Podbeskidzie. Biorą to na klatę

Pod Klimczokiem zdają sobie sprawę, że w starciu z Odrą Opole zespół bardziej stracił dwa, aniżeli zdobył jeden punkt.


Gdyby ktoś obejrzał piątkowy mecz Podbeskidzia z Odrą Opole, wyłączając fragment spotkania od 46 do 60 minuty, ten – patrząc na końcowy wynik – nie uwierzyłby, że to spotkanie zakończyło się remisem. W pierwszej odsłonie spotkania, a także przez ostatnie pół godziny tego meczu, Podbeskidzie absolutnie dominowało przeciwnika. Który jednak wykorzystał moment na początku drugiej połowy, strzelił gola i zabrał „góralom” dwa punkty.

– Nie uważam, by słabszy moment na początku drugiej połowy był spowodowany rozluźnieniem – powiedział Piotr Jawny, szkoleniowiec Podbeskidzia. – Rywal przeszedł na inne ustawienie i trochę to trwało zanim się do tego dostroiliśmy. Szkoda, że akurat w tym fragmencie straciliśmy gola. Zareagowaliśmy trzema zmianami. Były okazje, by zdobyć zwycięskiego gola, ale się nie udało – dodał opiekun drużyny spod Klimczoka.

Z całą stanowczością można stwierdzić, że w tym spotkaniu „górale” bardziej stracili dwa, aniżeli zdobyli jeden punkt i sztab szkoleniowy klubu spod Klimczoka ma tego świadomość. – Szkoda tych straconych punktów. Bo przez całą pierwszą połowę i większą część drugiej połowy mieliśmy przygniatającą przewagę.

Trochę rozbawiłem się, słysząc opinie ze sztabu szkoleniowego Odry, że pierwsza połowa była dla nas, a druga dla nich… Wykreowaliśmy ponad 20 sytuacji bramkowych, choć warunki atmosferyczne nie były łatwe. Nie sprzyjały, by strzelać bramki. Czasami zabrakło tej „dobrej murawy”. Wówczas bramek byłoby zdecydowanie więcej. Szkoda jednak, że okazji, które mieliśmy, nie wykorzystaliśmy – powiedział trener Jawny, a na myśli miał m.in. sytuację z 67. minuty meczu.

Po świetnym zagraniu piętą Giorgiego Merebaszwilego, Kamil Biliński stanął przez znakomitą szansą bramkową, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Niemal w każdym przypadku w tym sezonie, kiedy to „Bila” wpisywał się na listę strzelców, miał trudniejsza pozycję, a do siatek rywali trafiał seryjnie. Tym razem się nie udało.

– 10 minut po przerwie Odra poszła wyżej pressingiem i zdobyła bramkę. Chwilę później dokonaliśmy zmian. Przejęliśmy inicjatywę, którą mieliśmy do końca meczu. Nie udało się, mimo kilku bardzo dobrych sytuacji, wygrać tego spotkania. Bierzemy to jednak na klatę i idziemy dalej – to raz jeszcze opiekun bielskiego zespołu, który na przyszłość musi wystrzegać się tego typu zachowań.

Co ciekawe, mimo starty dwóch punktów w piątkowym spotkaniu, Podbeskidzia zaliczyło awans w pierwszoligowej klasyfikacji. Z czwartego na trzecie miejsce. Niemniej jednak strata „górali” do strefy gwarantujących bezpośredni awans do ekstraklasy wzrosła do sześciu punktów. – Mamy jeszcze jedno spotkanie w tym roku. A w przyszłej rundzie kolejnych czternaście meczów. Takie mecze, jak ten z Odrą, się zdarzają, bo taka jest piłka nożna – podkreślił Piotr Jawny.



Trudno powiedzieć, że po wysokich zwycięstwach z Widzewem Łódź i Górnikiem Polkowice, w starciu z Odrą bielszczan spotkał zimny prysznic. Można raczej mówić o nauczce na przyszłość. Nie powinni sobie „górale” więcej pozwolić na tracenie punktów w takich okolicznościach. Z drugiej jednak strony bywały w tym sezonie gorsze, by nie powiedzieć bardziej… frajerskie okoliczności, w których Podbeskidzie gubiło „oczka”. Np. tracąc gole w końcówkach spotkań, z doliczonym czasem gry włącznie.




Na zdjęciu: W wielu trudniejszych sytuacjach w tym sezonie Kamil Biliński się nie mylił. W meczu z Odrą zabrakło… „dobrej murawy”.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus