Piast Gliwice. Demony zostały przegonione
W cztery dni zespół Piasta przeszedł szybką terapię i koszmary tego sezonu zostały schowane do szafy, a przyszłość rysuje się w jaśniejszych barwach.
Do piątku Piast nie wygrał w lidze ani razu. Nie potrafił opuścić ostatniego miejsca w tabeli, a strzelonych goli było jak na lekarstwo. Cztery dni później konto zostało wzbogacone o 4 bramki i 6 punktów i drużyna wydostała się z dna tabeli.
– Myślę, że sfera mentalna została odbudowana – mówi trener Waldemar Fornalik.
– W pewnym momencie byliśmy głowami przy kolejnych meczach w europejskich pucharach. Niektórzy zawodnicy byli zaangażowani w rozmowy transferowe. To wszystko nie sprzyjało. W momencie, gdy okno transferowe się zamknęło, byliśmy bardziej spójni, dołączyli piłkarze kontuzjowani, m.in. Kuba Świerczok, który stanowi wzmocnienie. W tej chwili nie ma tego problemu, że zawodnicy wychodząc na boisko zastanawiają się, czy nawet jak będziemy dobrze grali, to wygramy. Teraz po prostu wychodzimy i chcemy wygrać – stwierdza szkoleniowiec Piasta.
Ciężka praca popłaca
Choć mecz z Lechią był może mniej efektowny w wykonaniu gliwiczan niż spotkanie z Górnikiem, to jednak najważniejszym celem było zgarnięcie jakże potrzebnych trzech punktów.
– Mocno pracowaliśmy na taki wynik. Cały zespół harował od pierwszej do ostatniej minuty. Gdybyśmy przegrali lub zremisowali, to wymiar zwycięstwa w derbach byłby po części zniweczony i rozmieniony, a tak to jest to takie podkreślenie i zaakcentowanie dwóch dobrych meczów w naszym wykonaniu – mówi trener Fornalik.
– Rozmawialiśmy o naszej sytuacji w szatni i powtarzaliśmy: kur…, mamy naprawdę dobrych zawodników, a jesteśmy na samym dnie. Tak nie może być – barwnie opowiadał Gerard Badia na antenie weszlo.fm.
Wywrotka trenera
Zarówno po bramkach, jak i po meczu w szatni, było widać dużo więcej uśmiechów na twarzach piłkarzy z Gliwic niż wcześniej. Po spotkaniu zespół podarował trenerowi Fornalikowi baner reklamowy, przez który w trakcie meczu się przewrócił. Na szczęście byłemu selekcjonerowi nic się nie stało i wypadek można było obrócić w żart. Cała sytuacja wywołała salwę śmiechu. Napięcie zostało rozładowane, a atmosferę zawsze budują wyniki.
– Jesteśmy szczęśliwi. W końcu widzę więcej uśmiechów w szatni po tych dwóch wygranych, począwszy od wygranych derbów przez zwycięstwo nad Lechią. Mamy sześć punktów, które są dla nas arcyważne. Poprawiliśmy trochę naszą sytuację w tabeli, ale nie chcemy na tym poprzestać – mówi obrońca Jakub Czerwiński, który po prawie miesięcznej przerwie wygląda bardzo dobrze. Zarówno w meczu z Górnikiem, jak i w meczu z Lechią był liderem i ostoją drużyny.
Teraz Legia
Za gliwiczanami dwa bardzo trudne mecze, sześć zdobytych punktów pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość, ale w ligowej tabeli jest jeszcze sporo do zrobienia.
Czyta jeszcze: Lizanie ran
– Taki był też nasz cel, żeby w tych dwóch spotkaniach zdobyć 6 punktów. Przede wszystkim zależało nam na trzech punktach w derbach, a w kolejnym spotkaniu niejako potwierdzić to, że jesteśmy w dobrej dyspozycji i pokazać, że poprzednie mecze też mogły się skończyć dla nas dobrze, lecz, niestety, nie dostarczyły nam punktów. Tych według mnie było za mało, a teraz dzięki dwóm wygranym w szatni była duża radość – cytuje pomocnika Patryka Sokołowskiego strona piast-gliwice.eu.
– Uważaliśmy, że nie zasługujemy na zajmowane miejsce w tabeli. Na pewno troszkę ciśnienia zeszło i inaczej to teraz wygląda, kiedy mamy 8 punktów na koncie. Myślę, że z dobrego pułapu przystąpimy do meczu z Legią. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby wyniki dwóch ostatnich meczów potoczyły się niekorzystnie dla nas. Teraz napędzeni dwiema wygranymi pojedziemy do Warszawy i postaramy się zrobić wszystko, żeby przywieźć stamtąd punkty – zapowiada „Sokół”, czyli rodowity… warszawiak.
Na zdjęciu: Upadek trenera podczas meczu z Lechią został po meczu obrócony w żart przez gliwiczan.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus