Niezwykłe uczucie

Snajper Cracovii, Rafael Lopes, czeka niecierpliwie na powrót do rozgrywek.


Piłkarze Cracovii poznali już najważniejsze daty. 31 maja o godzinie 15.00 rozegrają mecz 27. kolejki PKO Ekstraklasy podejmując Jagiellonię Białystok. Kolejne ważne terminy to 14 czerwca, bo wtedy zakończy się faza zasadnicza oraz 19 lipca, czyli dzień ostatniej kolejki. Dla „Pasów” ważna jest także data 7 lub 8 lipca, ponieważ na te dni zaplanowane zostały spotkania półfinałowe w Totolotek Pucharze Polski, którego finał będzie miał miejsce 22 lub 24 lipca. Każdy zdaje sobie sprawę, że zespół, który na początku tego roku cieszył się z miejsca w fotelu lidera, ale po serii czterech porażek spadł na trzecie miejsce w tabeli, musi znowu wygrywać, żeby ten sezon zaliczyć do udanych. Wszyscy trenują z pełnym zaangażowaniem o czym zapewnia najlepszy strzelec drużyny Rafael Lopes.

– Na pierwszym treningu po wznowieniu zajęć czułem się jak dziecko na placu zabaw – stwierdził Rafael Lopes na stronie internetowej klubu.

– To był fantastyczny poranek, zwieńczony treningiem. Wstałem z mnóstwem energii. Chciałem szybko zjeść śniadanie i zacząć trening najszybciej jak to możliwe. Najważniejsze, że wszyscy jesteśmy zdrowi i czekamy niecierpliwie na powrót do rozgrywek. Pierwsze dotknięcie piłki było dziwne. Ale to tak trochę jak z jazdą na rowerze – nigdy nie zapominasz jak to robić. Uczucie towarzyszące powrotowi na boisko po prawie dwóch miesiącach było jednak niezwykłe.

Na pytanie czy ten czas, który zawodnicy klubów ekstraklasy otrzymali do przygotowania formy na przełożony finisz sezonu, nikt na razie nie zna odpowiedzi. Nawet Michał Probierz, który 30 lat temu, 13 maja 1990 roku, przeszedł ekstraklasowy chrzest jako 17-latek debiutując w zespole Ruchu Chorzów podczas wyjazdowego spotkania z Jagiellonią Białystok, czegoś takiego jeszcze nie doświadczył.

Przeczytaj jeszcze: Ktoś musi dbać o tyły

– Myślę, że będziemy mieli wystarczająco dużo czasu, by się dobrze przygotować – mówi Rafael Lopes.

– Każdy z nas w trakcie kwarantanny ćwiczył w domu. To nie były wakacje na plaży. Nie zatrzymaliśmy się zupełnie. Dzięki aplikacjom mieliśmy stały kontakt z trenerami, z którymi pracowaliśmy w tym czasie. Wszyscy działaliśmy na tyle na ile się dało.

28-letni Portugalczyk, który pod Wawel trafił z Boavista FC, ma w swoim piłkarskim dorobku tytuł wicemistrza świata wywalczony w 2011 roku. W czasie walki z wirusem zdał sobie sprawę, że nawet z takim sukcesem w życiorysie człowiek jest… tylko człowiekiem.

– Pandemia koronawirusa ma miejsce pierwszy raz. Wciąż niewiele wiemy o tej chorobie. Obawiamy się trochę zarażenia z zewnątrz, ale wiemy też, że wszyscy w klubie są zdrowi i nic nam nie grozi. Możemy sobie ufać w tej kwestii i czuć się bezpiecznie. Zostając w domu trzymaliśmy się wytycznych. Respektowaliśmy też rządowe nakazy. Najważniejsze było to, żeby dbać o własne zdrowie. Każdy z nas to robił, ale czekając na wyniki badań czułem mały niepokój. Nie chodziło tylko o mnie, lecz również o żonę i dzieci. Moja żona jest w ciąży. Kiedy więc dowiedziałem się o negatywnym wyniku poczuliśmy wszyscy, że odpadło nam jedno zmartwienie. Musimy się teraz zaadaptować w nowej rzeczywistości, ale przede wszystkim w pierwszej kolejności chcemy zająć się piłką nożną. Inne sprawy, fryzury czy brody, nie są dla nas teraz ważne. Chcemy po prostu wrócić do gry najszybciej jak się da.

Na zdjęciu: Po powrocie na boisko Rafael Lopes (z lewej) czuł się jak dziecko na placu zabaw.

Fot. Pressfocus