Nieobliczalne młokosy

Przepis o młodzieżowcu wymusił na zespołach z ekstraklasy wystawienie w podstawowej jedenastce przynajmniej jednego piłkarza o takim statusie. Już pierwsza kolejka pokazała, że nastolatkowie nie są tzw. zapchajdziurami, lecz pełnoprawnymi członkami zespołów. Należeli do wyróżniających się postaci w swoich drużynach, a ich gra nie przeszła bez echa. Nam przypadki do gustu przede wszystkim Bartosz Bida z Jagiellonii Białystok, Kamil Antonik z Arki Gdynia i Mateusz Praszelik z Legii Warszawa.

Bartosz Bida jako junior trafił do Jagiellonii ze Stali Rzeszów. W poprzednim sezonie został wypożyczony do Wigier Suwałki i chociaż grał tam niewiele (rozegrał w I lidze zaledwie 10 spotkań), to zaakcentował swoją obecność pięcioma strzelonymi bramkami. Trzeba przyznać, że średnia na jeden mecz niczego sobie.

Trener „Jagi” Ireneusz Mamrot nie bał się wystawić zaledwie 18-letniego napastnika w podstawowej jedenastce w pierwszym meczu przeciwko Arce Gdynia. Bida odpłacił zaufanie, jakim obdarzył go szkoleniowiec, strzeleniem bramki. – Bartek Bida zagrał dobre spotkanie, ale w przerwie zgłaszał, że nie wytrzyma 90 minut – chwalił swojego zawodnika Mamrot. – Intensywność w ekstraklasie jest inna niż w I lidze i on to odczuł. Ze względu na to, jak się spisywał, grałby dłużej, ale zszedł ze względów fizycznych.

Piłkarz też był zadowolony ze swojego debiutu w ekstraklasie, który na dodatek okrasił strzeleniem gola. – Było dobrze, ale mogło być lepiej, bo miałem jeszcze jedną dobrą sytuację do strzelenia drugiego gola – powiedział po meczu Bartosz Bida. – O tym, że wystąpię od pierwszej minuty, dowiedziałem się w dniu meczu, ale po treningach można było się domyślać, że jestem tego blisko. Rywalizacja o miejsce „młodzieżowca” jest naprawdę duża i każdy z nas mógł dzisiaj wystąpić. Cieszę się, że spełniłem swoje marzenie, a wchodząc na boisko, chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Przed nami jeszcze wiele meczów i trzeba się już na nich skupiać.

Jedenastka ,,Sportu” 1. kolejki Ekstraklasay

Trener gdyńskiej Arki Jacek Zieliński po porażce z Jagiellonią miał nietęgą minę, a jedynym optymistycznym akcentem w tym meczu była postawa młodzieżowca, Kamila Antonika. – Zagrał pierwszy mecz w ekstraklasie i to bardzo poprawnie – podsumował trener gdynian. – To trochę mój śmiech przez łzy, że zawodnik przychodzący z drugiej ligi jest wyróżniającą się postacią zespołu w ekstraklasie. Niestety, to też świadczy o tym, że nasz potencjał ofensywny w tym spotkaniu był znikomy.

Antonik trafił do klubu z Trójmiasta z II-ligowej Resovii Rzeszów. W poprzednim sezonie wystąpił w 27 meczach, w których strzelił pięć bramek i miał tyle samo asyst. Trener Zieliński powierzył mu w swoim zespole rolę skrzydłowego. – Swój debiut w ekstraklasie oceniam pół na pół, gdyż liczy się dobro zespołu, a nie osiągnięcia indywidualne – powiedział skromnie Kamil Antonik po ostatnim gwizdku sędziego. – Uważam, że jak na pierwszy mecz to dobrze wypadłem na tle ogranych zawodników w ekstraklasie. Cieszę się, że kibice także potrafili docenić mój występ. Postaram się, aby w następnych meczach jeszcze bardziej pomóc drużynie.

W niedzielę w wyjściowej jedenastce warszawskiej Legii pojawił się niespełna 19-letni napastnik, Mateusz Praszelik. Wywodzący się z Raciborza piłkarz jest wychowankiem MKP Odry Centrum Wodzisław Śląski. Jego ojciec Mirosław jest wychowankiem Unii Racibórz, ponadto grał w Rymerze Niedobczyce (Rybnik) i Górniku Zabrze (5 meczów w ekstraklasie). Trener wicemistrza Polski Aleksandar Vuković chwalił nastolatka za występ przeciwko Pogoni Szczecin. – Carlitos po meczu z Europa FC miał mocno stłuczony mięsień i chciałem, aby był gotowy na czwartkowy mecz w II rundzie eliminacji Ligi Europy. Dlatego dałem szansę Mateuszowi Praszelikowi i jestem zadowolony z jego występu – powiedział trener ekipy z Łazienkowskiej.

Zadowolenia z debiutu Praszelika w ekstraklasie nie kryje prezes Odry Centrum, Roman Zieliński. – Mateusz trafił do nas jak miał 9 lat, jego pierwszym trenerem był Bogdan Cichy – relacjonuje działacz Odry. – Kilka klubów od razu zwróciło na niego uwagę, bo grał w kadrze Śląska i strzelał bramki jak na zawołanie. Był naprawdę talentem czystej wody, a do tego bardzo dobrze się uczył. Do szkoły chodził w Raciborzu, a my dopasowywaliśmy godziny treningów „pod niego”, by tata Mirek zdążył dowieźć go na zajęcia. Legia zachowała się wobec niego i nas fair. Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, a Mateusz miał wtedy bardzo poważną kontuzję kolana. Legia zaopiekowała się nim, operację przeprowadzono w szpitalu wojskowym w Warszawie. Jako klub możemy jeszcze na Mateuszu zarobić, ponieważ w umowie transferowej jest zapis, że jeżeli rozegra w pierwszym zespole 270 minut, otrzymamy od stołecznego klubu określoną kwotę.

Na razie Mateusz Praszelik zagrał w pierwszym zespole Legii 67 minut…

 

Na zdjęciu: Mateusz Praszelik (pierwszy z lewej) był jednym z wyróżniających się debiutantów w ekstraklasie w I kolejce.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem