Czekanie na kasę

Sporo emocji wywołała informacja o zaległościach płacowych Górnika względem piłkarzy i pracowników klubu.


W dobie klubowych licencji odzwyczailiśmy się od najpierw plotek, a potem potwierdzonych widomości, że ten czy inny klub nie płaci.

Wiedzą na czym stoją?

Po ustrojowej zmianie w latach 90. czy w pierwszej dekadzie XXI wieku, była to nagminna rzecz i w zasadzie media na co dzień żyły informacjami, że tu czy tam, albo w jeszcze innym miejscu nie płacą. Przypomnijmy sobie sytuację w Zabrzu sprzed kilkunastu lat, a konkretnie z 2007 roku. Jaką radość sprawiło wtedy wejście do klubu firmy Allianz Polska. Górnik wtedy dołował i sportowo i finansowo. Wejście potężnego sponsora, który przejął większość udziałów miała być zbawieniem. Jak się skończyło wiemy. Kiedy Allianz „odpuszczał” wszystko w 2011, a 14-krotnego mistrza Polski przejmowało miasto – wtedy kolejna ostatnia deska ratunku – to dług klubu wynosił 32 miliony złotych. Teraz to o ponad… sto milionów więcej! Według ostatniego raportu finansowego zadłużenie wynosi 143 mln złotych!

Teraz pojawiły się informacje o tym, że klub zalega zawodnikom za dwa ostatnie miesiące. Sami piłkarze pytani przez nas niechętnie o tym mówią. Nic dziwnego, nikt nie chce mieć przecież z tego tytułu późniejszych kłopotów.

– Nie chciałbym o tym rozmawiać. Teraz cieszymy się trzema zdobytymi punktami w meczu z Rakowem. Sytuacja w klubie jest jaka jest, mam nadzieję – tak samo jak koledzy – że wyjdziemy na prostą i wszystko będzie dobrze. Nie chciałbym po wygranej z Rakowem mówić o tym – podkreśla Daniel Bielica, bramkarz górniczego zespołu.


Czytaj także:


W podobnym tonie wypowiada się szkoleniowiec Górnika Jan Urban.

– Nie rozmawiamy o tym często, bo to w niczym nie pomaga. Są sytuacje, które są różne, a które musimy rozwiązać we własnym gronie. Nie chcemy o tym mówić publicznie, bo te sprawy trzeba załatwić między sobą. Nie poruszam tego tematu za często. Jesteśmy dorośli i wiemy na czym stoimy – zaznacza doświadczony trener.

Płacą w ratach

Fakt dwumiesięcznego poślizgu potwierdził w niedzielę prezes Górnika Adam Matysek. W klubie zaległości tłumaczą m.in. kłopotami z otrzymaniem należności choćby od włoskiego Benevento Calcio za transfer Krzysztofa Kubicy z lata zeszłego roku. Na tej transakcji zabrzanie mieli zarobić 1,2 mln euro. Po spadku Benevento aż do Serie C są teraz kłopoty ze ściągnięciem należności. Sprawa otarła się już nawet o FIFA. Sam Kubica w klubie z trzeciego poziomu rozgrywkowego jest ledwie rezerwowym. W tym sezonie na ligowych boiskach spędził ledwie 135 minut. Wszystko powinno podratować rata za tegoroczny transfer Szymona Włodarczyka do Sturmu Graz. Do końca października na konto Górnika ma wpłynąć 700 tys. euro czyli ponad 3 miliony złotych. Akurat tyle miało trafić do klubu we wrześniu, ale projektowi uchwały o podwyższeniu kapitału klubu sprzeciwiła się część zabrzańskich radnych.

Na 20-letnim Włodarczyku Górnik zrobił złoty interes. Zawodnik trafił do Zabrza latem 2022 z Legii za 200 tys. złotych, a teraz został sprzedany za 2,2 mln euro. Zdobywca Pucharu Austrii Sturm Graz płaci w ratach. Kolejna z nich ma wylądować na koncie klubu z Górnego Śląska w najbliższych dniach. Na jakiś czas rozładuje to sytuację, ale na jak długo? Nerwowo jest też na trybunach, o czym można było się przekonać w niedzielne popołudnie, kiedy kibice Górnika skandowali pod adresem prezydent Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulk: „Mańka-Szulik oddaj Górnik! Przestań niszczyć nasz ukochany klub!” czy „Cały zarząd do dymisji!”. Nie sprzyja to wszystko dobrej atmosferze wokół zasłużonego klubu, a zaczyna przypominać to co było kilkanaście lat temu…


Na zdjęciu: Piłkarze Górnika czekają na należne im pieniądze…
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl