Horror na ekranie

GKS Tychy – Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Niesamowite emocje w meczu kończącym 16 kolejkę I ligi!


Dla tyszan było to spotkanie o awans na podium i zawodnicy Dariusza Banasika pokazali, że potrafią grać o dużą stawkę.

Dwa karne Biedrzyckiego

Jednak w pierwszej połowie to Bruk-Bet Termalica, jak na zespół z doświadczeniem przystało, grał rozważnie i czekał na swoje okazje. W pierwszej połowie zamienił je na dwa gole z rzutów karnych. Za pierwszym razem w 23 minucie goście rozegrali składną i wielopodaniową akcję. W sytuacji sam na sam finalizował Kacper Karasek. Nie zdecydował się jednak na próbę strzału tylko postarał się o to, żeby jak najszybciej dotknąć piłki. Następnie zahaczył nogami o dłonie Macieja Kikolskiego i runął na murawę.

Sędziowie dokładnie przyglądnęli się temu starciu. Po dwóch minutach Paweł Malec nie miał już wątpliwości i nakazał wykonanie rzutu karnego. Wiktor Biedrzycki zdecydował się na płaski strzał w róg bramki. Choć golkiper tyszan wyczuł intencje etatowego egzekutora jedenastek w szeregach niecieczan, to mocno uderzona futbolówka zatrzepotała w siatce.

Drugi taki sam pojedynek kibice zobaczyli w 7 minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy. Tym razem po wrzutce Karaska z rzutu wolnego pojedynek główkowy w polu karny tyszan wygrał Biedrzycki. Próbujący złożyć się do przyjęcia piłki Jakub Branecki został z tyłu zaatakowany przez Nemanję Nedicia. Uderzenie okazało się silne i bolesne, a arbiter znowu wskazał na „wapno”. Chwilę musiało potrwać nim służby medyczne pomogły napastnikowi przyjezdnych zejść z murawy, ale dla Biedrzyckiego nie miało to żadnego znaczenia. Grający w masce na twarzy stoper „Słoni” z zimną krwią wygrał drugi w tym meczu pojedynek oko w oko z Kikolskim. Strzelił w ten sam róg co za pierwszym razem.


Czytaj także:


Gole w doliczonym czasie

Przegrywający 0:2 tyszanie, którzy w pierwszej połowie nie oddali ani jednego celnego strzału, na drugą połowę wyszli z dwoma zmianami w składzie, ale przede wszystkim zmieniło się ich nastawienie. Ostro ruszyli do ataku i zaczęli dochodzić do sytuacji bramkowych, aż wreszcie w 61 minucie skorzystali z prezentu od rywali. Lukas Spenlhofer i Andrij Dombrowśkyj tak niefrasobliwie rozegrali rzut wolny na swojej połowie boiska, że oddali piłkę Danielowi Ruminowi, który samotnie bez problemów wbiegł w pole karne i płaskim strzałem w długi róg nie dał szans Tomaszowi Losce.

Po strzeleniu kontaktowego gola trójkolorowi, napędzeni zmianami dokonanymi przez sztab szkoleniowy, jeszcze mocniej nacisnęli i raz za razem gościli w polu bramkowym konkurentów. W końcu dopięli swego. W 87 minucie nadzieja tyskich kibiców na korzystny wynik odżyła, bo sędzia po starciu Kacpra Skibickiego z Tomaszem Zawijśkyjem podyktował rzut karny, ale wezwany przed ekran cofnął swoją decyzję. Tak samo było w 6 minucie doliczonego czasu, kiedy to arbiter najpierw wskazał na rzut rożny, ale po zobaczeniu akcji w zwolnionym tempie dostrzegł, że Maciej Ambrosiewicz powstrzymując szarżę Jakuba Budnickiego pomógł sobie ręką. Strzał Żytka z „wapna” doprowadził do wyrównania.

To jednak nie był jeszcze koniec meczu, bo GKS atakował dalej i w 13. minucie doliczonego czasu gry dopiął swego! Tym razem Przemysław Mystkowski dośrodkował z rzutu wolnego, a główkujący z 8 metra Śpiączka główką posłał piłkę w okienko i „zamknął” emocjonujące widowisko, które pozwoliło tyszanom awansować na trzecie miejsce w tabeli.


GKS Tychy – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3:2 (0:2)

0:1 – Biedrzycki, 25 min (karny), 0:2 – Biedrzycki, 45+7. min (karny), 1:2 – Rumin, 62 min, 2:2 – Żytek, 90+8 min (karny), 3:2 – Śpiączka, 90+13 min (głową)

TYCHY: Kikolski – Budnicki, Nedić, Dijakovic (89. Dzięgielewski) – Połap (61. Machowski), Żytek, Wojtuszek (89. Mystkowski), Błachewicz (46. Skibicki) – Rumin, Śpiączka, Szpakowski (46. Niewiarowski). Trener Dariusz BANASIK.

BRUK-BET: Loska – Zawijśkyj, Biedrzycki, Spendlhofer, Wacławek (66. Putiwcew) – Radwański, Ambrosiewicz, Dombrowśkyj, Trubeha (75. Poznar), Karasek (75. Fassbender) – Branecki (46. Jakubik). Trener Mariusz LEWANDOWSKI.

Sędziował Paweł Malec (Łódź). Widzów 2588. Żółte kartki: Żytek, Skibicki – Poznar, Radwański, Fassbender.


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl