Czują się oszukani

„Górale” po meczu z Zagłębiem Sosnowiec czują się oszukani przez sędziego. Dwa punkty stracili w jedenastej doliczonej minucie.


Sędzia Patryk Gryckiewicz z Torunia, który ma już na swoim koncie ekstraklasowy debiut – pod koniec zeszłego sezonu – ale najczęściej w ostatnich latach prowadzi mecze zaplecza ekstraklasy, nie będzie zbyt mile wspominany w Bielsku-Białej.

Za co ta kartka?!

Arbiter w sobotni wieczór prowadził starcie „górali” z Zagłębiem. W trakcie spotkania dwa razy musiał skorzystać z VAR-u. Najpierw podyktował rzut karny dla Podbeskidzia, ale odwołał swoją decyzję po tym, jak okazało się, że wcześniej w tej akcji gospodarze przewinili. Później analiza wideo okazała się dla bielszczan bardziej przychylna, bo w pierwszym momencie – przy drugim trafieniu Kamila Bilińskiego – arbiter asystent zasygnalizował spalonego. Tymczasem zagrywającym do napastnika Podbeskidzia był gracz Zagłębia…

Najwięcej emocji, a przede wszystkim kontrowersji, wzbudziła jednak końcówka spotkania. Zaczęło się od tego, że z boiska wyleciał Ezequiel Bonifacio, który drugą żółtą kartkę obejrzał za to, że zdaniem arbitra odkopnął piłkę. Zupełnie inne spojrzenie na tę sytuację miał Dariusz Żuraw, trener Podbeskidzia.

– Chciałbym coś mądrego powiedzieć o tym meczu, ale nie wiem czy potrafię. Bonifacio dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę za to, że podał… zawodnikowi Zagłębia piłkę – powiedział szkoleniowiec „górali”.

– Od tego momentu sędzia się pogubił. Przykro mi, że muszę tak mówić, ale takie były tego konsekwencji – dodał opiekun bielskiego zespołu i trudno jest się z nim nie zgodzić.

Stracili cenne punkty

Podbeskidzie, mimo że grało w osłabieniu, nie miało jakichś większych problemów z rywalem, który nie potrafił stworzyć sobie sytuacji. I pewnie nie padła by wyrównująca bramka, gdyby sędzia nie doliczył do meczu o ponad trzy minuty więcej, aniżeli pierwotnie planował.

– Na tablicy doliczonych było siedem minut. Sędzia doliczył jedenaście… i straciliśmy bramkę po rzucie rożnym, którego nie powinno być, bo nikt z naszych piłki nie dotknął – zapewnia Dariusz Żuraw.

– To boli chłopaków. Straciliśmy dwa punkty, ale moim piłkarzom nie mogę nic zarzucić. To była taka siła wyższa – powiedział obrazowo trener, który po spotkaniu sam obejrzał czerwoną kartkę. Jak sam tłumaczy – nie bardzo wie za co.

– Chciałem podziękować trenerowi Zagłębia. Nie zdążyłem dojść, dostałem czerwoną kartkę – mówi.
Podobnego zdania co trener Podbeskidzia jest Kamil Biliński, kapitan zespołu, który strzelił dwa gole.

– Z Zagłębiem ten mecz powinniśmy wygrać, ale z sędziami już nie. W końcówce tego spotkania zbyt wiele się wydarzyło. Ciężko jest wynaleźć słowa opisujące to, co w nas siedzi. Czujemy się oszukani. Ten punkt nie smakuje w ogóle. Mieliśmy zwycięstwo na tacy, a sędzia doliczył mecz do takiego momentu, aż rywal strzelił wyrównującą bramkę. To ciężkie do zaakceptowania – podkreślił napastnik Podbeskidzia, którego bardzo bolało po meczu to, że nie ma trzech punktów, choć drużyna zagrała dobre spotkanie.

– Mamy coraz lepszą drużynę, która idzie do przodu i rośnie z każdym meczem. Z tygodnia na tydzień buduje się coś fajnego. Mam nadzieję, że nasza ekipa będzie już tylko silniejsza – zaznaczył Biliński, który w tym sezonie ma już na swoim koncie 9 trafień.


Na zdjęciu: Bielszczanie czują się oszukani przez sędziego Patryka Gryckiewicza.
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus.pl