Górnik Zabrze. Pierwsze straty

Dobra passa „górników” skończyła się na Wiśle. W Zabrzu uratował się za to trener Artur Skowronek.


Po słabym starcie w lidze i porażce z Wisłą Płock przed tygodniem, głośno było o tym, że trener „Białej gwiazdy” straci posadę. Po meczu z liderem w Krakowie powinni się cieszyć, że wytrzymali ciśnienie i nie podejmowali tak przedwczesnych ruchów, jak w Warszawie.

Niedosyt Wisły

Wisła na Stadionie im. Ernesta Pohla rozegrała swój najlepszy mecz w tym sezonie. Nie przeszkodziło zamieszanie z pozytywnymi testami na koronawirusa czy choćby gra z grypowymi objawami Gieorgija Żukowa.

– Przewidywaliśmy, że będzie to mocny oraz intensywny mecz i tak było. Do Zabrza przyjechaliśmy po zwycięstwo. Mieliśmy swoje sytuacje, ale niestety nie udało się nam ich wykorzystać. Ja mogę tylko pogratulować swoim piłkarzom, bo w meczu z liderem stworzyli kolektyw. Widać było dobrze funkcjonująca drużynę i dzięki temu udało się powstrzymać taką maszynę, jak Górnik.

Pokazaliśmy sporo jakości piłkarskiej. Jest postęp w grze, każdy dołożył swoją cegiełkę do tego, że wyjeżdżamy z jednym punktem. Z remisu nie jesteśmy jednak zadowoleni, bo mieliśmy sytuacje, które powinny zostać wykorzystane – podkreślał Artur Skowronek. Do przerwy raz piłka lądowała na słupku po akcji aktywnego na lewej stronie Dawida Abramowicza, a raz na poprzeczce bramki gospodarzy po technicznym uderzeniu Stefana Savicia.


Czytaj jeszcze: Lider traci punkty

Dodajmy, że w krakowskim zespole w piątek z powodzeniem zadebiutował czeski obrońca Michal Frydrych, który był mocnym punktem swojej drużyny. – To doświadczony piłkarz, który szybo zaaklimatyzował się w naszej szatni i dał nam spokój w tyłach. Poprawny występ z jego strony, zresztą trzeba podkreślić, że cała linia defensywna spisała się bez zarzutu, choć po raz pierwszy grała w takim zestawieniu – podkreślał trener Skowronek.

Zabrakło klarownych sytuacji

Zabrzanie stracili pierwsze punkty w tym sezonie. – Były fragmenty, kiedy wydawało się, że łapiemy rytm. Tak było w drugiej połowie. Już przed meczem zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że będzie to dla nas trudne spotkanie i tak rzeczywiście było. Wiedzieliśmy też i mocno liczyliśmy na to, że jak strzelimy bramkę, to wtedy przebieg spotkania na pewno by się otworzył. Niestety, nie mieliśmy tych okazji za wiele. Na plus na pewno to, że zagraliśmy na zero z tyłu – komentował z kolei Marcin Brosz. Szkoleniowiec Górnika dodawał.

– Zawsze jest niedosyt, kiedy się nie wygra i to bez względu na rangę spotkania. Jak to się nie udaje, to jesteśmy źli na siebie, że nie udało się wykonać tego, co sobie zaplanowaliśmy. Z Wisłą jak mówię, zabrakło klarownych okazji – ocenił trener lidera ekstraklasy, który w piątek po raz 150 w ligowym meczu prowadził Górnika na trenerskiej ławce.


Trzy pytania do… Martina Chudego, bramkarza Górnika

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Remis w starciu z Wisłą nikogo chyba nie zadowala, prawda?

Martin CHUDY: – Trzeba powiedzieć, że Wisła ma z nami dobry bilans. Ostatnie dwa mecze, kiedy się z nimi mierzyliśmy, to z nami wygrali. Teraz zanotowali remis. Ciężko się z nimi gra.

Czego w takim razie zabrakło?

Martin CHUDY: – W pierwszej połowie rywale wykazywali taką większą determinację, szybciej się poruszali. Nam z kolei tego brakowało, graliśmy za statycznie i nie wychodził ten pressing, to co było w tych naszych wcześniejszych spotkaniach. Do przerwy było jednak bez strat. W przerwie trener mówił, że ta gra będzie wyglądała inaczej i tak rzeczywiście było. Zaczęliśmy więcej grać piłką, czyli to co chcemy. Było też widać, że rywal nie wytrzymał tego meczu kondycyjnie.

Mimo straty punktów w piątkowy meczu dalej prowadzicie, więc chyba powodów do niepokoju nie ma?

Martin CHUDY: – Za nami pięć kolejek, na swoim koncie mamy 13 punktów, to jest wszystko fajne, ale taki mecz jak ten z Wisłą powinniśmy byli rozstrzygnąć na swoją korzyść, bo później może się okazać, że tych dwóch punktów będzie nam brakowało.


Na zdjęciu: Starcia Górnika z Wisłą dostarczają emocji. Tak było i tym razem.

Fot. Hanna Bardo/PAP