Podbeskidzie. Rozstań (raczej) nie będzie

 

Już w grudniu ub. roku, kilka dni po zakończeniu rundy jesiennej, Podbeskidzie poinformowało, że kontrakt z Kamilem Wiktorskim został rozwiązany za porozumieniem stron.

„Wiktor”, który pod Klimczokiem spędził 2,5 sezonu, w poprzednich rozgrywkach był – w większości – podstawowym zawodnikiem. Latem jednak przegrał rywalizację o miejsce na środku obrony z Kornelem Osyrą i Dmytro Baszłajem. Mało tego, kiedy ukraiński defensor doznał kontuzji, albo też pauzował za nadmiar żółtych kartek, zastępował go nie Wiktorski, ale Aleksander Komor. Były gracz m.in. Zagłębia Sosnowiec wystąpił jesienią tylko w jednym spotkaniu, meczu Pucharu Polski z Pogonią Siedlce. Generalnie rundę spędzał częściej na trybunach aniżeli na ławce rezerwowych. Stąd też decyzja o rozwiązaniu umowy nie była dla nikogo żadnym zaskoczeniem.

Kamil Wiktorski nie był jedynym zawodnikiem, który jesienią praktycznie w ogóle nie grał. Takich piłkarzy było więcej. Z kilku powodów. Między innymi dlatego, że zespół prezentował się stabilnie, a trener Krzysztof Brede specjalnie nie mieszał składem. Mało tego, zmieniał tylko wówczas, kiedy któryś z zawodników doznał kontuzji albo pauzował za kartki.

Stąd też aż pięciu graczy wystąpiło we wszystkich 20 meczach ligowych, a dwóch z nich – wspomniany Osyra i Rafał Figiel – zapisało na swoim koncie komplet możliwych do rozegrania minut, czyli 1800. Co z pozostałymi? Zawsze, kiedy trwa przerwa w rozgrywkach i klubowe władze pracują nad transferami, pojawia się pytanie, kto mógłby dany klub opuścić? I właśnie tak jest teraz w przypadku Podbeskidzia.

Pytanie to, w przypadku „górali”, nie dotyczy grupy młodych piłkarzy, którzy jesienią grali mało. Chodzi o Kacpra Gacha, Jakuba Bierońskiego, Damiana Hilbrychta, Filipa Laskowskiego czy Mateusza Sopoćkę. Żaden z tych zawodników, co udało nam się ustalić, nigdzie się nie wybiera. Są jednak w drużynie trenera Krzysztofa Bredego piłkarze bardziej doświadczeni, którzy – z całą pewnością – chcieliby grać więcej.

Wspomniany już Aleksander Komor wolnej ręki w poszukiwaniu nowego pracodawcy na pewno nie dostanie, bo sztab szkoleniowy go potrzebuje. A co z Michałem Rzuchowskim? Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie zawodnik ten zaliczył 20 ligowych występów w barwach Podbeskidzia. W bieżących rozgrywkach zagrał jedynie w pięciu meczach, za każdym razem wchodząc na boisko z ławki i uzbierał zaledwie 49 minuty. Siłą rzeczy nasuwa się refleksja, czy taki zawodnik jest Podbeskidziu potrzebny? Wszystko wskazuje na to, że tak. Obecnie w klubie nie ma planów, aby z tym akurat zawodnikiem rozwiązać kontrakt. Na pewno zawodnik, który niedawno skończył 26 lat, może się jeszcze Podbeskidziu przydać.

Na zdjęciu: Michał Rzuchowski (w białej koszulce) jesienią grał niewiele, ale z Podbeskidzia zimą raczej nie odejdzie.