ME siatkarzy. Medal albo koniec…

Nie stawiajmy sprawy na ostrzu noża i trzymajmy kciuki za siatkarzy.


Sportowe życie bywa przewrotne i co rusz o tym przekonują się głównie aktorzy tych prestiżowych imprez oraz ich kibice. Do Tokio polscy siatkarze jechali po pewny medal olimpijski, a tymczasem zakończyło się na ćwierćfinale. Stąd też rozpoczynające się mistrzostwa Europy eliminacjami w Krakowie mają, przynajmniej w jakieś części, zrekompensować wcześniejsze niepowodzenia.

Medal albo koniec tej reprezentacji – takie stawianie sprawy na ostrzy noża, naszym zdaniem, jest nie na miejscu. Po sukcesie na igrzyskach miały nastąpić zmiany. Jednak siatkarze wrócili na tarczy i stąd też wiele się zmieniło…

Inny scenariusz

Po występie w Tokio miał już obowiązywać zupełnie inny scenariusz. Kilku naszych siatkarzy zapowiadało rozstanie z reprezentacją, ale brak medalu sprawił, że decyzje zostały odroczone. Trener Vital Heynen poprosił naszych olimpijczyków, by jeszcze raz podjęli próbę rywalizacji w prestiżowym turnieju. Do tej „12” dołączyło 3. zawodników, którzy wcześniej odpadli w ostatniej fazie selekcji. Trudno polemizować z tą decyzją, bo przecież została ona zaakceptowana przez działaczy związkowych.

Rozsądniej, naszym zdaniem, byłoby postawić na kilku kadrowiczów z młodszego pokolenia, mając w perspektywie przyszłoroczne mistrzostwa świata w Rosji. Stało się tak, a nie inaczej i zobaczymy jaki będzie końcowy efekt.

Dobre przetarcie

Biało-czerwoni oraz siatkarze Serbii, obrońcy tytułu mistrzowskiego uchodzą za faworytów grupy A rywalizującej w Krakowie. Jednak nie można jednak zapominać o reprezentacjach Portugalii oraz Belgii, które również mają swoje ambicje oraz liczą na wyjście z grupy.

Terminarz spotkań w tej grupie został tak ułożony, że być może już w sobotę rozstrzygną się losy pierwszego miejsca. Zespół trenera Heynena przed turniejem ME nie miał okazji rozegrać kontrolnych meczów towarzyskich, lecz zdecydowano się na wewnętrzny sparing. To na pewno nie było najszczęśliwsze rozwiązanie, ale inne nie wchodziło w rachubę

Dobrze się stało, że w inauguracyjnym spotkaniu biało-czerwonym przychodzi się potykać się z Portugalią, która jest najniżej sklasyfikowana w światowym rankingu. To powinno być niezłe przetarcie przed kolejnymi meczami, a przede wszystkim tym sobotnim z Serbami.

Najważniejsza koncentracja

Do każdego spotkania trzeba podejść skoncentrowanym i solidnie wykonać swoją pracę – to podstawowe zadanie jakie jest stawiane przed siatkarzami. Portugalia może teoretycznie nie jest zbyt wymagającym rywalem, ale potrafi również zaskoczyć przeciwnika niekonwencjonalnymi ataki. Jednak zespół nie ma jeszcze ustabilizowanej formy i obok „filmowych” zagrań zdarzają się mu proste błędy w ataku.

Grą naszych rywali kieruje dobrze nam znany Miguel Tavares, który do niedawna był zawodnikiem Cuprum Lubin, zaś od nowego sezonu zobaczymy go w Zawierciu. Alexandre Ferreira, reprezentacyjny przyjmujący, przez 2 sezony występował w Aluronie CMC Warta Zawiercie, ale w poprzedni sezonie reprezentował koreański Seoul Woori Card Wibee.

Dopiero po tej potyczce przekonamy się czy nasi siatkarze odzyskali wigor oraz fantazję i zapomnieli, w dużej części, o występach w Tokio. Nie oczekujemy z ich strony fajerwerków, lecz solidnego rzemiosła, które ma doprowadzi do szybkiej wygranej. Ten mecz powinien być przygotowaniem mentalnym do kolejnego z Serbami. To on, tak nam się wydaje, rozstrzygnie o losach pierwszego miejsca w tej grupie. Jedni i drudzy mają takie plany, wszak w kolejnej fazie imprezy trafia się teoretycznie na nieco słabszego rywala.

To jednak zmartwienie na nieco później. Najpierw trzeba pewnie wygrać z Portugalią, a potem myśleć o pokonywaniu kolejnych przeszkód. A po mistrzostwa Starego Kontynentu na pewno dojdzie wielu zmian, wszak mamy zjazd sprawozdawczo-wyborczy i nowe władze związku pewnie będą chciały na nowo ułożyć pewne sprawy nie tylko w centrali, ale również we wszystkich reprezentacjach kraju.


Na zdjęciu: Tomasz Fornal, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, będzie miał okazję debiutu w mistrzostwach Europy i wiele sobie po nich obiecuje.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus