Podbeskidzie. Jeszcze jest szansa!

Podbeskidzie, by zagrać w barażach o ekstraklasę, musi wygrać z Widzewem w Łodzi i liczyć na to, że Sandecja i Chrobry swoich spotkań nie wygrają.


Podbeskidzie Bielsko-Białą zremisowało 1:1 z Arką Gdynia, a wyniki spotkań innych zespołów walczących o baraże ułożyły się tak, że nadal „górale” mają cień szansy na to, by skończyć rozgrywki w czołowej szóstce. A, co za tym idzie, zagrać w fazie play off walki o ekstraklasę. Pierwszym i najważniejszym warunkiem jest zwycięstwo w ostatniej kolejce w Łodzi z Widzewem, który zajmuje drugie miejsce w tabeli i walczy o to, by bezpośrednio awansować do ekstraklasy.

To jednak nie wszystko. Aby Podbeskidzie wskoczyło na szóste miejsce, to wyprzedzające je bezpośrednio zespoły, czyli Sandecja Nowy Sącz i Chrobry Głogów nie mogą wygrać swoich spotkań. Obie ekipy mają o dwa punkty więcej od bielskiego zespołu.

Jeżeli chodzi i ekipę z Nowego Sącza, to bilans bezpośrednich starć pomiędzy Sandecją, a Podbeskidziem jest równy. Jesienią zespół Dariusza Dudka wygrał w Bielsku-Białej 1:0, a niedawno bielszczanie wygrali w takim samym stosunku w Nowym Sączu. Bilans bramek przemawia jednak za Podbeskidziem i – jeżeli Sandecja nie wygra z Arką Gdynia – nic w tej materii się nie zmieni. Chrobry w ostatniej kolejce zmierzy się z Zagłębiem Sosnowiec, które właśnie zapewniło sobie utrzymanie w I lidze. W tym przypadku Podbeskidzie ma lepszy bilans bezpośredni z Chrobrym, bo pokonało tego rywala w tym sezonie dwa razy.

– Jestem szalonym optymistą. Piłka nożna jest nieprzewidywalna, a nadzieja umiera ostatnia – mówi Mirosław Smyła, trener zespołu spod Klimczoka. – Mecz z Arką, a szczególnie jego druga połowa, był bardzo otwarty. Grały dwa zespoły, które nie kalkulowały, tylko chciały wygrać to spotkanie. Trudno to na gorąco ocenić, ale wydaje mi się, że po przerwie stworzyliśmy nieco więcej sytuacji od rywala. Mieliśmy w ostatnich sekundach gwóźdź, ale młody nie trafił (Marcel Misztal – dop. red.). Szkoda, bo byłoby to ukoronowanie tego meczu. Najwidoczniej jednak na wszystko trzeba pracować dłużej.

Musimy potrafić pozostawić po sobie nie tylko dobre wrażenie, ale też wynik. Nie na tym rzecz polega, by zagrać teraz jeden dobry mecz. Chcemy, aby było ich coraz więcej. Chcemy być zespołem stabilnym, a właśnie to przynosi punkty i dobre miejsce w tabeli – podkreślił szkoleniowiec bielskiego zespołu.

Trener Smyła dodał, że do ostatniego w tym sezonie spotkania jego zespół przygotuje się optymalnie, choć trzeba liczyć się z tym, że nie w pełni kompletny. Problemy z mięśniem przywodziciela ma bowiem Jeppe Simonsen, który nie dokończył spotkania z Arką. – Przygotowujemy się na mecz z Widzewem. Naszym celem jest rozegranie dobrego spotkania. Co to da? Zobaczymy. Przyświeca nam idea zwycięstwa, bo inaczej nie możemy patrzeć na piłkę nożną – zaznaczył Mirosław Smyła, który odniósł się jeszcze do końcówki starcia z Arką.

– Mecz ma to do siebie, że szaleństwo musi trwać. Wtedy finalnie można liczyć na łut szczęścia. Cenię sobie inteligencję piłkarzy. Julio Rodriguez świetnie wyczuł moment i zaproponował coś, co sam chciał zagrać – powiedział Smyła, który skomentował w ten sposób zachowanie środkowego obrońcy swojego zespołu w samej końcówce spotkania. Hiszpański stoper w ostatnich minutach meczu z Arką poszedł do przodu i starał się wspomagać najbardziej ofensywnych graczy Podbeskidzia. Nie przyniosło do bramki, ale za taką postawę należy zawodnika pochwalić. Pokazał bowiem Rodriguez, że bardzo zależy mu na zwycięstwie.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus