Mucha nie siada. Epoka odmrażania, czyli dlaczego zabrakło nam mebli

Dlaczego odmrożono piłkarzy i żużlowców? No jak to – bo zarabiają najwięcej, a takich trzeba szybko ratować, bo przecież najwięcej tracą! Teoretycznie mogliby też najwięcej na „zamrożenie” odłożyć, ale wiadomo – im więcej masz, tym więcej wydasz.


Największą furorę w sieci zrobiły w minionym tygodniu poniedziałkowe kolejki do sklepów IKEA, które znów otworzyły swoje podwoje po nieznośnie długich dwóch miesiącach. Kolejki te przypominały węże, które na początku marca tworzyli zapobiegliwi i przewidujący koniec świata fani wąskiego papieru w rolkach.

Teraz zaś – jak ktoś celnie zauważył – widocznie ludziom pokończyły się meble, albo też, przebywając zbyt długo wspólnie w domach0 – psychologowie amerykańscy udowodnili, że to niezdrowe – połamali je z miłości na swoich łbach. Kolejki te zarazem zadały kłam zgryźliwej teorii, że do popularnych przybytków stworzonych onegdaj przez szwedzkiego faszystę wybieramy się tylko po tanie parówy w bułce i mięsne klopsy; te akurat wciąż są zamrożone.

Ten nieco przydługi wywód jest mi tu potrzebny, bo burzą się na to ludzie sportu, i ja się z nimi generalnie zgadzam. Skoro w marketach – halach skądinąd zamkniętych – dzikie tłumy, człowiek przy człowieku, to dlaczego nie można poganiać sobie w salce za piłką w liczbie kilkunastu? Ano dlatego, że nie pozwala na to rząd. A rząd, niczym wytrawny organizator kolarskich tourów, precyzyjnie i metodycznie ustalił etapy. Dla niepoznaki nazwał je etapami odmrażania.

Najpierw więc rząd zakazał wszystkim wychodzenia do lasów. Bo? No bo wiadomo, że w lasach jest niebezpiecznie, można napotkać stado zarażonych nietoperzy albo też nieopatrznie natrafić na zdesperowanych kolejkowiczów z Ikei, którzy strugają sobie meble (bo się skończyły). Po dwóch tygodniach lasy odmrożono, o dziwo drzewa wciąż stoją jak stały, kolejek nie było. Ale rząd przytomnie reaguje, zamroził, to i odmroził, brawo!

Potem odmrożono piłkarzy i żużlowców. Dlaczego ich? No jak to – bo zarabiają najwięcej, a takich trzeba szybko ratować, bo przecież najwięcej tracą! Jasne? Teoretycznie mogliby w sumie najwięcej na „zamrożenie” odłożyć, ale wiadomo – im więcej masz, tym więcej wydasz. Nie bądźmy małostkowi, zwyczajnie pogratulujmy.

Ostatnio przyszła kolej na obiekty otwarte, typu stadiony lekkoatletyczne czy korty tenisowe. Na tych pierwszych, obszarem równych przynajmniej boiskom piłkarskim, może jednak w tym samym czasie przebywać dwa razy mniej osób niż kopaczy… Dlaczego? Bo tak. No. Tacy żużlowcy są przynajmniej przewidywalni, zawsze w lewo, a z tymi biegaczami to nigdy nie wiadomo, jeszcze porozbijają głowy, młociarzom też ufać nie można. Ale odmrożone jest? No to odfajkowane.

Teraz na łaskę odmrożenia czekają kolejni – ci wszyscy pasjonaci ganiania za piłką pod dachem, a także pływający w basenach. Interesujące byłoby – tak trochę z czapy przyznam, ale nurtuje mnie to – zweryfikować empirycznie, czy gdyby koszykarze albo siatkarze w liczbie kilkunastu zaanektowali sobie nocą wnętrze jakiegoś olbrzymiego marketu, dostaliby mandaty, bo… nic nie kupują? Ale ostrzegam, nasze państwo potrafi być surowe, policja wściekle goni za cyklistami, więc jakby co, nie ja polecałem.

Zresztą odmrożenie nie może się odmrażać tak na hurra, musi mieć swoje odmrażające zasady, obostrzenia, paragrafy, przepisy. Wiadomo, że my tu między Bugiem a Odrą literalni jesteśmy bardzo, zasadniczy i wszystko musi być lege artis; ostatecznie zawsze przed katastrofą uratuje nas maluczkich najważniejsza państwowa instancja w osobach dwóch takich o imieniu Jarosław.


Czytaj jeszcze: Nadstawianie tyłka, czyli dlaczego nie zagramy w Egipcie


Prezydent Warszawy jednak był namolny i nie otworzył boisk, bo doszedł do przekonania, że nic nie wie, że przepisy powstają w ostatniej chwili, bez żadnych szczegółów i się w tym pogubił. Poprosił więc Głównego Inspektora Sanitarnego o szczegółowe wytyczne. Odpowiedź? Proszę sobie poszukać, najlepiej w internecie, w tym na stronie Ministerstwa Sportu! Tego samego ministerstwa, które – uwaga! – zwolniło właśnie rzeczniczkę prasową za zbyt małą liczbę wpisów w internecie. O czym? Ano o złożeniu kwiatów przez szefową z okazji rocznicy smoleńskiej brzozy. Czyli jednak jesteśmy w lesie.

No i skąd tu dziwić się potem, że jak ktoś nie ma internetu, albo nie umie czytać, to pobłądzi? Że piłkarze w Gdyni nie wiedzieli, że obowiązuje zakaz wychodzenia, że ich koledzy z Łódzkiego Klubu Sportowego trenują nielegalnie, albo że górnik Angulo w czasie bezwzględnej izolacji spaceruje sobie po Gliwicach zadowolony bez maseczki?

Najlepiej wątpliwości i niedomówienia rozwiązano w Wiśle Kraków, gdzie Błaszczykowski piłkarz się izolował przed ligą, a Błaszczykowski współwłaściciel klubu regularnie odwiedzał ratusz i gabinet prezydenta Majchrowskiego, bynajmniej nie po to, by w samotności pomedytować.

To zarazem dowód na to, jak wysoko w klubie pod Wawelem ustawiono poprzeczkę wiedzy psychologicznej i erudycji literackiej i jeszcze jak umiejętnie i twórczo schizofreniczny przypadek doktora Jekylla i pana Hyde’a został tam „przepracowany”: bo nikt nie zarzuci, że obie postacie są po prostu dobre. Tylko te przepisy takie durne…

Fot. PressFocus