Podbeskidzie. Nic nie można powiedzieć

Emocji w końcówce spotkania w Bielsku-Białej, gdzie Podbeskidzie pokonało 2:1 Olimpię Grudziądz, nie brakowało. Najpierw mocno zdenerwowali się niemal wszyscy gracze Podbeskidzia, bo w 80. minucie spotkania, podczas bramkowej akcji dla gości, Jakub Łukowski zagrał piłkę ręką. Ani jednak arbiter główny, ani też jego asystent nie zauważyli przewinienia. Gracz ekipy z Grudziądza pomknął w kierunku bramki i mocnym strzałem pokonał Martina Polaczka.

Sędziowie pozostali niewzruszeni na protesty bielszczan, a po meczu trener Krzysztof Brede precyzyjnie opisał całą sytuację, bo był bardzo blisko niej. – Zawodnik Olimpii zachował się bardzo cwanie. Kornel Osyra, przewracając się, starał się blokować piłkę. Był tam też Filip Modelski. Łukowski zagrał ręką i powstało krótkie zawahanie się w naszych szeregach Gracz rywala to wykorzystał – podkreślił szkoleniowiec bielskiej drużyny. – Dla mnie ta sytuacja była bardzo niezrozumiała. Sędzia liniowy był blisko. Dodatkowo niedaleko znajdował się sędzia techniczny. Byliśmy bardzo zdziwieni brakiem reakcji – stwierdził Krzysztof Brede, który w końcówce spotkania został napomniany żółtą kartką. Jeszcze surowszą karę sędzia Marek Opaliński z Legnicy wymierzył II trenerowi „górali”, Hubertowi Kościkiewiczowi.

– Protestowałem i pewnie zasłużenie dostałem żółtą kartkę. Jednak nielogiczne jest dla mnie to, że piłka wychodzi na aut po mojej lewej stronie, a zawodnik wprowadza ją do gry po… prawej stronie. Dwadzieścia metrów dalej. Nie wiem, dlaczego tak się stało, ale to nie jest ok. Ducha gry w tym nie ma. Piłkarz Olimpii chciał bardzo szybko wyrzucić aut, na co byliśmy przygotowani. Wiedzieliśmy, że nasz rywal tak będzie postępował. Sędzia powinien zwrócić na to uwagę. Ja rozumiem, że zawodnik może przesunąć się o 2-3 metry. Jednak nie o kilkanaście. Protestowałem i przepraszam za swoje zachowanie, ale nikomu nie ubliżałem. Uważam jednak, że arbiter jest od tego, aby panować nad takimi sytuacjami – wyjaśnił swoje zachowanie szkoleniowiec bielskiej drużyny.

„Górale” wrócili na zwycięską ścieżkę

A co z trenerem Kościkiewiczem, który musiał przedwcześnie pomaszerować do szatni? – Hubert również nikomu nie ubliżał. Może trochę ironicznie powiedział „Brawo panie sędzio za decyzje”. I za to dostał czerwoną kartkę. Nie rozumiem tego. Arbitrzy, tak uważam, też powinni rozumieć nasze emocje. Walczymy o punkty. Szczególnie że wszystko działo się w bardzo ważnym i newralgicznym momencie spotkania. Przed sezonem pan Tomasz Wajda, który był sędzią technicznym spotkania z Olimpią, prowadził nam sympatyczne zajęcia, gdzie wszystko nam tłumaczył. Nagle ni z tego, ni z owego, obraził się chyba na trenera Kościukiewicza. Zrozumiałbym tę sytuację, gdyby mój asystent przegiął. Naubliżał sędziom, a teraz sam jest zdziwiony, bo wychodzi na to, że nic już nie można powiedzieć – to kolejny raz trener Brede, który zaznaczył, że podziwia pracę sędziów.

– To bardzo trudna praca. Szybka, dynamiczna. Zawodnicy wymuszają pewne rzeczy, krzyczą. Jest również presja ze strony kibiców. Sam czasem sędziuję moim piłkarzom w grach i wiem, że to nie jest łatwe. Choć mi jest łatwiej, bo piłkarz do mnie nic nie powie, a sędziemu coś tam może powiedzieć. Cóż, chcielibyśmy tego, aby ze strony sędziów było więcej posłuchania nas. Nikt przecież nie chce oszukać. Jesteśmy partnerami na boisku i chcielibyśmy, aby wszystko odbywało się zgodnie z literaturą. Jeżeli piłka wyjdzie w danym miejscu, to niech jest z tego miejsca wprowadzana do gry – zakończył szkoleniowiec Podbeskidzia.

 

Na zdjęciu: Trener Krzysztof Brede ostatni mecz skończył z żółtą kartką. Jego asystent, Hubert Kościukiewicz, z czerwoną.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem