W Ruchu niczego nie brakuje

Ruch ma wszystko to, co potrzebne do rozwoju – mówi Miłosz Kozak, który w meczu z Górnikiem debiutował w barwach chorzowskiego klubu.


Jak pan ocenia Wielkie Derby Śląska?

Miłosz KOZAK: – To był mecz walki. Było wiadome, że ten, kto strzeli pierwszego gola, wygra. Mieliśmy fajne sytuacje na początku drugiej połowy, kiedy zakotłowało się w polu karnym Górnika. Nie wiem, czy ktoś mógł uderzyć lepiej, bo były tam aż trzy strzały. Jeśli wpadłaby wtedy bramka, wygralibyśmy ten mecz. Popełniliśmy błąd przy wyprowadzeniu piłki, a Górnik wykorzystał tą sytuacją i zdobył 3 punkty.

Do momentu gola prezentowaliście się dobrze, a potem trochę „siedliście”. Dlaczego?

Miłosz KOZAK: – Ciężko powiedzieć. Na pewno kibice nieśli Górnika, a naszych niestety nie było na stadionie. Na trybunach było ponad 22 tysiące osób i było czuć, że to motywuje gospodarzy. Jeśli chodzi o nas, to przynajmniej mnie nie to nie deprymowało, bo byłem skupiony na tym, co dzieje się na boisku, ale zawodników Górnika doping bardzo mocno napędzał.

Chyba zgodzi się pan, że przychodząc do Ruchu trudno o lepszy moment na debiut niż Wielkie Derby Śląska?

Miłosz KOZAK: – Tak, ale miało to wyglądać inaczej. Niestety przegraliśmy i trzeba się podnieść, żeby wygrać kolejne spotkanie.

Jak pan, piłkarz spoza Śląska, odczuwał atmosferę derbów?


Czytaj także:


Miłosz KOZAK: – To było czuć i wewnątrz drużyny, i na social mediach, także od strony kibiców. Na mieście za dużo czasu nie spędzam, raczej trasa trening – dom, ale przed derbami było widać, jak wielu fanów przyszło nas pożegnać i zmotywować. To było super. W szatni także napędzaliśmy się wzajemnie, ale niestety przegraliśmy.

Jest pan typowym skrzydłowym, a w formacji 1-3-4-3, którą stosuje Ruch, takiej pozycji w praktyce nie ma. Jak się panu funkcjonuje w tym systemie?

Miłosz KOZAK: – Miałem trochę czasu, żeby się w tym odnaleźć. W pierwszym meczu po moim przyjściu nie mogłem zagrać, bo pauzowałem za kartki. Potem była przerwa na reprezentacje i dwa tygodnie treningów z drużyną. Dlatego myślę, że z treningu na trening i z meczu na mecz będzie to coraz lepiej wyglądało.

A jak w ogóle się pan czuje w Ruchu po transferze?

Miłosz KOZAK: – Bardzo dobrze. Chłopaki w szatni super mnie przyjęli, więc czuję się znakomicie. Jest pozytywna atmosfera i nie mam na co narzekać. Pozostaje tylko ciężka praca, skupienie na treningach, żeby zacząć punktować i patrzeć w przyszłość pozytywnie.


Czytaj także:


Nie jest tajemnicą, że Ruch w wielu aspektach odstaje od pozostałych klubów ekstraklasy – mało pieniędzy, brak stadionu, skazywany na spadek. Odczuwa pan to w codziennym funkcjonowaniu?

Miłosz KOZAK: – Dla beniaminka sezon po awansie zawsze jest bardzo ciężki i to widać nie tylko po nas, bo również Puszczy z ŁKS-em punkty zdobywa się trudno. Trzeba się mocno naharować, żeby punktować. Co do funkcjonowania, Ruch ma wszystko to, co potrzebne do rozwoju. Ma świetne boiska treningowe i wspaniałych kibiców, którzy napędzają nas każdego dnia. Co mogę powiedzieć – niczego nie brakuje i tyle.

Obawia się pan, że przegrane derby negatywnie wpłyną na morale walczącego o pozostanie w ekstraklasie Ruchu?

Miłosz KOZAK: – Zobaczymy, jak będą radzić sobie inne zespoły, ale trzeba pamiętać, że cały czas to dopiero początek sezonu. W poprzednich rozgrywkach Wisła Płock po kilku kolejkach była bardzo wysoko, a wszyscy wiemy, jak to się potem kończyło. Ja bym nikogo nie skreślał, bo jest jeszcze wiele meczów przed nami i po prostu musimy zacząć punktować, iść w górę.

Ma pan jakiś swój indywidualny cel?

– Nie narzucam sobie takiej presji. Chcę po prostu pomóc drużynie. Jeśli wszyscy będziemy dobrze grać i dobrze funkcjonować, to liczby same przyjdą. Najważniejsze, żeby zespół piął się w tabeli.


Liczba

  • 10 MECZÓW w ekstraklasie rozegrał Miłosz Kozak przed przyjściem do Ruchu, wszystkie w barwach Radomiaka jesienią 2021 roku. Pochodzący z Gostynia zawodnik nie strzelił w nich żadnego gola, ale zanotował 2 asysty.

Na zdjęciu: Ruch ma wszystko, co potrzebne do rozwoju – przekonuje nowy nabytek „Niebieskich”, Miłosz Kozak.
Fot. Marcin Bulanda/Press Focus