Niepotrzebna nerwówka

Podbeskidzie przez całe spotkanie kontrolowało mecz z Zagłębiem Sosnowiec, ale jeden błąd w doliczonym czasie gry sprawił, że goście złapali kontakt. W nerwowej końcówce wynik nie uległ już zmianie i drużyna Grzegorza Mokrego świętuje pierwszą wygraną w sezonie.


„Górale” w meczu z Zagłębiem powrócili do ustawienia z czwórką obrońców, a w składzie Piotra Tomasika i Marcela Misztala zastąpili Mateusz Ziółkowski i Tomasz Jodłowiec. Gol otwierając spotkanie padł już w 5 minucie, gdy po wyłapanym dośrodkowaniu szybko grę wznowił Patryk Procek. O ile rajd Bartosza Bidy zakończył się zablokowanym uderzenie, a dobitka Jaki Kolenca została obroniona, to piłka spadła wprost pod nogi Maksymiliana Banaszewskiego, który przytomnie wyłożył ją niepilnowanemu Maksymilianowi Sitkowi i Podbeskidzie mogło świętować prowadzenie.

Goście kilka minut później mieli dobrą okazję, by skontrować Podbeskidzie, ale Dean Guezen uderzając z woleja z 14 metrów skupił się na silę i jego strzał poszybował wysoko nad poprzeczką. Kolejną stuprocentową sytuację gospodarze zmarnowali w 22 minucie. Najpierw w poprzek boiska zagrał Joel Valencia, w czym połapał się Sitek, który ruszył prawą stroną boiska w kierunku bramki i wypatrzył wbiegającego w pole karne Janotę. Kapitan gospodarzy otrzymał świetne podanie na ok. 14 metrze, ale jego dwa strzały obronił Kos. Pięć minut później Janota dośrodkował z rzutu rożnego, ale uderzenie nogą niepilnowanego na ósmym metrze Martina Chlumecky’ego zostało zablokowane. Po ponad półgodzinie gry przebudziło się Zagłębie – w 34 minucie po dośrodkowaniu w pole karne główkę Kamila Bilińskiego sparował Procek.


Czytaj także:


Pierwszy kwadrans po przerwie toczył się pod dyktando Zagłębia, które z większą ochotą do gry wyszło z szatni. Goście długo utrzymywali się przy piłce, ale nie przekładało się to na klarowne sytuacje strzeleckie. Po godzinie gry na ok. 22 metrze przed własną bramką Valencia faulował Ziółkowskiego, do piłki podszedł Janota, ale jego strzał po trafieniu w mur wyszedł na rzut rożny. Po kilkudziesięciu sekundach dośrodkowanie z narożnika Kolenca na bramkę głową zamienił Daniel Mikołajewski. W 72 minucie powinno być po meczu, gdy po kolejnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę z linii bramkowej po strzale głową Chlumecky’ego wybił obrońca, a dobitkę zza pola karnego Kolenca instynktownie nogami odbił Kos.

W końcówce dwie sytuacje strzeleckie zmarnował Bida, a po stronie Zagłębie strzał z ok. 25 metrów Juana Camary trafił w poprzeczkę. Gdy wydawało się, że Podbeskidzie zmierza po wygraną, w doliczonym czasie gry sędzia po analizie VAR podyktował rzut karny dla gości po faulu Mikołajewskiego. Kontaktowego gola zdobył Marek Fabry. Miał jednak przy tym dużo szczęścia, bo piłka po jego strzale odbiła się od słupka i… Procka nim wpadła do bramki. Goście rzucili się jeszcze do ataku, ale wynik nie uległ zmianie.

(kab)

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Zagłębie Sosnowiec 2:1 (1:0)

1:0 – Sitek, 5 min, 2:0 – Mikołajewski 61 min (głową) – 2:1 Fabry, 90+4 min (karny)

PODBESKIDZIE: Procek – Ziółkowski (84. Tomasik), Hlavica, Mikołajewski, Chlumecky – Sitek (67. Simonsen), Jodłowiec, Kolenc (84. Kisiel), Janota (90. Misztal), Banaszewski (90. Michał Stryjewski) – Bida. Trener Grzegorz MOKRY.

ZAGŁĘBIE: Kos – Dalić (79. Bonecki), Bykov, Jończy, Pavić (50. Bębenek) – Caliński (67. Ryndak), Rozwandowicz, Valencia, Guezen (67. Camara), Zielonka (79. Fabry) – Biliński. Trener Krzysztof GÓRECKO.

Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 4007. Żółte kartki: Dalić, Biliński – Banaszewski, Bida, Chlumecky, Ziółkowski, Hlavica, Procek, Mikołajewski.

Piłkarz meczu Jaka Kolenc.


Tabela I ligi:


Fot. Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus