Z lamusa. Skazani na śmierć za to, że byli Żydami. Tak umierali piłkarze…

Przed wojną nie brakowało w Polsce żydowskich klubów, a co za tym idzie – również i zawodników. Była silna Jutrzenka Kraków, która zaliczyła nawet w 1927 roku jeden sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Była Hasmonea Lwów, która w ekstraklasie wytrzymała dwa lata: 1927 i 1928. W pierwszym sezonie skończyła rozgrywki na 11., a w kolejnym na 13., spadkowym miejscu. Były jeszcze inne kluby skupiające żydowską społeczność, jak Makkabi Kraków czy Makkabi Wilno. Ci drudzy, jako mistrz okręgu wileńskiego w 1938 r., walczyli o awans do ekstraklasy, ale nie dali rady. Wielu zawodników żydowskiego pochodzenia grało też jednak w innych klubach, które w okresie międzywojennym nadawały ton rozgrywkom.

 

Rywale tracili przytomność

Jednym z nich był Zygmunt Steuermann. Ten przedwojenny snajper Hasmonei i Legii wsławił się tym, że został jednym z pierwszych zawodników reprezentacji Polski, który ustrzelił klasycznego hat-tricka. Było to we wrześniu 1926 roku w meczu przeciwko Turcji, który rozegrano na Stadionie im. Marszałka Józefa Piłsudskiego we Lwowie, gdzie na co dzień występowali Czarni. Zakończył się wygraną biało-czerwonych 6:1. Steuermann – rocznik 1899, wychowanek Korony Sambor, a później gracz takich klubów jak Hakoah Stryj –  drugiej połowie lata 20. był czołowym napastnikiem na ligowych boiskach. Swoich rywali przerastał o głowę, albo i dwie, bo miał 183 cm wzrostu. Dla Hasmonei zdobył w dwóch sezonach w ekstraklasie 41 bramek. Po spadku lwowskiego klubu z najwyższej klasy rozgrywkowej występował w Legii, gdzie też trafiał do siatki. Boiskowy pseudonim -„Dusio”.

Niezwykle popularna postać na polskich stadionach – piłkarz o fenomenalnych uzdolnieniach strzeleckich, co wystarczyło na sławę jednego z asów naszego futbolu. Nie przykładał się do treningów, mówiono, że nie lubił biegać po boisku, choć czasami imponował wręcz sprinterskim zrywem, doskonale opanował sztukę egzekwowania rzutów wolnych i karnych z olbrzymią siłą i precyzją. Zdarzało się wielokrotnie, że trafieni takimi pociskami rywale długo odzyskiwali przytomność, niczym po bokserskim nokaucie. Do klasyki przeszło prasowe określenie, że „jak zwykle leniwy Steuermann znów uzyskał w lidze trzy gole”. Najstarszy debiutant, gracz i strzelec w ligowej historii Hasmonei, zdobywca pierwszej bramki i rekordzista klubowy wśród snajperów. Jego pojawienie się w Legii doprowadziło do rozbicia znanego tercetu Ciszewski-Nawrot-Łańko, a w konsekwencji do protestów całej drużyny. Po kilku miesiącach wrócił do Lwowa. Pierwszy w kronikach strzelec gola w lidze dla Legii po 30. urodzinach” – pisze o nim w świetnym opracowaniu „Mistrzostwa Polski. Ludzie, fakty, 1918-1939” znany katowicki dziennikarz i wydawca Andrzej Gowarzewski.

 

Mistrz w „wózkowaniu”

O rok młodszy od Steuermanna był Leon Sperling. Wychowanek Jutrzenki, potem związany i odnoszący sukcesy z Cracovią. Z „Pasami” trzy raz był mistrzem Polski: w 1921, 1930 i 1932 roku. Olimpijczyk z Paryża z 1924.

W 1921 r. piłkarze Cracovii, a wśród nich również Leon Sperling, przebywali na Węgrzech, gdzie rozegrali towarzyskie spotkania z FTC Ferencvaros i MTK Budapeszt. Piłka w wydaniu krakowian przypadła do gustu Madziarom, którzy zaproponowali nawiązanie kontaktów również na szczeblu reprezentacji. Jeszcze w tym samym roku – 18 grudnia – doszło w Budapeszcie do towarzyskiego spotkania Węgry – Polska, pierwszego w historii międzypaństwowych starć biało-czerwonych. Rewanż, rok później, rozegrano w Krakowie. W obydwu meczach wystąpił Leon Sperling, znakomity lewoskrzydłowy, technik najwyższej klasy, wielki indywidualista. Jego specjalnością były precyzyjne podania, mierzone dośrodkowania piłki ze skrzydła na przedpole bramki przeciwnika. Bardzo szybki, zwrotny, trochę jakby nonszalancki, ale pamiętał o efektach. W „wózkowaniu” Sperling był mistrzem nad mistrzami” – pisze o nim w swojej książce „Polska piłka nożnaJózef Hałys.

W barwach Cracovii zaliczył blisko 400 spotkań. Grał jeszcze grubo po trzydziestce. W reprezentacji Polski zagrał w 16 meczach, w których zdobył dwa gole.

 

Najlepszy pomocnik

Innym z asów krakowskiego klubu był Roman Gruenberg, jeden z najlepszych pomocników w dziejach Cracovii. Wychowanek innego żydowskiego klubu spod Wawelu, Hagibora, który potem grał w krakowskiej Sile, żeby w wieku 22 lat, w 1935 roku przenieść się do Cracovii. Z „Pasami” przeżył gorycz spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej, a potem awans i  -w 1937 roku – mistrzowski tytuł. W tamtym sezonie krakowianie zostawili za plecami dwie chorzowskie jedenastki, drugi AKS i trzeci Ruch, najlepszy polski zespół w latach 30. W mistrzowskim sezonie wystąpił w 16 z 18 gier. Zdobył jedną bramkę. Jego brat Józef grał w Jutrzence i Hasmonei Lwów.

 

Sowiecka okupacja

Po wybuchu wojny Sperling i Gruenberg zbiegli z Krakowa do Lwowa, który znalazł się pod sowiecką okupacją. Tam, jak na Górnym Śląsku, piłkarze mogli uczestniczyć w ligowych rozgrywkach. Sowieckie władze okupacyjne na Kresach, na swoją modłę zorganizowały futbolowe życie. Lwów i okolice spotkało to, co polskie piłkarstwo dotknie dziesięć lat później, kiedy u władzy będą komuniści. Kluby zostały zrzeszone w odpowiednich kołach. Pogoń, czterokrotny mistrz Polski, Czarni – inny słynny lwowski klub, przestały istnieć.

– Jak weszli do nas z tą swoją reorganizacją, to nie było wyboru i trzeba było grać tam, gdzie kazali. Piszczewik był klubem z branży spożywczej, Spartak ze spółdzielczej, a Dynamo wiadomo, wojsko i milicja – wspomina 99-letni dziś Stefan Żywotko, wychowanek Zniesieńczanki Zniesienie, który przed wojną trenował w Czarnych. W trakcie okupacji trafił do Piszczewika, gdzie trenerem był właśnie Sperling.

– Tam była cała lwowska, a raczej krakowska elita. „Munio” Sperling dał się poznać jako spokojny człowiek.  Do pomocy miał wielu piłkarzy, którzy razem z nim uciekli do Lwowa. On instruował, prowadził treningi, a grało się wtedy normalne mistrzowskie mecze. „Munio” Sperling był duchem całej tej grupy uchodźców. Potem, jak pod koniec czerwca 1941 do Lwowa wkroczyli Niemcy, nie wszystkim udało się uciec do Rosji. Zdarzyło się, że część z nich została wyłapana – opowiada Stefan Żywotko, po wojnie znany trener szczecińskich klubów, który później przez kilkanaście lat z wielkim powodzeniem, zdobywając tytuł za tytułem, pracował jako szkoleniowiec w algierskim JS Kabylie.

 

Więźniowie lepsi od oprawców

Na stadionie Hasmonei, gdzie grał Piszczewik i gdzie rozgrywano większą część spotkań, wkrótce zorganizowano obóz janowski, w którym zginęło około 200 tys. osób.

– Na całym obszarze okupowanej Polski Żydzi cierpieli katusze pod knutem SS. Nigdzie jednak okrucieństwo nie osiągnęło takiej skali, jak na terenie Galicji i we Lwowiepowie potem Szymon Wiesental, więzień obozu i późniejszy słynny łowca nazistów.

W listopadzie 1941 roku rozegrano tam niezwykły mecz. Więźniowie zmierzyli się ze strażnikami i wygrali 3:1. Nie było happy-endu, jak w słynnym filmie „Ucieczka do zwycięstwa” w reżyserii Johna Hustona, w którym oprócz Sylvester Stallone, Michela Caine czy Maxa von Sydow, zagrali sławni piłkarze, jak Pele, Bobby Moore, Osvaldo Ardiles czy Kazimierz Deyna. W filmie wszystkim więźniom, przy udziale wypełnionego po brzegi przez francuską publiczność stadionu, udało się uciec wprost z piłkarskiego boiska. We Lwowie wszystkich uczestników meczu zamordowano. Wśród nich miał też być były napastnik Hasmonei i Legii Zygmunt Steuermann. W grudniu 1941 roku, rozstrzelany w lwowskim getcie ginie też Sperling.

 

Bez happy-endu…

A Gruenberg? Opowiadał o nim w swojej biograficznej książce „Pół wieku z piłkąKazimierz Górski.

„Zjawił się u nas w domu Grünberg, były gracz Cracovii, a następnie Dynama, kiedy ja występowałem w Spartaku.

– Wyrobimy ci aryjskie papiery, a jak zajdzie taka potrzeba to i przerzucimy do lasu – zaproponował mój ojciec.

– Chciałbym razem z żoną, jesteśmy niedawno po ślubie, bardzo ją kocham – odpowiedział. Ostatecznie ustalono, że wróci po nią, a w międzyczasie pomyślimy, gdzie ich ukryć. Bodajże nazajutrz Niemcy wraz z ukraińską policją przeprowadzili wielką obławę w dzielnicy zamieszkałej przez Żydów, wywożąc wielu z nich, w tym również małżeństwo Gruenbergów, do Oświęcimia” – pisał w swoich wspomnieniach późniejszy znakomity selekcjoner, który, jak Żywotko, pochodził ze Lwowa.

Zginęli też inni piłkarze żydowskiego pochodzenia, jak mający na swoim koncie debiut w biało-czerwonych barwach Zygmunt Krumholz, zawodnik Jutrzenki, Makabi Kraków i Hasmonei, zabity przez Niemców w Samborze; czy Filip Schlaff, który w sezonach 1931-32 zagrał w 17 ligowych meczach Pogoni Lwów i z powodzeniem uprawiał też hokej czy lekkoatletykę. Był jedną z tysięcy ofiar obozu janowskiego.

 

Zobacz jeszcze: Jak to Górnik Zabrze na deski posłał tegorocznego finalistę Ligi Mistrzów

Z lamusa. „Koguty” na deskach

 

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ