Dziurawe ręce Puszczy

Niepołomiczanie prowadzili w 8 z 12 meczów. Po 2 wygrali i przegrali, aż 4 kończyły się podziałem punktów.


Gdyby beniaminek potrafił lepiej utrzymywać korzystny wynik, mógłby mieć kilka punktów więcej i ktoś inny na tym etapie sezonu martwiłby się o utrzymanie. Nie ma jednak przypadku w tym, że rywale, przegrywając z Puszczą, często „wyciągają” co najmniej remis. Już w Fortuna 1. Lidze nie mogli się szczycić dużą piłkarską jakością, a w ekstraklasie różnica jeszcze się pogłębiła.

Niewykorzystane szanse

Śląsk Wrocław zyskiwał przewagę nad rywalami w 11 spotkaniach, z czego w 10 otwierał wynik. Wygrał siedem, dwa zremisował i tylko raz przegrał. Legia Warszawa jest zaś jedynym zespołem, który wygrał sto procent meczów, w których prowadził (było sześć takich przypadków, w pięciu strzelała na 1:0). Lech Poznań, inny zespół ze ścisłej czołówki, najlepiej odrabia straty. Rywale napoczynali go aż siedem razy, ale tylko w dwóch przypadkach dowieźli korzystny wynik do końca, a w dwóch kolejnych sięgnęli po remis.

Jak na tle innych drużyn ekstraklasy prezentuje się absolutny beniaminek? Gdy dotąd pierwszy tracił gola, zawsze oznaczało to, że jest „pozamiatane” i schodzili z boiska na tarczy. Tak było na wyjazdach z Jagiellonią Białystok, Zagłębiem Lubin, Rakowem Częstochowa i Lechem. W pozostałych ośmiu meczach niepołomiczanie pierwsi trafiali do bramki. „Wycisnęli” z tego dziesięć na 24 punkty. Przegrali na boisku Widzewa Łódź i u siebie ze Śląskiem. Zwyciężyli w roli gospodarza ze Stalą Mielec, ŁKS-em Łódź oraz remisowali na terenie Radomiaka, a także na swoim z Legią, Ruchem Chorzów i w ostatni weekend z Cracovią.

Poważny błąd

I tak Puszczy „uciekają” punkty, których może zabraknąć w ostatecznym rozrachunku. Szczególnie bolesne są straty na stadionie w Krakowie – w ostatnich minutach spotkań, a nawet w ostatniej akcji.

– W drugiej połowie w pewnych fazach zbyt głęboko się cofaliśmy i daliśmy rywalowi asumpt do tego, by kierował piłki bezpośrednio w pole karne. Z tego powstał nasz problem – mówił trener Tomasz Tułacz po 1:3 ze Śląskiem.


Czytaj także:


– Nikt nie zamierzał tak grać, to był błąd. Liczenie na to, że jakoś się przetrwa, nigdy się nie sprawdza. Chcieliśmy zejść trochę niżej, wpuścić Ruch, ale nie tak głęboko. Mam pretensje do zespołu – nie krył po 1:1 z Ruchem.

– Za głęboko zeszliśmy i to jest nasz podstawowy grzech w takich sytuacjach. Rozmowa i praca na treningach to jedno, a boisko drugie. Chciałbym, żebyśmy inaczej funkcjonowali, ale tu mamy kłopot i musimy nad tym pracować – tłumaczył po 1:1 z Cracovią.

Deficyt umiejętności

Akurat straty dwóch punktów z „Pasami” Puszcza nie powinna tak bardzo żałować, bo sędziowie nie uznali dwóch goli przeciwników.

– Musimy szanować remis, patrząc na przebieg gry. Z drugiej strony znów prowadziliśmy 1:0, mieliśmy sytuacje na podwyższenie, ale straciliśmy gola i mecz zakończył się remisem. Jest lekki niedosyt – mówi pomocnik Mateusz Cholewiak.

– Dwa kolejne mecze u siebie pokazały, że trzeba grać do końca. Musimy tracić o wiele mniej bramek, ale nie chcemy tylko się bronić. Trzeba znaleźć odpowiedni balans między defensywą, a ofensywą.

Ten balans trudno uzyskać, bo po awansie Puszcza utrzymała większość składu. Nie dokonała jakościowych wzmocnień, a wymagania wzrosły. U piłkarzy widać zaangażowanie, bardzo często są odpowiednio zdyscyplinowani. Braku umiejętności nie da się jednak nieustannie ukrywać. Z Cracovią zespół miał tylko 56 procent celnych podań. Tułacz nie kryje, że to zdecydowanie za mało na tym poziomie.


Na zdjęciu: Piłkarze Puszczy mają problem z utrzymywaniem prowadzenia.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus