Punkt zdobyty, dwa stracone

Z uczuciem niedosytu powrócili do zajęć po weekendowej przerwie piłkarze Ruchu. Niebiescy w meczu ze Stalą Mielec właściwie po raz pierwszy w tym sezonie nie wywiązali się z roli faworyta.


Dla beniaminka z Chorzowa domowy mecz ze skazywaną na walkę o utrzymanie Stalą Mielec, która na dodatek na wyjazdach radzi sobie kiepsko, wydawał się idealną okazją na podreperowanie skromnego dorobku punktowego.

– Stal gra w swój charakterystyczny sposób, ma pewien pomysł na mecz – mówił przed spotkaniem asystent trenera Ruchu Chorzów Wojciech Grzyb. I chociaż ekipa z Podkarpacia swoją grą w żaden sposób chorzowian nie zaskoczyła, to jednak punkt z Gliwic zdołała wywieźć.

– Zespół walczył o zwycięstwo, nastrój w szatni jest jak po druzgocącej porażce – mówił zaraz po spotkaniu trener chorzowian Jarosław Skrobacz.

Chorzowianie w meczu ze Stalą Mielec zagrali ofensywnie. W wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce dla wracającego do zdrowia Juliusza Letniowskiego, Filipa Starzyńskiego oraz Tomasza Swędrowskiego. Ten ostatni miał najlepszą okazję do zdobycia bramki w meczu.

– To była piłka meczowa – przyznawał krytycznie pomocnik Ruchu.

– To był nasz lepszy mecz w ofensywie, oddaliśmy dużo strzałów. Musimy jednak w takich meczach punktować. Szanujemy każdy remis, na koniec sezonu jeden punkt może mieć ogromne znaczenie, ale gramy o zwycięstwo. Każdy z nas liczy na trzy punkty. Trzeba szarpać i gromadzić ich jak najwięcej – dodawał.

– Przeważaliśmy w tym spotkaniu, więc odczuwamy niedosyt – mówił z kolei Przemysław Szur, który tym meczem wrócił do podstawowego składu.


Czytaj także:


– Mieliśmy więcej z gry, szliśmy wysokim pressingiem, czuliśmy się bardzo dobrze na boisku. Szkoda bramki do szatni, bo dla nas to dwa punkty stracone, a nie jeden zyskany.

Niedosyt tym większy, że dla Stali Mielec to pierwszy punkt zdobyty w delegacji w tym sezonie. Ruch po inauguracyjnej wygranej przy Okrzei nad Łódzkim Klubem Sportowym w dwóch kolejnych spotkaniach wywalczył zaledwie jeden punkt.

– W takich meczach musimy punktować za trzy. Z kibicami na trybunach gra się inaczej, łatwiej. Trzeba grać wysoko, atakować, wywierać presję na rywalu – mówi Starzyński, którego postawa w meczu ze Stalą powinna być dobrym prognostykiem na kolejne tygodnie. Wreszcie popularny „Figo” zagrał na poziomie zbliżonym, do jakiego przyzwyczaił kibiców, zaliczył także asystę.

Największym wygranym meczu ze Stalą Mielec był jednak napastnik Ruchu, Daniel Szczepan, który zanotował historyczne, pierwsze trafienie w ekstraklasie. Dla piłkarza sympatyzującego od dziecka z Ruchem, który akurat w tym dniu założył kapitańską opaskę, spotkanie nie miało jednak wyjątkowego smaku, bo zabrakło tej zwycięskiej pointy.

– Każdy z piłkarzy marzy o ekstraklasie, ja do tego dołożyłem bramkę. Radość czułem ogromną. To był dobry nasz mecz – mówił strzelec jedynego gola dla Ruchu w spotkaniu ze Stalą.

– Daniel wykonuje sporą pracę dla zespołu, nie czeka na podania, ale haruje na całej długości boiska. Zasłużył na tego gola, jak nikt inny – dodaje Starzyński.

– Wierzę, że się odblokował i w kolejnych meczach będzie tylko lepiej, zarówno dla niego, jak i całej drużyny.

TD


Na zdjęciu: Piłkarze Ruchu nie wywiązali się z roli faworyta.
Fot. Łukasz Sobala / PressFocus