To było szaleństwo

Po meczu GKS Tychy – Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Kibicom którzy byli na stadionie dziękujemy, a ci którzy nie byli niech żałują – powiedział trener tyszan Dariusz Banasik.


Poziom gry zaprezentowanej przez piłkarzy GKS-u Tychy w poniedziałkowym meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza nie stał na najwyższym poziomie to emocje, jakie przeżyli kibice na trybunach Stadionu Miejskiego na pewno będą tematem dyskusji przez długie zimowe wieczory. Dość powiedzieć, że po przegranej 0:2 pierwszej połowie podopieczni Dariusza Banasika odrobili straty z nawiązką. Najpierw Daniel Rumin skorzystał z prezentu i strzelił kontaktowego gola. Potem w doliczonym czasie gry Wiktor Żytek z karnego i Bartosz Śpiączka głową zadali kolejne ciosy i trójkolorowi zwyciężyli 3:2.

Trener zwątpił

– Na pewno był to szalony mecz – podsumował szkoleniowiec tyszan. – Bardzo emocjonujący do samego końca. Myślę, że nikt się nie spodziewał, że taki będzie obrót sprawy. W swojej karierze trenerskiej rzadko wątpię, ale w przerwie miałem lekkie zwątpienie jeżeli chodzi o to czy zdołamy odrobić straty. Trener z urzędu powinien wierzyć, ale patrząc na to co się działo na boisku, jak przebiegał ten mecz w pierwszej połowie wiedziałem, że nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Dostaliśmy bramki z dwóch rzutów karnych i nasza reakcja w szatni była dosyć mocna, bo tak powinno być.


Czytaj także:


Na drugą połowę w jedenastce GKS-u Tychy wybiegli Wiktor Niewiarowski i Kacper Skibicki. Wyraźnie ożywili bezbarwną grę ofensywną tyszan, którzy przed przerwą nie oddali ani jednego celnego strzału.

– Była też zmiana ustawienia – dodał trener GKS-u Tychy. – Najważniejsze jednak było to, że do samego końca robiliśmy wszystko żeby ten mecz „wyciągnąć”. W końcówce mieliśmy w ogóle jakieś abstrakcyjne ustawienie z Nemanją Nediciem w ataku. Rozciągaliśmy obronę rywali i robiliśmy wszystko co mogliśmy, żeby doprowadzić do wyrównania.

Nie zadowolili się wyrównaniem

Długo wydawało się jednak, że punkty wyjadą do Niecieczy. Zwłaszcza gdy w 88. minucie gry, kiedy sędzia podyktował rzut karny dla tyszan, wezwany przez VAR do ekranu odwołał swoją decyzję. Jednak w 8. minucie doliczonego czasu gry – znowu na ekranie – zobaczył, że zawodnik gości zagrał piłkę ręką w polu karnym i wskazał na „wapno”.

– Futbol jest nieprzewidywalny i jest piękny. W momencie, w którym po karnym wykorzystanym przez Wiktora Żytka w 8. minucie doliczonego czasu gry już zaczęliśmy szanować ten punkt. Jednak nasi piłkarze sięgnęli po więcej – stwierdził opiekun trójkolorowych. – Naprawdę wielkie gratulacje za to, że nie zadowolili się wyrównaniem tylko chcieli wygrać. Oczywiście mogliśmy się narazić na kontrę. Jednak Maciej Kikolski obronił strzał przeciwnika, a my w ostatnich sekundach zadaliśmy ostateczny cios po główce Bartosza Śpiączki.

Należą się gratulacje

– Dlatego jesteśmy zespołem zwycięskim i powiem szczerze, że dla takich właśnie chwil warto przychodzić na stadiony i warto pracować. Mimo, że mecz od samego początku się nam nie układał to zespół pokazał charakter, pokazał moc, pokazał że zasługuje na to, żeby być wysoko w tabeli. Wywalczył, wyszarpał to zwycięstwo i takiego GKS-u Tychy od paru kolejek nie widzieliśmy. Dodatkowo z tego co zobaczyliśmy w meczu z Termalicą kibice powinni być zadowoleni. Naprawdę po końcowym gwizdku piłkarzom należą się gratulacje.

– Oczywiście kibicom którzy byli na stadionie dziękujemy, a ci którzy nie byli niech żałują, bo dawno takiego widowiska nie było. Zapraszamy więc na kolejne mecze. Jesteśmy na pewno bardzo, bardzo zadowoleni. Pamiętamy też o tym, że już niedługo mamy kolejny mecz z bardzo trudnym rywalem w Łęcznej, gdzie pojedziemy osłabieni. Po czwartej żółtej kartce pauzować musi Wiktor Żytek. Marcel Błachewicz ma chyba złamany nos i nie wiem czy 2 grudnia będzie mógł zagrać – zakończył Dariusz Banasik.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Tabela I ligi: