Podwójny nelson. Na polu minowym

Ani mnie to ziębi, ani mnie to parzy, że trenerem Podbeskidzia Bielsko-Biała jest Grzegorz Mokry. Nie obchodzi mnie również, czy zachowa tę posadę do zakończenia bieżącego sezonu, czy zostanie zluzowany jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia.


Faktem jest, że w tej chwili kroczy po grząskim gruncie, chociaż bardziej skłonny jestem użyć terminu pole minowe. Czy się mu to podoba, czy nie, winą za ewentualne niepowodzenia „górali” zostanie obarczony właśnie on, dlatego nie zamieniłbym się z nim w tej chwili za całą whisky Irlandii.

Zaledwie jeden mecz

Oczywiście może biadolić, że w zespole zostało niewielu zawodników z poprzedniego sezonu, że zespół de facto trzeba budować od nowa. Guzik to obchodzi przeciętego kibica, bo przecież „widziały gały, co brały”. W Fortuna 1. Lidze pod jego wodzą Podbeskidzie wygrało zaledwie jeden mecz w dwunastu podejściach, co jest najlepszym podsumowaniem i komentarzem do dotychczasowych dokonań bielszczan w rundzie jesiennej. Że nie miał żadnego lub niewielki wpływ na przeprowadzone transfery?


Czytaj także:


A czyja to wina? Zresztą jest przyzwyczajony do takich „standardów”, bo przerabiał je w Miedzi Legnica, gdzie o transferach decydowali przede wszystkim właściciel klubu Andrzej Dadełło i dyrektor sportowy Marek Ubych.

Nie da się ukryć, że w Podbeskidziu za sznurki pociąga i podejmuje ostateczne decyzje prezes klubu, Bogdan Kłys. W poprzednim sezonie już po 8. kolejkach „posprzątał” Mirosława Smyłę. W jednym meczu „awaryjnie” prowadził drużynę Dariusz Kołodziej, a od 6 września ubiegłego roku stery zespołu przejął Dariusz Żuraw. Poprowadził „górali” w 25 potyczkach ligowych, zdobywając w nich 37 punktów (średnia 1,48).

Czy taniej znaczy lepiej?

Ostatecznie Podbeskidzie zajęło 7. miejsce w tabeli i nie zdołało wywalczyć prawa do gry w barażach o awans do ekstraklasy, co było celem założonym przed startem rozgrywek. Uwzględniał go również kontrakt z trenerem Żurawiem, który zawierał możliwość przedłużenia umowy w przypadku zajęcia miejsca w czołowej szóstce. Trener kilkanaście dni przed ostatnim meczem z Resovią poinformował prezesa o swoim odejściu z klubu.

– Podjąłem tę decyzję już jakiś czas temu. Nie chciałbym zdradzać jej powodów, bo musiałbym poruszyć sprawy, o których nie chcę mówić. Byłem tutaj przez kilka miesięcy i zobaczyłem na własne oczy, jak to wszystko tu funkcjonuje – powiedział wówczas Dariusz Żuraw.

Nim Bogdan Kłys zatrudnił Grzegorza Mokrego, rozmawiał z innym kandydatem. Panowie twardo negocjowali i gdy wydawało się, że doszli w końcu do porozumienia, prezes Podbeskidzia wybrał tańszą opcję pod względem finansowym. Ale czy taniej znaczy lepiej?


Na zdjęciu: Prezes Podbeskidzia Bogdan Kłys (z prawej) i trener Grzegorz Mokry (w środku) na razie robią dobrą minę do złej gry.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus


Tabela I ligi: