Po co ta zabawa?

Większość zespołów ekstraklasy jest już na urlopach. Poza kilkoma wyjątkami – jak m.in. Górnik Zabrze, który jutro podejmie Odrę Opole – reszta stara się zregenerować siły przed okresem przygotowawczym i rundą wiosenną.


Nie wszyscy jednak chcą wypoczywać. Taką taktykę obrała Wisła Płock. „Nafciarze” po całkiem udanej jesieni odpoczywali przez 10 dni, by następnie ruszyć na kilkudniowe tournée po Słowacji. Dopiero po nim piłkarze odpoczną przez miesiąc i w styczniu wrócą do treningów.

Jutro Wisła rozegra trzeci z pięciu zaplanowanych meczów. Nad dwoma poprzednimi chciałoby się spuścić zasłonę milczenia. Najpierw płocczanie zostali zmasakrowani przez MSZK Żylina, która wystąpiła w rezerwowym składzie, a w środę zremisowali z najgorszym zespołem ligi słowackiej, Tatranem Liptovsky Mikulasz. To jedna strona medalu. Druga to kadra, jaka wyjechała na tournée. W niej znalazło się kilku młodych zawodników z drugiego zespołu, a nawet takich, jak Szymon Leśniewski, na co dzień występujący w CLJ-ce do lat 17.

Dla większości z nich to szansa, aby zaprezentować się z dobrej strony i powalczyć o miejsce w kadrze na zgrupowanie w tureckim Beleku, gdzie Wisła uda się na początku stycznia. Trudno jednak znaleźć sens w decyzji Pavola Stano, aby w kadrze na zgrupowanie pojawił się… 36-letni Krzysztof Janus. Oczywiście, nie można mu odebrać doświadczenia w ekstraklasie i pierwszej lidze, ale czy nie lepiej, przy całym absurdzie słowackiego tournée, szukać młodych zawodników z potencjałem?

Być może w szaleństwie płocczan jest metoda. Niewykluczone przecież, że pięć tygodni odpoczynku będzie idealnym rozwiązaniem dla zespołu. Najwyraźniej trener Stano wybrał taką koncepcję, aby sztucznie przedłużyć sezon i przeprowadzić przygotowania według starych, utartych schematów, niezależnych od układu mundialowych rozgrywek. Oby tylko pomysł nie odbił się szkoleniowcowi „nafciarzy” czkawką. W końcu Wisła ma pewne perspektywy, by powalczyć nawet o wicemistrzostwo Polski.


Fot. Adam Starszynski / PressFocus