Wrócili z dalekiej podróży

Po niemrawym początku piłkarze Odry Opole zagrali jak na lidera I ligi przystało


Jeżeli ktoś w Opolu miał obawy, czy po przerwie na potrzeby reprezentacji Odra nadal będzie na wysokiej fali, to po pierwszych minutach spotkania z Bruk-Betem mógł się naprawdę zacząć bać. Goście ostro zaatakowali defensywę lidera. Zespół Adama Noconia na trudnym boisku „skąpanym ulewą” znalazł się w tarapatach. – Zaczęło się źle – bez owijania w bawełnę trener opolan. – Straciliśmy bramkę z rzutu karnego. Trzeba też przyznać, że Artur Haluch swoimi interwencjami w bramce bardzo pomógł drużynie.

Po stałym fragmencie gry

Dobre interwencje golkipera niebiesko-czerwonych dodały odwagi zawodnikom z pola. Jej efektem była wyrównująca bramka, w momencie, w którym opolska drużyna najbardziej tego potrzebowała. W dodatku zrobiła to w stylu typowym dla Odry Opole, bo po stałym fragmencie gry. Tomasz Mikinicz dośrodkował z rzutu rożnego. Piotr Żemło przedłużył głową lot piłki w pole bramkowe. W nim naciskany przez Jirziego Pirocha obrońca niecieczan Taras Zawijskyj skierował futbolówkę do swojej bramki.

– Dobrze, że wyrównaliśmy jeszcze w I połowie. Myślę, że gdybyśmy tej bramki nie strzelili, to II połowa byłaby całkiem inna – dodał szkoleniowiec Odry. – A tak to wróciliśmy z dalekiej podróży. W II połowie ważne były momenty przejścia. Wiedziałem i drużyna też wiedziała, że Termalica gra bardzo ofensywny futbol. Przez to można często w odpowiedzi przeprowadzić atak szybki. Parokrotnie się to udawało, ale brakowało nam ostatniego podania, aż w końcu się udało. Czapliński wywalczył piłkę i zagrał do Galana, który rozstrzygnął losy spotkania.


Czytaj także:


Zasługi Czaplińskiego

Zatrzymajmy się jednak jeszcze przez moment przy tym golu, żeby podkreślić zasługi Dawida Czaplińskiego. Wprowadzony do gry za bardzo dobrze wykonującego stałe fragmenty gry Miknicza 31-letni napastnik Odry Opole wykazał się ambicją i wiarą we własne siły, gdy ruszył w kierunku piłki wybitej z własnego pola karnego przez Halucha. Znacznie bliżej na połowie gości miał do niej obrońca Bruk-Betu. Ba, to właśnie Maciej Ambrosiewicz jako pierwszy dobiegł do futbolówki i zlekceważył 31-letniego rywala.

Ten jednak wykorzystał całe swoje doświadczenie i najpierw przejął piłkę, a następnie ruszył z lewego skrzydła w pole karne przeciwników. Miał już przed sobą tylko Tomasza Loskę, który wyszedł na 12. metr i ofiarnie rzucił się pod nogi szarżującego rywala. Przy próbie strzału być może zdołałby nawet obronić, ale wychowanek Małejpanwi Ozimek zagrał do wbiegającego w pole karne hiszpańskiego goleadora i Borja Galan niemal z „wapna” strzałem pod poprzeczkę bramki, w której bezradnie stał już tylko obrońca przeciwników, wykonał wyrok.

Na Odrę Opole miło było patrzeć

– Wcześniej też były sytuacje, szczególnie po stałych fragmentach gry, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Natomiast po drugiej zdobytej bramce pokazaliśmy mądrą grę obronną popartą kolejnymi interwencjami Halucha na linii bramkowej. Uważam, że ten mecz wygrał zespół, który tworzył lepszy kolektyw w kluczowych momentach. Lepiej broniliśmy całym zespołem i dlatego mamy 3 punkty. Zdobyliśmy je w bardzo trudnych warunkach, bo nasiąknięta wodą płyta ani jednej ani drugiej drużynie nie pozwalała na to, żeby rozgrywać piłkę często w ataku pozycyjnym, ale suma summarum trzeba przyznać, że wygraliśmy z dobrym przeciwnikiem i bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa. Gdy patrzyłem na mój zespół i widziałem jak w końcówce byli zorganizowani i z jakim zaangażowaniem walczyli o 3 punkty, to naprawdę było miło na nich patrzeć – zakończył Adam Nocoń.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus