Piotr Rzepka: Pozbyć się etykietki bumerangu

Rozmowa z Piotrem Rzepką, trenerem zamieszkałym na stałe w Gdyni, byłym piłkarzem Arki.


Zmiana właściciela to była dla Arki ostatnia deska ratunku?

Piotr RZEPKA: – Raczej tak, bo prezydent Gdyni i władze miasta nie chciały współpracować z poprzednim właścicielem klubu, Dominikiem Midakiem. W działaniach poprzednich władz Arki było za dużo niejasności, dlatego zmiana sternika była jedynym sensownym rozwiązaniem.

Wybór Michała Kołakowskiego jako nowego właściciela był optymalny? A może korzystniejsza byłaby sprzedaż klubu konsorcjum, którego „twarzą” jest były piłkarz Arki, Rafał Murawski?

Piotr RZEPKA: – Przed wybuchem pandemii koronawirusa w mediach były przecieki, że prowadzone są negocjacje z kilkoma podmiotami gotowymi przejąć klub. Ekipdemii storpedowała te rozmowy, ale teraz sprawa znalazła swój finał, oby szczęśliwy. Trudno w tej chwili ocenić, czy konsorcjum, z którym związany jest Rafał Murawski byłoby lepszą opcją dla Arki, czy nie. Owszem, „Muraś” był w przeszłości piłkarzem gdyńskiego klubu, ale to jeszcze niczego nie dowodzi i niczego nie przesądza. Ta sama refleksja przychodzi mi do głowy odnośnie Michała Kołakowskiego. Dla mnie jest w tej chwili stanowczo za wcześnie, by wydać miarodajną opinię. Fakty są takie, że klub drążył kryzys finansowy i organizacyjny, w Arce i wokół niej było bardzo nerwowo. Ta nerwowość z gabinetów działaczy przeniosła się potem na piłkarzy i kibiców.

Piotr Rzepka
Fot. Jakub Kaczmarczyk/PressFocus

Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek zadeklarował wsparcie nowego właściciela Arki. Czy chodzi tylko o wsparcie finansowe i w jakim zakresie?

Piotr RZEPKA: – Wiadomo, że z pustego i Salomon nie naleje. Oczywiście, że chodzi przede wszystkim o pomoc finansową. W poprzednich latach władze miejskie przelewały na klubowe konto Arki kilka milionów złotych rocznie, a przecież podstawą rozwoju każdej firmy, czy klubu sportowego, są pieniądze. Muszą one jednak był właściwie wydawane, a poprzedni właściciel klubu uprawiał wolnoamerykankę w tym względzie.

Nie sądzi pan, że ta pomoc dla klubu będzie mocno spóźniona?

Piotr RZEPKA: – Nie wiem, czy w odniesieniu do Arki bardziej właściwe będzie określenie „kryzys”, czy „rozbicie”, ale żadna pomoc nie będzie w tej sytuacji spóźniona. Bez pomocy miasta wyjście z tego marazmu może nie byłoby niemożliwe, ale na pewno utrudnione. Teraz, z dnia na dzień, możliwości działania władz klubu będą o wiele większe. Gdynia rozwija się szybko i dynamicznie, promocja poprzez mecze w ekstraklasie przynosi miastu spore korzyści. Jeżeli miasto będzie partycypowało w kosztach utrzymania Arki, nieważne w jakim zakresie, to widać perspektywę wyjścia z impasu. Prezydent Szczurek do tej pory dotrzymywał słowa, więc teraz jego deklaracje pomocy klubowi na pewno nie są pustymi frazesami. Prywatni sponsorzy plus miasto – to solidne filary, na których można budować przyszłość.


Przeczytaj jeszcze: Arka rusza w nowy rejs


Piłkarze otrzymali tylko zaliczki na poczet pensji za luty i marzec, za kwiecień w ogóle nie dostali wynagrodzenia. Te zobowiązania klubu powinny być uregulowane w pierwszej kolejności?

Piotr RZEPKA: – To oczywiste. Dotrzymywanie terminów wypłat pensji jest podstawą w każdym wykonywanym zawodzie i w każdym przedsiębiorstwie, nie tylko u piłkarzy i w klubach sportowych. Jeżeli kogoś nie stać na grę w ekstraklasie, to przecież nie ma takiego przymusu. Martwi mnie to, że ci którzy mają najwięcej za uszami próbują teraz odwracać kota ogonem i grają na emocjach szermując hasłami w stylu „w tej trudnej sytuacji piłkarze powinni sobie poradzić, bo przecież zarabiają krocie”. Żeby była jasność – to dotyczy nie tylko Arki. Trzeba być wyjątkowo bezczelnym, by nie płacić zawodnikom przez kilka miesięcy, a potem jeszcze domagać się redukcji kontraktów.

Widzi pan realne szanse, by Arka uniknęła degradacji do I ligi? W 26. kolejkach gdynianie odnieśli tylko sześć zwycięstw, z tego połowę na obcych boiskach…

Piotr RZEPKA: – Arka ma ogromny potencjał, ale trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że sytuacja jest nieprawdopodobnie trudna. Piłkarze wielokrotnie pokazywali na boisku, że ekstraklasa to dla nich bynajmniej nie za wysokie progi. Nie wiemy jednak dokładnie, jakie spustoszenie w ich głowach i mentalności zrobił obecny kryzys. Przez wiele miesięcy byli narażeni na stres, a to ma kolosalny wpływ na postawę na boisku. Z każdej strony dostawali nieprzyjemne sygnały i teraz czeka ich egzamin, jak sobie z tym wszystkim poradzili.

Zmiana trenera wystarczy, by w drużynę tchnąć nowego ducha?

Piotr RZEPKA: – To tylko na papierze jest proste. Przyszedł do Arki trener, który nie zna specyfiki tego klubu, zawodników występujących w drużynie. Ireneusz Mamrot bardzo dobrze radził sobie w Chrobrym Głogów i Jagiellonii Białystok, ale nie wiadomo, jak poradzi sobie w okresie głębokiego kryzysu. Nie wiem, czy w Arce zadziała efekt nowej miotły. Za granicą poznaje się wartość trenera po tym, jak wychodzi z drużyną z kryzysu. W Polsce tego nie wiemy, bo po kilku porażkach trener jest zwalniany. Zatrudnienie trenera Mamrota jest dobrą wiadomością dla działaczy i dziennikarzy, ale czy będzie również dla szatni? Uważam, że ktokolwiek przyszedłby w tej chwili do Arki, to jego angaż jest loterią.

Arka pozostanie ligowym bumerangiem, „kursującym” między ekstraklasą i pierwszą ligą?

Piotr RZEPKA: – To jest kapitalne pytanie. Historia Arki, począwszy od lat 70-tych XX wieku pokazuje, że jest ona w grupie zespołów, które są za silne na pierwszą ligę, ale często za słabe na ekstraklasę. Ta huśtawka nastrojów trwa od wielu, wielu lat. Wydawało się, że zmiany na lepsze nastąpią po zdobyciu Pucharu Polski i Superpucharu. Ludzie związani z klubem pomyśleli wtedy, że może być tylko lepiej i… przeszarżowali. W momentach chwały i triumfów trzeba być podwójnie czujnym, bo szefowie klubów zapominają, że po sukcesie przychodzi kryzys i trzeba być na to przygotowanym. A przede wszystkim mieć przygotowaną receptę, jak z niego wyjść.

Na zdjęciu: Trener Piotr Rzepka nie ma wątpliwości, że tylko przy wsparciu miasta Arka może wyjść z marazmu.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus