Na kolejkę zaprasza Grzegorz Kapica: Raków na plus, a Lech na minus

Rozmowa z byłym królem strzelców ekstraklasy, napastnikiem m.in. Szombierek Bytom, Lecha Poznań i Ruchu Chorzów.


Runda jesienna dobiega końca. Kto pana zdaniem zasłużył na pochwałę?

Grzegorz KAPICA: – Największym zaskoczeniem, choć chyba to słowo nie jest do końca adekwatne, bo tego się można było spodziewać, jest postawa Rakowa. To zespół, który zmierza w stronę, gdzie wszyscy chcieliby iść. Osoby oglądający mecze również chciałyby widzieć w akcji jak najwięcej takich drużyn, jak ta z Częstochowy. Duże gratulacje dla sztabu szkoleniowego, a przede wszystkim dla samych zawodników, którzy realizują to, co sobie wszyscy założyli. Nie zdarzają im się wpadki, katastrofy. To drużyna, która prze do przodu jak czołg.

A największe rozczarowanie?

Grzegorz KAPICA: – Wydaje mi się, że tutaj możemy wskazać na Lecha. Doskonały początek, świetna postawa w eliminacjach Ligi Europy, a w lidze jego piłkarze nie sprostali wymaganiom. Mówimy oczywiście o pierwszej rundzie, bo w drugiej części sezonu wiele jeszcze może się zdarzyć. Rozczarowanie kibiców „Kolejorza” musi być naprawdę duże, patrząc na to, jak ich ulubieńcy kończą jesień, a mam na myśli zwłaszcza ostatnie mecze. Okazało się, że połączenie dobrych występów w eliminacjach Ligi Europy czy w niektórych spotkań już w fazie grupowej z ekstraklasą, nie każdemu wychodzi na zdrowie, a Lech jest niestety potwierdzeniem tej tezy.

Grzegorz Kapica
Fot. Lukasz Sobala / Press Focus

Wcześniej ten pucharowy syndrom dotknął także Piasta…

Grzegorz KAPICA: – No, ale umówmy się, że nie powinno tak być! Zespoły, które czegoś chcą, czegoś oczekują od siebie, to rozmowa o tym, że trudno połączyć jedne i drugie rozgrywki wygląda trochę niepoważnie. Od wielu lat jesteśmy w takiej sytuacji, że ten kto zaczyna grać wcześnie w eliminacjach europejskich pucharów, nie mówiąc już o fazie grupowej, bo nasze drużyny nieczęsto do niej docierają, nie potrafi tego robić. To też daje nam obraz naszej ligi jako całości.

30. miejsce w rankingu UEFA, jeśli chodzi o klasyfikację klubową, nie jest dziełem przypadku.

Grzegorz KAPICA: – Tak i wiadomo jak wszyscy to odbieramy, skoro my jesteśmy niejako skazani na sukces. Niestety nie pasujemy do towarzystwa, które w Europie bije się o najwyższe cele.

Wracając do ligi, to w niedzielę hit 14. kolejki. Regularnie punktujący ostatnio Piast podejmie Raków. Stawia pan „1” czy „2” przy tej konfrontacji?

Grzegorz KAPICA: – Widzimy, w jakiej dyspozycji zaczyna być drużyna z Gliwic, i w którym miejscu są częstochowianie. Myślę, że może nas czekać wyśmienite spotkanie, a jako że mecz będzie rozgrywany przy Okrzei, a gospodarze wiedzą, że miejsce które teraz zajmują nie odpowiada ich aspiracjom, a przede wszystkim umiejętnościom, to wydaje mi się, że forma Piasta weźmie jednak górę. W jego składzie jest świetnie ostatnio dysponowany Jakub Świerczok, który wyrasta na czołową postać naszej ligi, a mecz z wiceliderem będzie sprawdzianem zarówno dla niego, jak i dla całej gliwickiej ekipy.

Jako byłego króla strzelców ekstraklasy chciałbym zapytać o napastników. Gra którego z nich przypada pan szczególnie do gustu?

Grzegorz KAPICA: – Wymieniłbym tutaj dwójkę – wspomnianego Kubę Świerczoka oraz Mikaela Ishaka. Jeśli chodzi o napastnika Lecha, to jest to bardzo trafiony transfer. Skauci z Poznania wykazali się bardzo mocno. To zawodnik, który każdemu zespołowi w naszej lidze dałby jakość z przodu. Z drugiej strony Jakub, który po perypetiach zdrowotnych wrócił do swojej normalnej dyspozycji i daje do zrozumienia, że jest napastnikiem „pełną gębą”. Możemy gdybać co by było, gdyby z jego zdrowiem było lepiej. Niektórzy jednak tak mają. Dobrze, że przy tych perypetiach potrafi dać radość kibicom, sobie i trenerowi, bo przecież ściągnięto go po to, żeby zdobywał bramki. Oby tak dalej.


Czytaj jeszcze: Słabo u siebie, a apetyty rozbudzone

Nie wymienił pan otwierającego tabelę najskuteczniejszych Tomasa Pekharta…

Grzegorz KAPICA: – Jemu szacunek należy się już z samego faktu, że otwiera klasyfikację snajperów. Pytał mnie pan jednak o tych, którzy na mnie robią wrażenie, więc wymieniłem Świerczoka i Ishaka, niczego oczywiście nie ujmując Pekhartowi. Myślę, że wyścig tej trójki po koronę króla strzelców będzie frapujący.

Na koniec jeszcze kwestia Podbeskidzia, z którym w ostatnich dniach rozstał się trener Krzysztof Brede. Myśli pan, że pomoże to „góralom” wykaraskać się z boiskowych problemów?

Grzegorz KAPICA: – Ha! Czyli dochodzimy do wniosku, że ten, który teraz przyjdzie, będzie miał czarodziejską różdżkę i wszystko się zmieni… Trzeba tego beniaminkowi życzyć, ale tak to nie działa. Drużyna z Bielska-Białej awansowała nie najmocniejszym składem, a letnie transfery nie były znaczące. Powiem banał, ale awans do najwyższej klasy rozgrywkowej wiąże się z jakością. Coś co funkcjonowało szczebel niżej, nie zawsze funkcjonuje na wyższym poziomie i Podbeskidzie jest tego przykładem. Tak samo zresztą jest ze Stalą, ale co ci biedni działacze mają robić Schemat jest taki: awansujemy, cieszymy się, podpisujemy kontrakt z trenerem, a rzeczywistość wszystko weryfikuje i ci, którzy wcześniej podejmowali decyzje, potem się z nich wycofują, a szkoleniowcy tracą pracę. Takie jest jednak życie trenera. Nie powinno tak być, ale tak niestety jest. Po awansie do ekstraklasy drużyna musi być personalnie na zdecydowanie wyższym poziomie niż w I lidze. Trenerzy Krzysztof Brede i Dariusz Skrzypczak położyli głowy pod ligowe projekty, a już ich nie ma. Tak jest jednak szara rzeczywistość…


Na zdjęciu: Mecz Piasta z Rakowem to bez wątpienia hit kończącej ten rok ligowej kolejki.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus