Mucha nie siada. Kubiak pod ramię z Trumpem idą na wojnę z Iranem

Rywalizacja według zasad i z poszanowaniem przeciwnika sportowcom już nie wystarcza. Jako osoby publiczne chcą coraz częściej zaznaczyć się w szerszej świadomości, czemu sprzyja cywilizacja internetu i mediów społecznościowych. Niestety, robią to głupio.

Przeciwna „chorej ideologii” LGBT (z ang. Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender) Zofia Klepacka, medalistka olimpijska, zwolenniczka „tradycyjnej Polski” wyrażonej hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna”, w dniu eurowyborów zrobiła internetowy happening ze słownej potyczki z gwiazdą „liberalnej” telewizji TVN Kingą Rusin. Z potoku urywanych zdań można było wyłowić tylko jedno słowo: „wstyd”. Do walki w kisielu antagonistek ostatecznie nie doszło.

Ale na wojnę i tak idziemy – z Iranem. Nie wiadomo jeszcze, czy po drodze przez swoje granice przepuści nasze wojsko pół Europy, Bałkany i Turcja, ale mamy też zastępcze warianty. W każdej chwili możemy na przykład przyłączyć się do bliskowschodniej krucjaty prezydenta Junajted Stejts of Amerika Trumpa i pomachać szabelką.

Wygląda na to, że w pierwszym szeregu maszerował będzie naczelny pyskaty polskiego sportu Michał Kubiak. W ramach prowokacji spełnił właśnie rolę tzw. pożytecznego idioty.

Pewnie już państwo słyszeliście bądź czytaliście (internetowy kanał na youtube Prawda Siatki), co nasz mistrz świata ma do powiedzenia o narodzie Persów, ale przytoczę, żebyśmy mieli jasność: „Do Iranu nie pojadę, nie mam przyjemności przebywania w tym kraju. Irańczycy zawsze grają takie niewiniątka, że oni są wszyscy super i fajni, a my jesteśmy najgorsi, a tak wcale nie jest, bo to są fatalni ludzie. Złośliwi, chamscy. Jeżeli chodzi o ludzi, o naród, dla mnie są skreśleni, dla mnie ten naród nie istnieje”…

Oliwy dolewa ojciec sportowca, który broniąc syna pyta: co byśmy zrobili, gdyby ktoś obrażał nasze żony i matki – bo tak właśnie mają zachowywać się siatkarze z Iranu i ich szowinistyczni kibice. Pewnie dalibyśmy w mordę albo przynajmniej próbowali… Tak jak w finale mistrzostw świata 2006 załatwił to Zidane z Materazzim, gdy Włoch miał się niepochlebnie wyrażać o siostrze Zizou – więc dostał „z byka”.

Sport jednak – jako forma wojny zastępczej – wszystkie narodowe, społeczne czy rasowe antagonizmy powinien łagodzić, a jego gwiazdy – osoby publiczne! – mają wręcz obowiązek dawać temu wyraz. Byłbym naiwny, że na boisku czy parkiecie wszystko odbywa się według zasad jak w Wersalu – zapewne częściej do zwycięstwa idzie się po trupach. Ale już po wszystkim przybija się piątkę, dziękuje za rywalizację, oddaje szacunek.

Siatkarze udanie rozpoczęli sezon!

Klasa sportowca polega i na tym, że nie daje się sprowokować – nieczyste gierki, ciosy poniżej pasa, słowne prowokacje są przecież wliczone w tę rywalizację, ale On trzyma nerwy na wodzy.

U nas jednak wojna na całego, Persowie już się zbroją na naszych, których czeka wkrótce wizyta w Teheranie na turnieju Ligi Narodów. Będzie się działo.

Że Kubiak przegiął, w końcu sobie uświadomił, fragment wywiadu usunął i wydał oświadczenie. Ten jednak, kto spodziewał się w nim skruchy czy przemyślanych przeprosin, musiał się zdziwić – oczekiwane słowo nie padło ani razu; siatkarz poinformował tylko, że to co myśli, nie myśli o wszystkich, tylko o niektórych, ale wciąż tak myśli… I że oczywiście to, co myśli dalekie jest od ksenofobii i rasizmu. A jakże…

Paradoks sytuacji z Kubiakiem czy jego rosyjskim kolegą Spirydonowem (ten obraża Polaków!) – a może jest to i jej wyjaśnienie – polega na tym, że ma miejsce w dyscyplinie najbardziej delikatnej z tych zespołowych, w której praktycznie nie ma fizycznego kontaktu z przeciwnikiem – siła też jest ważna oczywiście, ale wygrywa się głównie sposobem, inteligencją, zmysłem.

Weźmy za to taką piłkę ręczną – dominuje brutalność, zawodnicy niczym bokserzy okładają się przy każdej okazji (vide niedawny finał ligi Orlen Wisła – Vive, zakończony dyskwalifikacjami), dochodzi do nerwowych spięć, ale nie widziałem i nie słyszałem, żeby po meczu ktoś obrażał kogoś w stylu „ten durny Polak (Niemiec, Duńczyk…)” – wręcz przeciwnie: jest szczery szacunek oraz wzajemne podziękowanie wykończonych gladiatorów za heroiczny bój.

A w siatkówce cóż – można sobie co najwyżej głęboko pozaglądać w oczy przez dziurki w sieci i coś tam pomamrotać pod nosem; nie można nawet muchy pacnąć. I co zostaje z tej męskiej frustracji? Szczekać… Szkoda tylko, że tak głupio.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ