Podwójny nelson. Nowa miotła i co dalej?

Był Jarosław Skrobacz w Ruchu Chorzów i już go nie ma. Normalna kolej rzeczy w życiu każdego trenera. Chyba obecny selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz powiedział kiedyś, że trener podpisując kontrakt z klubem równocześnie podpisuje swoje zwolnienie. Puste miejsce pozostaje tylko na datę rozstania.


Były już trener „Niebieskich” stał się ofiarą – po raz kolejny – własnego sukcesu. Identycznie było w GKS-ie Jastrzębie, który najpierw uratował od zrzucenia w otchłań IV ligi (tak, tak!). Potem z marszu wywalczył awanse do II ligi i na zaplecze ekstraklasy. Na pożegnanie dostał kopniaka, jakiego się nie spodziewał, ale to temat na odrębne opowiadanie.

Ale wróćmy do klubu z Cichej. Trzeźwo myślący kibice tej drużyny (nie bezkrytyczni fanatycy) powinni zadać sobie wiele pytań dotyczących dokonań sportowych zespołu z Cichej w ostatnim okresie. Jarosław Skrobacz wziął w ciemno beniaminka II ligi i „wyczarował” dwa awanse. To, że zrobił to mając do dyspozycji śmiesznie niski budżet, nikogo już nie interesuje. I nie próbujcie panowie postronnym sympatykom futbolu wmawiać bajek, że Ruch był „samograjem”. Nie był i jeszcze długo nie będzie, no chyba, że zjawi się jakiś bogaty wujek z Ameryki i sypnie dolarami. Klub z Cichej spłaca bowiem jeszcze zaległe długi, a że się o tym nie mówi i nie pisze, to wcale nie oznacza, że ich nie ma.


Czytaj także:


Dokonane latem po awansie do elity transfery na kolana nie rzucają. Nie mogło jednak być inaczej, skoro większość wytypowanych przez trenerów piłkarzy była poza zasięgiem finansowym klubu. „Niebiescy” poszli na ilość, nie jakość. Dość powiedzieć, że w kadrze jest aż 26 zawodników z pola plus bramkarze, jeżeli zatem wszyscy w komplecie pojawią się na treningu, trudno w takim „tłumie” przeprowadzić treściwe zajęcia.

„Nową miotłą” w Chorzowie został Jan Woś, który do tej pory był prawą ręką Jarosława Skrobacza. Włodarze Ruchu nie powinni jednak łudzić się i oczekiwać od niego cudów na kiju. Jednak z dnia na dzień zawodnikom umiejętności nie przybędzie. Na Cichej powinni w końcu zrozumieć, że „z urzędu” Ruchowi nic się nie należy. Ostatecznie na wszystko, łącznie z prestiżem, trzeba sobie po prostu zapracować. Amen.


Na zdjęciu: W Chorzowie doszło do zmiany warty. Jan Woś (z prawej) zmienił Jarosława Skrobacza, ale wątpliwe, by efekty przyszły od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus