Z uśmiechem na twarzy

Drużynowej rywalizacji zawsze towarzyszy niepewność i stres, ale biało-czerwoni mieli powody do radości.


Po dwóch zwycięstwach z rzędu w 2019 i 2021 r. polscy lekkoatleci w drużynowych mistrzostwach Europy na Stadionie Śląskim zajęli drugie miejsce. Jednak nikt z tego powodu nie ubolewał, bo nasza reprezentacja, znacznie odmłodzona, pokazała się z jak najlepszej strony. Ustąpiła jedynie faworytom tej imprezy, Włochom, ale pokonała inne silne ekipy, m.in. Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii czy Francji.

– Do podium w tej imprezie się przyzwyczaiłem i na mnie nie robi wielkiego wrażenia – stwierdził z uśmiechem wiceprezes związku, Tomasz Majewski, gdy składaliśmy mu gratulacje za srebrny medal w tej prestiżowej imprezie.

Powody do dumy

Polska drużyna stanęła na wysokości zadania i nie miała żadnego ostatniego czy przedostatniego miejsca. A w tej rywalizacji to ma ogromne znacznie, bo każda strata, zwłaszcza gdy startuje 16 zespołów, jest niezwykle bolesna. Nieco więcej spodziewaliśmy się po Angelice Sarnie w biegu na 800 m (2.03,97) oraz Małgorzacie Bokun w skoku w dal (6,03). Obie panie zajęły 14. lokaty, ale można było od nich oczekiwać lepszych rezultatów. Straty zostały jednak odrobione przez koleżanki. Któż spodziewał się wygranej Alicji Konieczek w biegu na 3000 m z przeszkodami, na co dzień studiującej w USA.

– To nie był bieg na osiągnięcie wartościowego wyniku, celem było uzyskanie jak najlepszego miejsca – tłumaczyła później biegaczka.

– Miałam wrażenie, że biegłam jakbym była na hamulcu, bo rywalki nic, a nic nie chciały mi pomóc. Na razie zdrowie dopisuje, forma zwyżkuje i pewnie w kolejnych startach rezultat będzie zdecydowanie lepszy. Teraz ze spokojem będę przygotowywała się w St. Mortiz, by w drugiej części sezonu pokazać się z jeszcze lepszej strony.

– Mieliśmy w drużynie wielu młodych zawodniczek oraz zawodników i byłem pełen podziwu, że udźwignęli ciężar odpowiedzialności – mocno podkreślił Majewski.

– Mieli prawo do tremy, a udowodnili, że można na nich liczyć. Albert Komański w biegu na 200 m pokazał swoje nieprzeciętne możliwości, Krzysztof Hołub pokonał granicę 50 sek. w biegu na niskich płotkach, zaś oszczepnik Dawid Wegner bez bojaźni rywalizował z bardziej utytułowanymi rywalami. Młodzież będziemy wspierać, bo to świetna inwestycja w przyszłość.

Kobiety pracujące

Ewa Swoboda, Natalia Kaczmarek i Anna Kiełbasińska – w pełni zasłużyły na miano kobiet pracujących, które każdej roboty się chwycą i wykonają perfekcyjnie. Ta pierwsza wygrała bieg na najkrótszym dystansie i kończyła sztafetę 4×100 m na drugim miejscu.

– Zawsze na starcie pojawia się stres, ale tutaj był podwójny, bo przecież występujmy dla drużyny. Przed biegiem indywidualnym miałam dreszczyk emocji, zaś przed sztafetą byłam bliska zgonu. Wszystko jednak dobrze się ułożyło i po wszystkim może się śmiać i dowcipkować o tym, co nam towarzyszyło kilka godzin wcześniej – mówiła po zakończeniu rywalizacji sprinterka katowickiego AZS-u AWF-u.

Natalia Kaczmarek w tych zawodach była druga na 400 m i przyprowadziła sztafetę mieszaną 4×400 m na pierwszym miejscu w swoim biegu, a w końcowym rozrachunku na drugim. Marek Rożej, trener Natalii, podczas sztafetowego wyścigu zmierzył jej czas 49,79, jego podopieczna może więc niebawem złamać granicę 50 sek.

– Moja zdobycz punktowa w tych zawodach na pewno cieszy, choć wynik indywidualny powinien być lepszy. Do występu w sztafecie podeszłam rozluźniona, choć to jeden z szalonych biegów. Gdy otrzymałam pałeczkę, miałam kilka rywalek przed sobą. Lepiej jest gonić niż bronić czołowej pozycji. To była dla mnie komfortowa sytuacja i w rezultacie udało się minąć metę jako pierwsza – komentowała swój występ sztafetowy po ceremonii dekoracji Natalia Kaczmarek.


Czytaj także:


– Osobiście wolałbym, by podczas tych zawodów były obie sztafety, bo chłopaki walczą o ranking i nominacje na mistrzostwa świata, a nie mają gdzie biegać – stwierdził trener Rożej.

– Teraz wymyślono mikst i młodzi biegacze zdobyli w tych zawodach pewne doświadczenie. Ono się przyda gdy wspólnie z pozostałymi kolegami będą ubiegali się o kwalifikacje do mistrzostw. Sztafeta mieszana, moim zdaniem, ciągle jest traktowana nieco z przymrużeniem oka. Na razie cieszmy się z tego co mieliśmy na Śląskim.

Kiełbasińska wystąpiła na 200 m, zajmując czwarte miejsce oraz pobiegła w sztafecie mieszanej.

– Takiego scenariusza się spodziewałam i zrobiłam wszystko co w mojej mocy – skwitowała krótko swój występ biegaczka.

Zadowolony kapitan

Tyczkarz Piotr Lisek, pełnił rolę kapitana i pozytywnie nakręcił swoje koleżanki i kolegów. W konkursie zajął miejsce tuż za podium, ale nie miał powodów do smutku, bo jego skoki wyglądają dobrze.

– Najważniejsze, że ustabilizowałem formę na 5,80, choć, oczywiście, chciałoby się więcej – uśmiechał się tyczkarz. – Nie mam czego żałować, bo to był dobry konkurs i zrobiłem minimum jakiego ode mnie oczekiwano. Dopiero gdy obserwowałem zawody z trybun, to do mnie dotarło jakie emocje towarzyszyły naszej drużynie. Każdy z nas, obojętnie na bieżni, skoczni czy rzutni, zostawił serce i stąd też po zakończeniu rywalizacji mamy powody do radości. Jestem dumny z postawy drużyny, bo wszyscy solidnie zapracowaliśmy na ten wynik.

Kontrowersyjny pomysł

Drużynowe mistrzostwa Europy zostały włączone do programu Igrzysk Europejskich. Wszystkie trzy dywizje rywalizowały w jednym miejscu i na dodatek również o medale IE, o czym zwodnicy dowiadywali się najczęściej w rozmowach z dziennikarzami!

– To był wyjątkowy eksperyment – stwierdził prezes Majewski.

– O zamieszaniu z medalami już nawet nie wspomnę. Nie wiem jaka będzie przyszłość tej imprezy, bo często szuka się pomysłu na uatrakcyjnienie tego widowiska sportowego. Mnie najbardziej odpowiadała formuła superdywizji 8-zespołowej, gdzie obowiązywały jasne reguły rywalizacji. Każdy miał równe szanse i miał okazję udowodnić swoją wyższość w bezpośredniej walce. Zawody trwały dwa dni i były niezwykle ciekawe dla widzów. Za dwa lata najlepsze drużyny lekkoatletyczne spotkają się w Madrycie i pewnie na kilka miesięcy przed imprezą przekonamy się jakie będą obowiązywały reguły.


Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek ma powody do zadowolenia.
Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.