Podbeskidzie. Siedem punktów w ciemno

Michał Rzuchowski stracił na początku rundy miejsce w składzie „górali”, ale wrócił do niego w dobrym stylu, choć… mogło być jeszcze lepiej.


Michał Rzuchowski był jednym z nielicznych piłkarzy Podbeskidzia, do którego nie można było mieć pretensji za występy w fatalnej dla „górali” rundzie jesiennej, choć on sam tej części rozgrywek, a szczególnie jej końcówki, na pewno nie będzie miło wspominał.

28-latek, który w tym sezonie zarówno debiutował, jak i strzelił swojego pierwszego gola w ekstraklasie, w ostatnim meczu zeszłego roku, przegranym 1:4 w Płocku, obejrzał czerwoną kartkę. Łącznie w poprzedniej rundzie rozegrał 13 z 14 możliwych spotkań ligowych, a 12 razy wychodził w pierwszym składzie.

Mimo iż był jednym z najwaleczniejszych zawodników Podbeskidzia, w perspektywie wyników osiąganych przez drużynę pod wodzą trenera Krzysztofa Bredego, miał o czym myśleć podczas zimowej przerwy. Bo przecież był członkiem najgorszego zespołu jesieni, a pod koniec rundy był na boisku za każdym razem, kiedy „górale” doznawali kompromitujących porażek.

Byłoby za… słodko

Na inauguracyjny mecz wiosny, z Legią Warszawa, nie wyszedł w pierwszym składzie, na boisku pojawił się z ławki rezerwowych. W starciu z Górnikiem w ogóle nie zagrał i niewielu spodziewało się, że rozpocznie spotkanie z Cracovią w wyjściowym ustawieniu.

Tymczasem trener Kasperczyk zaskoczył i kolejny raz w tej rundzie podjął słuszną decyzję. Rzuchowski był jednym z wyróżniających się graczy na boisku. Zapisał na swoim koncie piękną asystę, a mogło być jeszcze lepiej, ale pomocnik Podbeskidzia nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji.

– Nie mogło być dziś chyba za dobrze, bo byłoby za… słodko – uśmiechał się po meczu w Krakowie Michał Rzuchowski. – Ale powinienem strzelić bramkę. Analizując później tę sytuację wiem, że mogłem jeszcze dogrywać do kolegi. Nie widziałem go jednak, bo byłem skupiony na uderzeniu. Oddałem jednak najgorszy strzał z możliwych. Zazwyczaj szukam dolnego roku, by zmylić bramkarza. Sam nie wiem, co mną kierowało – kręcił głową zawodnik, któremu – mimo niewykorzystanej okazji – przyznaliśmy tytuł gracza meczu w konfrontacji Cracovia – Podbeskidzie.

Na razie należy poczekać, czy taki występ pozwoli Michałowi Rzuchowskiemu na stałe wskoczyć do wyjściowej jedenastki. Teoretycznie tak, ale trener Kasperczyk pokazał w tym sezonie, właśnie przed starciem przy Kałuży, że stać go na niespodziewane rozwiązanie.

Przecież w stosunku do meczu z Górnikiem szkoleniowiec bielszczan zmuszony był dokonać tylko jednej zmiany, bo za kartki pauzował Kamil Biliński. Tymczasem opiekun ekipy spod Klimczoka zrobił aż cztery roszady, zadając kłam stwierdzeniu, że zwycięskiego składu się nie zmienia.

Nie wszystko było dobrze

Takie decyzje szkoleniowca są najlepszym dowodem na to, że dysponuje on dosyć szeroką kadrą, a większa grupa zawodników jest dobrze przygotowana do sezonu. Taki wniosek można wysnuć również po pierwszych trzech meczach wiosny, w których bielszczanie zdobyli 7 punktów.

– Gdyby ktoś przed startem tej rundy powiedział, że po trzech meczach będziemy mieli tyle „oczek”, to brałbym to w ciemno. Oczywiście szanujemy remis z Cracovią, ale z tyłu głowy wiemy, że mogliśmy mieć ich już 9 punktów w tym roku – przyznał Michał Rzuchowski. Owszem, komplet punktów był bardzo realny, gdyby Dominik Frelek w doliczonym czasie gry nie trafił w słupek, a skierował piłkę do pustej brami.

Takie jest jednak życie, czasami trzeba dużo powalczyć, aby wyrwać remis. Patrzymy optymistycznie w przyszłość – dodał kolega Frelka z drugiej linii, który miał pewne uwagi co do meczu z „Pasami”.


Czytaj jeszcze: Czeski wymiar remisu

– Po dobrym początku spotkania wydaje mi się, że zaczęliśmy zbytnio grać w grę Cracovii. Dużo było wysokich piłek, gry na tzw. drugą piłkę czy stałych fragmentów. To jest właśnie ich styl gry. Skupiają się na grze do przodu wysokimi zagraniami. My dobrze o tym wiedzieliśmy, ale daliśmy się im zbyt mocno w to wciągnąć – podkreślił Michał Rzuchowski, który jest świadomy, że nie wszystko podczas meczu w Krakowie było tak, jak być powinno. I bardzo dobrze, że „górale” zdają sobie z tego sprawę.



Na zdjęciu: Michał Rzuchowski (z prawej) w pełni zasłużył na tytuł gracza meczu w starciu jego Podbeskidzia z jego Cracovią.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus