PlusLiga. Najtrudniejszy ostatni krok

Zawiercianie stają dzisiaj przed szansą na historyczny sukces. Zwycięstwo nad ekipą z Kędzierzyna-Koźla da im awans do wielkiego finału.


Aluron CMC Warta już raz w takiej sytuacji była. W sezonie 2018/19 w półfinale też po pierwszym meczu w Kędzierzynie-Koźlu prowadziła w serii 1-0. W kolejnych spotkaniach jednak przegrała najpierw u siebie 2:3, a następnie na wyjeździe 1:3 i odpadła z rywalizacji. Ostatecznie zakończyła rozgrywki na czwartej pozycji, przegrywając jeszcze starcie o brąz z Jastrzębskim Węglem.

Tym razem jednak drużyna z Jury Krakowsko-Częstochowskiej jest zdecydowanie bardziej doświadczona. Dawid Konarski, Uros Kovacević i Facundo Conte to gracze z najwyższej półki, zaprawieni w bojach o medale w najważniejszych imprezach światowych, jak igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata.

– Nie jest ważne, czy 3:0, 3:1 czy 3:2, ważne, by wygrywać. Presja jest duża. W sobotę (pierwszy mecz w Kędzierzynie-Koźlu wygrany 3:1 – przyp. red.) popełniliśmy sporo błędów na zagrywce, więc mamy co poprawiać. Zaliczka jest jednak bardzo cenna, drugi mecz gramy teraz u siebie – podkreślił Dawid Konarski, atakujący „Jurajskich rycerzy”.

Zawiercianie zdają sobie jednak sprawę, jak trudne czeka ich zadanie.

– Wiemy, jak klasowym zespołem jest ZAKSA i jak trzeba się napracować, aby ją pokonać, Jeżeli marzy się o wejściu do finału i wygraniu ligi, to trzeba walczyć o każdą piłkę. My to zrobiliśmy i będziemy to robić. Może być nawet 3:2 na przewagi, bylebyśmy wygrali – ocenił Konarski.

– Po zwycięstwie na wyjeździe mamy mecz u siebie. To duży handicap. Kibice nam pomogą. Nie chcę jednak mówić, że na pewno wygramy, bo to jest ZAKSA. Ona do końca będzie walczyć. Musimy rzucić wszystko na szalę, aby zakończyć walkę u siebie – dodał środkowy Miłosz Zniszczoł.

Kędzierzynianie też się odgrażają, że rywalizacja się jeszcze nie zakończyła.

– Na szczęście gramy do dwóch zwycięstw. To nie jest jeszcze koniec. W Zawierciu będzie kapitalne widowisko. Nie złożymy broni. Będziemy walczyć do końca. Damy z siebie wszystko, co mamy i mam wielką nadzieję, że wrócimy do Kędzierzyna na mecz numer trzy – stwierdził Aleksander Śliwka, kapitan ZAKSY.

Szansę na drugi kolejny finał ma Jastrzębski Węgiel. Obrońcy mistrzowskiego tytułu wygrali u siebie pierwsze starcie z PGE Skrą Bełchatów i także potrzebują jeszcze jednego zwycięstwa. Grają jednak w Bełchatowie. Już w pierwszym starciu było jednak gorąco.

– Prawda jest taka, że w dwóch setach musieliśmy gonić wynik, ale tak się poznaje charakter drużyny. Skra miała przewagę, ale my walczyliśmy do końca i to się opłaciło – podsumował Łukasz Wiśniewski, środkowy pomarańczowych.

Czy charakteru wystarczy na „zdobycie” Bełchatowa?

– Mamy bufor bezpieczeństwa w postaci jednego spotkania, ale wiemy, jak groźni u siebie są bełchatowianie, szczególnie w elemencie zagrywki. Postawią wszystko na jedną kartę, ale my będziemy na to przygotowani – zapewnił Wiśniewski.

– Jesteśmy o krok bliżej finału. Jeżeli nie zrobimy drugiego, to nic nam to nie da – dodał Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla.

DZISIAJ GRAJĄ

  • ZAWIERCIE, 17.30: Aluron CMC Warta – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
  • BEŁCHATÓW, 20.30: PGE Skra – Jastrzębski Węgiel

Na zdjęciu: Facundo Conte (z lewej) i Uros Kovacević to filary „Jurajskich rycerzy”. Kibice w nich wierzą najbardziej.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus