Żadnych kombinacji!

– Żadnych kombinacji, od pierwszego gwiazdka sędziego powinni zagrać najlepsi – mówi Paweł Sibik przed meczem Polska – Wyspy Owcze


Rozmowa z Pawłem Sibikiem, byłym reprezentantem Polski, uczestnikiem mistrzostw świata w Korei Płd. i Japonii w 2002 roku

Zdaje pan sobie sprawę z tego, że jest niepowtarzalnym byłym reprezentantem Polski?

Paweł SIBIK: – Pan chyba sobie ze mnie żartuje. Niby dlaczego miałbym być wyjątkowym byłym reprezentantem Polski?

Z jednego powodu. Wprawdzie rozegrał pan w naszej drużynie narodowej tylko trzy mecze, ale wszystkie były zwycięskie. Czyli z panem w składzie reprezentacja Polski miała stuprocentową skuteczność.

Paweł SIBIK: – Racja, ale naprawdę nie ma się czym podniecać. To tylko trzy mecze, całe tabuny piłkarzy przede mną, a potem po mnie, miały kilkadziesiąt, a w kilkunastu przypadkach ponad sto występów w koszulce z orzełkiem na piersi. Na pewno im tego zazdroszczę, bo jest czego.

Taki był debiut

Oczywiście domyśla się pan, dlaczego akurat do pana dzwonię przed czwartkowym meczem „biało-czerwonych” z Wyspami Owczymi?

Paweł SIBIK: – Domyślam się. To właśnie meczem z tą drużyną debiutowałem w reprezentacji Polski w 2002 roku. O to chodzi, prawda?

Dokładnie tak. Pamięta pan, kiedy odbył się ten mecz i jakim wynikiem się zakończył? A najlepiej gdyby podał pan strzelców goli dla naszej drużyny.

Paweł SIBIK: – Za dużo pan ode mnie wymaga i oczekuje. To było 21 lat temu, czyli całe wieki. Pamiętam, że debiut przypadł kilka dni przed moimi urodzinami i że graliśmy na Cyprze. Pamiętam kilku piłkarzy, z którymi wówczas zagrałem. O ile mnie pamięć nie myli, w bramce stał Kuba Wierzchowski, poza nim grali Maciek Murawski, Arek Głowacki, Grzesiek Rasiak, z którym swego czasu grałem w Odrze Wodzisław, Bartek Bosacki, Maciek Solarczyk, Kamil Kosowski i chyba Jacek Zieliński. Natomiast strzelców bramek za żadne skarby świata nie potrafię sobie przypomnieć.

I trudno się dziwić, skoro Macieja Żurawskiego pan nie wymienił. Wygraliśmy 2:1, „Żuraw” strzelił wtedy oba gole, w 11 i 42 minucie z rzutu karnego, natomiast honorową bramkę dla Wysp Owczych zdobył w 25 minucie Rogvi Jacobsen. Dodam jeszcze tylko, że mecz odbył się 10 lutego 2002 roku, czyli pięć dni przed pańskimi 31. urodzinami. Jakie jeszcze informacje może pan dorzucić?

Paweł SIBIK: – Graliśmy w Limassol, na stadionie tamtejszego Apollonu (Paweł Sibik po mistrzostwach świata grał potem w tym klubie – przyp. BN). Poza tym mieliśmy ogromnego pecha, bo trafiliśmy akurat na porę deszczową, która trwa na Cyprze… dwa tygodnie. Pamiętam, że było bardzo gorąco i padał rzęsisty deszcz. To były deszcze monsunowe. Tego dnia spełniło się moje wielkie marzenie, bo zawsze marzyłem, by zagrać w koszulce z białym orzełkiem na piersi, czyli w reprezentacji Polski.

Remis byłby blamażem

A gdybym zapytał pana, jaki był drugi mecz w drużynie narodowej?

Paweł SIBIK: – Zagraliśmy na stadionie Legii Warszawa bodajże z Litwą.

Rozczaruję pana, chociaż rzeczywiście zagraliście w stolicy na Stadionie Wojska Polskiego. Waszym przeciwnikiem 18 maja 2002 roku była jednak nie Litwa, lecz Estonia. Jedynego gola znowu strzelił Maciej Żurawski.

Paweł SIBIK: – To przecież niewielka różnica, Litwa, Łotwa, czy Estonia (śmiech).

Dobra, zostawmy przeszłość za sobą i skupmy się na teraźniejszości. Gdybyśmy w czwartek biało-czerwoni nie wygrali z Wyspami Owczymi, to byłaby to jeszcze większa kompromitacja niż porażka z Mołdawią w czerwcu bieżącego roku?

Paweł SIBIK: – Bezsprzecznie. Chyba nie ma pan wątpliwości, że nawet remis w czwartkowym meczu byłby blamażem naszej drużyny narodowej. Dla mnie strata punktów w najbliższym meczu jest nie do przyjęcia, nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Ja także nie, chociaż z drugiej strony nasi reprezentanci są bardzo „zdolni” i potrafią dokonywać rzeczy z pozoru niemożliwych, co widzieliśmy chociażby w meczu z Mołdawią. Z naszej perspektywy najbliższe spotkanie w ramach eliminacji do mistrzostw Europy powinno być lekkie, łatwe i przyjemne?

Paweł SIBIK: – Myślę, że tak. Remis de facto nas zdyskwalifikuje, zarówno w tym meczu, jak i całych eliminacjach. Nie chcę po raz drugi doświadczać niezdrowych emocji, jak we wspomnianym meczu z Mołdawią, w którym zastanawiałem się skąd, dlaczego, co i jak? Dla mnie przebieg tego spotkania do tej pory jest niezrozumiały. Pierwsza połowa była fantastyczna, powinniśmy do przerwy strzelić więcej niż tylko dwie bramki. A po przerwie klapa, to na poziomie reprezentacyjnym nie ma prawa się zdarzyć.

Jesteśmy faworytem

W kadrze naszego najbliższego przeciwnika znalazł się również Andrias Edmundsson, grający w drugoligowej Chojniczance.To świadczy o potencjale i sile ognia rywali?

Paweł SIBIK: – Nie przesadzajmy, na pewno w zespole naszych rywali są piłkarze znacznie lepsi od niego, którzy grają w Danii, Norwegii i Islandii. Nie zmienia to jednak faktu, że jesteśmy zdecydowanym faworytem i drużyna Wysp Owczych nie powinna zrobić nam krzywdy, chociaż zapewne tanio skóry nie sprzedada.

Pomocną dłoń – w pewnym sensie – podał nam ich selekcjoner, 63-letni Hakan Ericson, który w 2015 roku zdobył z reprezentacją Szwecji mistrzostwo Europy U-21. Otóż Szwed na mecze z Polską i Mołdawią nie powołał 31-letniego napastnika Arniego Frederiksberga z klubu KI Klaksvik, który w eliminacjach Ligi Mistrzów w sześciu meczach strzelił sześć goli, a oprócz tego miał dwie asysty.

Paweł SIBIK: – Proszę wybaczyć, ale dla mnie i zapewne dla polskich kibiców również, to piłkarz anonimowy. Z nim, czy bez niego w składzie, reprezentacja Wysp Owczych nie powinna nam zagrozić.


Czytaj także:


Myśli pan, że w Warszawie nasz przeciwnik będzie grał na 0:0 i w związku z tym zastosuje „obronę Częstochowy”?

Paweł SIBIK: – Nie mam żadnych wątpliwości, że reprezentacja Wysp Owczych będzie się broniła i liczyła na kontrataki. Moim zdaniem zagrają w obronie czterema, a być może nawet pięcioma zawodnikami. Ale my mamy przecież w składzie klasowych napastników – Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika i Karola Świderskiego, którzy bez problemu powinni skruszyć mur obronny przeciwnika.

Powinniśmy rozpocząć ten mecz w najsilniejszym składzie, czy najpierw dać szansę kilku piłkarzom drugiego wyboru, a dopiero w II połowie wytoczyć najcięższe działa?

Paweł SIBIK: – Żadnych kombinacji, od pierwszego gwiazdka sędziego powinni zagrać najlepsi. A dopiero wtedy, gdy wynik będzie już bezpieczny, będzie można sprawdzić innych piłkarzy, by liderzy mogli trochę odpocząć przed niedzielnym meczem w Tiranie z Albanią.


Na zdjęciu: Arkadiusz Milik i Robert Lewandowski nie powinni mieć problemów ze sforsowaniem zasieków obronnych Wysp Owczych.

Fot. Tim Groothuis/SIPA USA/ PressFocus