Remis, który nikogo nie zadowala

Podbeskidzie – GKS Katowice. Wszystko, co najlepsze w meczu Podbeskidzia z GKS-em Katowice, działo się na murawie po upływie godziny gry.


Po wysokiej porażce z Lechią Gdańsk kilku zmian w podstawowym składzie dokonał trener Grzegorz Mokry. Jedna z nich wymuszona została zawieszeniem Jana Hlavicy, którego w środku obrony zastąpił jego rodak Martin Chlumecky, a na lewą stronę wrócił Piotr Tomasik. W środku pola kontuzjowanego na jednym z ostatnich treningów Jake Kolenca zastąpił Jakub Kisiel, a na skrzydle w miejsce Maksymiliana Sitka wybiegł dotychczas występujący w roli napastnika Bartosz Bida. Na szpicy desygnowany do gry został debiutujący w podstawowym składzie Haris Kadrić.

Poziom spotkania w pierwszej połowie stał na przeciętnym, żeby nie napisać niskim poziomie. Ustawieni bardzo wysoko na połowie Podbeskidzia goście skutecznie utrudniali rozegranie akcji. A gdy już „górale” zdołali przenieść ciężar gry bliżej bramki Dawida Kudły, prawie cała drużyna GKS-u ustawiona była nie dalej niż na 30. metrze. Pierwszą lepszą akcją kibice zobaczyli dopiero w 17 minucie, gdy po długim rozgrywaniu piłki na połowie GieKSy podaniem do lewej strony ciężary gry przeniósł Michał Janota, a uderzenie głową Maksymiliana Banaszewskiego po dośrodkowaniu Tomasika minęło dalszy słupek bramki.


Czytaj także:


Przed przerwą z prawej strony boiska piłkę przechwycił Bida, który wbiegł w pole karne i podał do Kadricia. Ten przedłużył futbolówkę piętką do Banaszewskiego, ale jego strzał z kilku metrów został zablokowany. Goście odgryźli się w 25 minucie niecelnym uderzeniem głową Jakuba Araka.

Dużo ciekawsza była druga połowa, a właściwie ostatnie 30 minut. „Górale” objęli prowadzenie w 68 minucie. Przed polem karnym piłkę przejął Tomasz Jodłowiec, zagrał na prawą stronę do Mateusza Ziółkowskiego, a młodzieżowiec wypożyczony z Górnika Zabrze zwiódł obrońcę schodząc do środka i zdobył gola płaskim uderzeniem tuż przy krótkim słupku. GKS odpowiedział w 80 minucie wykorzystując fakt, że poza murawą opatrywany był Tomasik. Po dośrodkowaniu z lewego sektora boiska Shuna Shibaty do pustej bramki piłkę wpakował Sebastian Bergier, a dużo uwag przy tym golu można mieć do Daniela Mikołajewskiego.

Do końca spotkania goście mieli jeszcze dwie stuprocentowe sytuacje, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najpierw sam na sam z Patrykiem Prockiem stanął Grzegorz Rogala, ale górą był bramkarz Podbeskidzia. W doliczonym czasie gry w słupek trafił Shibata, zaś po drugiej stronie po dośrodkowaniu w pole karne piłkę przyjął sobie Lionel Abate, którego uderzenie z najwyższym trudem sparował Kudła.

(kab)


Podbeskidzie – GKS Katowice 1:1 (0:0)

1:0 – Ziółkowski, 68 min, 1:1 – Bergier, 80 min (głową).

PODBESKIDZIE: Procek – Ziółkowski, Chlumecky, Mikołajewski, Tomasik (80. Milasius) – Bida (70. Sitek), Kisiel (89. Misztal), Jodłowiec, Janota, Banaszewski (89. Perosević) – Kadrić (89. Abate). Trener Grzegorz MOKRY.

GKS: Kudła – Jaroszek (73. Baranowicz), Jędrych, Komor – Wasielewski (90. Danek), Rogala, Repka. Kozubal – Mak (58. Marzec), Arak (58. Bergier), Błąd (73. Shibata). Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Łukasz Szczech (Warszawa). Widzów 8573. Żółte kartki: Tomasik, Chlumecky – Arak, Jaroszek, Marzec.


Tabela I ligi:


Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus