Piast Gliwice. W końcu coś ustrzelić

Piast powinien cieszyć się z nieszczęścia Cracovii, która z minusowymi punktami zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Gdyby nie krakowska kara, to gliwiczanie byliby ostatni.


Kontrowersje narosłe wokół korupcyjnej sprawy sprzed lat, której niechlubnym bohaterem była Cracovia, wywołały wiele dyskusji dotyczących tego, czy upomnienie finansowe i odjęcie pięciu punktów na początku sezonu są adekwatne do jakości przewinienia.

Koniec końców decyzja weszła w życie, przez co po dwóch meczach – wygranym i zremisowanym – „Pasy” nadal zajmują ostatnie miejsce w tabeli, mając na koncie… minus jeden punkt. Jednym z wygranym takiej sytuacji jest właśnie Piast.

Do pustej bramki

Gdyby Cracovia startowała od normalnego pułapu, biłaby się o podium, a klub z ulicy Okrzei zamykałby ekstraklasową stawkę. Dwie drużyny w tym sezonie nie mają na koncie choćby jednego „oczka” (nie licząc specyficznej sytuacji Cracovii) i są to właśnie gliwiczanie oraz beniaminek z Poznania – Warta.

Los wiedział, jak ułożyć terminarz, ponieważ oba te zespoły zmierzą się ze sobą w nadchodzącej kolejce, która będzie dla nich okazją nie tylko do punktowego przełamania, ale także do zdobycia pierwszego gola! I Piast, i Warta jako jedyne w ekstraklasie mają w ofensywie czyste konto. Gliwiczanie stracili trzy bramki, poznaniacy dwie.

Nie jest oczywiście tak, że Piast w tym sezonie w ogóle nic nie strzelił. Na inaugurację w Pucharze Polski czterokrotnie pokonał bramkarza Resovii, pierwszoligowego beniaminka, a później dwa gole zdobył także w meczu eliminacyjnym do Ligi Europy z Dynamem Mińsk.

W lidze, przeciwko Śląskowi i Pogoni, jego skuteczność pozostawiała jednak wiele do życzenia, a nawet w starciu z Białorusinami gliwiczanie mieli także dwie czy trzy świetne sytuacje, które powinny skończyć się bramką – jak chociażby „setka” Jakuba Świerczoka w samej końcówce, gdy 27-latek po minięciu bramkarza nie trafił do siatki. Spotkanie ze szczecinianami trener Waldemar Fornalik nazwał z kolei najlepszym występem w sezonie.

W sparingu nie postrzelali

To dla Piasta 11. sezon na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce i jak do tej pory jedyny, w którym w trakcie dwóch pierwszych spotkań nie zdobył ani jednej bramki. Zdarzały się rozgrywki, kiedy gliwiczanie przegrywali dwa mecze „na dzień dobry”, ale zawsze udawało im się ukłuć rywala.

Nie jest to oczywiście powód do zbędnego bicia na alarm, ale fakt warty zauważenia. Wpływ na zniżkę ofensywnej formy może mieć oczywiście wirusowe zamieszanie, krótki okres przygotowawczy, gra na trzech frontach czy utrata kluczowej postaci, jaką w minionej kampanii ligowej był Jorge Felix, ale trener Fornalik już nieraz pokazywał, że jest w stanie radzić sobie nawet z gorszymi sytuacjami.

Przerwa reprezentacyjna była doskonałą okazją do przećwiczenia gry w ataku – a dokładniej rzecz ujmując skuteczności, która jest największą bolączką Piasta w ostatnich tygodniach. Gliwiczanie rozegrali w zeszły weekend sparing z czeską Karwiną, ale tam… także nie popisali się zimną krwią pod bramką przeciwnika. Spotkanie było toczone w niezłym tempie, sytuacje były wykreowane po obu stronach, ale za każdym razem czegoś brakowało.


Czytaj jeszcze: Niepewności po sparingu

Przedwczoraj swoje 27. urodziny obchodził napastnik Piasta Piotr Parzyszek, który pod nieobecność kontuzjowanego Jakuba Świerczoka będzie głównym odpowiedzialnym za strzelanie goli. W poprzednim sezonie zdobył ich w ekstraklasie 12, a zasłynął z tego, że choć grał w pierwszym składzie, to… prawie nigdy nie dogrywał swoich spotkań do końca.


Na zdjeciu: Czy Piotr Parzyszek będzie pierwszym strzelcem ligowego gola dla Piasta w tym sezonie?

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus