Podbeskidzie. Teraz już trzeba

Terminarz początku sezonu nie należał, jeżeli chodzi o „górali”, do najłatwiejszych. Teraz powinno być ciut prościej. Jednak, by tak się stało, musi być skuteczniej.


Wszyscy, którzy przed rozpoczęciem sezonu zapoznali się początkiem terminarza Podbeskidzia Bielsko-Biała wiedzieli, że o pierwsze zwycięstwo może być – w początkowej fazie sezonu – piłkarzom Krzysztofa Bredego trudno. Na rozkładzie „górale” mieli Górnika Zabrze, Cracovię, Jagiellonię Białystok, Rakowa Częstochowa i Lechię Gdańsk. Zanim ruszyły rozgrywki nieśmiało, ale z optymizmem, spoglądano na domowy mecz z ekipą spod Jasnej Góry, ale zespół Marka Papuszuna mocno zweryfikował zapędy, świetnie rozpoczął sezon i wygrał pod Klimczokiem przekonująco. Kolejnym spotkaniem w kalendarzu, w którym już trzeba grać o pełną pulę – również po to, aby na drugą przerwę kadrową udać się w lepszym nastroju – jest, bez kwestii dla Podbeskidzia, starcie ze Stalą Mielec. Co tu dużo mówić. Nadszedł dla „górali” czas na przełamanie.

Presję mają wszyscy

Niemoc, jeżeli chodzi o zwycięstwa zespołu z Bielska-Białej ciągnie się jeszcze od I ligi. Przypomnijmy, że dwa ostatnie spotkania w poprzednim sezonie „górale” przegrali. A następnie było pięć meczów bez zwycięstwa już w elicie.

– Były w dotychczasowych spotkaniach momenty, kiedy byliśmy skuteczni. Zarówno w ataku, jak i w obronie – powiedział szkoleniowiec zespołu spod Klimczoka.

– Pomiędzy tym pojawiają się jednak proste błędy. Jest ich dużo, stąd też duża ilość straconych bramek. Czasami nie pomaga w tym wszystkim zbieg okoliczności. Jeżeli to wszystko do siebie dodamy, to mamy… 16 straconych bramek. Jesteśmy na to bardzo źli. Wiemy, że tak dalej być nie może. Stąd też poszukiwanie rozwiązań. I sposobu na to, aby Podbeskidzie tylu bramek nie traciło – Krzysztof Brede, od początku tego sezonu, boryka się z tym samym problemem, ale stara się nie szukać wytłumaczeń.

Nie twierdzi, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest np. stres związany z występami w ekstraklasie. Przypomnijmy, że w kadrze „górali” nie ma ani jednego zawodnika, który na tym właśnie poziomie występował w ubiegłych rozgrywkach. Wszyscy powrócili do ekstraklasy po krótszej albo dłuższej przerwie.

– Presja jest zawsze, choć w profesjonalizmie nie powinno się o niej mówić. Ma ją trener, piłkarz, prezes… Mają ją wszyscy, od których coś zależy – podkreśla opiekun bielszczan.

Niepowodzenia przekuć w sukces

Krzysztof Brede, podobnie, jak my, zauważył, że początek – jeżeli chodzi o terminarz – nie był dla jego zespołu łatwy. Oczywiście nie traktuje meczu ze Stalą w kategoriach spacerku, ale przyznaje, że powinno być, chociaż nieco łatwiej.

– Pierwszych pięć spotkań w sezonie graliśmy z bardzo mocnymi przeciwnikami. To drużyny, które mają dobrą, albo bardzo renomę w ekstraklasie. Teraz jest taki mecz, że i my jesteśmy beniaminkiem, i Stal jest beniaminkiem. Na pewno skala trudności nie będzie tak duża, zarówno dla jednej, jak i drugiej drużyny. Zagrają przeciwko sobie ekipy do siebie porównywalne. Spotyka się dwóch beniaminków i każdy będzie chciał rozegrać skuteczne zawody – stwierdził trener Podbeskidzia.
Przypomnijmy, e w ubiegłym sezonie „górale” byli ekipą najlepiej radzącą sobie w I lidze przed własną publicznością. Dobitnie przekonała się o tym, chociażby Stal Mielec, która pod Szyndzielnią przegrała 1:4.


Czytaj jeszcze: Szukajcie, aż znajdziecie

– Gramy u siebie i chcemy pokazać kibicom, że potrafimy wygrywać. Wszystkie dotychczasowe niepowodzenia chcemy przekuć w sukces. Oczywiście do przeciwnika podchodzimy z pokorą, bo wiemy, że zespół z Mielca wygrał ostatni mecz. Jednak bardzo chcemy zdobyć trzy punkty. Cały mikro cykl na to poświęciliśmy. Pracowaliśmy nad pewnymi elementami, które muszą być wdrożone podczas meczu. Wierzę, że to wszystko zaprocentuje. Plan i chęci to jedno, ale rywalizacja na boisku spowoduje, czy będziemy mieli dobry wynik – przesądza opiekun bielskiego zespołu.


Wzmocnienie z Ukrainy

Siergiej Mjakuszko, 27-letni skrzydłowy, podpisał wczoraj roczny kontrakt z Podbeskidziem, z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. Zawodnik ten, który najlepiej czuje się na prawej stronie boiska, ma za sobą m.in. 80 występów w ukraińskiej ekstraklasie, w barwach Obołonu Kijów, Howerli Użgorod, Dynama Kijów (4 mecze), Worsklej Połtawy i Karpat Lwów. Poprzedni sezon spędził w hiszpańskiej II lidze i zaliczył 16 występów w barwach CD Alorcon. W sierpniu rozstał się z tym klubem i był wolnym zawodnikiem.


Na zdjęciu: Krzysztof Brede doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że mecz ze Stalą Mielec jest dobrym starciem na przełamanie.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus