przecież zawodnicy z najwyższej półki europejskiej.  Najlepsi idą do Anglii, Niemiec czy Hiszpanii, a do nas trafia drugi czy trzeci sort.

Można jednak wybrać z tej grupy utalentowanych chłopaków, którzy zaskarbią sobie sympatię kibiców – a oni są na tym punkcie czuli. Pamiętam czasy, kiedy szło się na Wisłę i można było wymienić co najwyżej jednego Polaka, bo ich po prostu nie było. Jeśli – jak obecnie – jest 50 na 50, są Hiszpanie, ale też dużo młodych chłopaków, a trener Sobolewski tym odpowiednio dyryguje, to pojawiają się wyniki.


Podpis pod zdjęciem: Jeśli Wisła chce coś ugrać w Bielsku-Białej, musi pokazać swoją najlepszą twarz. Tak uważa jej były świetny zawodnik Marek Motyka.

Fot. Krzysztof Porebski/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.