IV liga śląska Grupa I. Widowisko godne derbów

Podlesianka Katowice – Rozwój Katowice. Na trybunach siedzenia wypełnione niemal do ostatniego miejsca i głośny doping dla obu zespołów. A na boisku – wysoki jak na tę klasę rozgrywkową poziom. Emocje i dramaturgia do ostatnich sekund.


Derby Katowic między Podlesianką a Rozwojem znów trzymały w napięciu do końcowego gwizdka. Były świetną reklamą IV ligi śląskiej. – To było widowisko godne derbów. Rozmawialiśmy, że może to być spotkanie bardziej szachowe; że jedni i drudzy będą chcieli się przede wszystkim „okopać” oraz kontrować. Okazało się jednak, że było żywe, otwarte, ze zmianami akcji – przyznawał Dawid Brehmer, trener Podlesianki. I jeden licznego grona tej części gospodarzy, mającej w CV grę w Rozwoju. Przechodziło przez niego aż 13 z 24 zawodników stanowiących kadrę zespołu z Sołtysiej. Nie dziwiło, że gdy w 3 min doliczonego czasu Daniel Pasze podniósł ręce bynajmniej nie w geście triumfu, co szacunku i przeprosin. Derby skończyły się tak, jak można się było spodziewać – 5. z rzędu wygraną Podlesianki i 4. kolejną porażką Rozwoju. Nim jednak zapadł werdykt, wydarzyło się wiele.

Gospodarze od początku mieli przewagę, udokumentowali ją bramką Mateusza Wacławskiego i wydawało się, że kontrolują mecz. Goście, którzy z Asnyka mają na Sołtysią ledwie 5 kilometrów i… dwie ulice – Armii Krajowej oraz Chryzantem – wyrównali po akcji Daniela Kaletki i strzale na raty Igora Rogowskiego, a tuż przed przerwą mieli idealną okazję na objęcie prowadzenia. Artur Tomanek sfaulował w polu karnym Cezarego Ziarkowskiego, ale błyskawicznie się zrehabilitował, świetnie broniąc nie tak złe uderzenie z „wapna” Patryka Gembickiego. Gembicki, najlepszy dziś snajper Rozwoju, w seniorskiej piłce wykorzystał 17 z 17 rzutów karnych. Pierwszą pomyłkę zanotował tydzień wcześniej w Myszkowie, a drugą – w sobotnich derbach. Obie okazały się bardzo kosztowne.


Czytaj także:


W II połowie przyjezdnych spotkało potrójne nieszczęście. Najpierw w pełni zasłużoną drugą żółtą kartkę za faul w środku pola ujrzał Ziarkowski, osłabiając zespół, choć gotowy do wejścia za niego był już Mateusz Draga. Rozwój dzielnie bronił się w dziesięciu, mając między słupkami niesamowitego Bartosza Golika, pytanego przez miejscowych kibiców po derbach „Czemu nie grasz w wyższej lidze?”. W końcówce sprawy dodatkowo pokrzyżowała kontuzja kolana Oliwiera Kwiatkowskiego, opuszczającego murawę ze łzami, aż w doliczonym czasie, po akcji Dawida Pasieki i strzale Paszka, Podlesianka rzuciła sąsiada na deski. – W drugiej połowie systematycznie kruszyliśmy mur Rozwoju – przyznawał trener Brehmer, a goście martwili się urazem Kwiatkowskiego, ale i zagrzewali do boju na pięć ostatnich tegorocznych kolejek.

– Jestem mocno zbudowany postawą tej grupy młodych ludzi. To nieliczne w Polsce projekty, by klub taki jak nasz grał wychowankami, starał się stworzyć coś z własnych chłopaków, co przy tak dużej konkurencji na Śląsku nie jest łatwe. Gratuluję całej ekipie Podlesia. Wykonuje się tam fajną robotę, są kibice, piękne boisko… Oby więcej takich klubów – mówił Rafał Bosowski, szkoleniowiec Rozwoju, dekadę temu prowadzący Podlesiankę do historycznego awansu do IV ligi.

Wojciech Chałupczak


Podlesianka Katowice – Rozwój Katowice 2:1 (1:1)

Bramki: Wacławski 21 – głową, Paszek 90+3 – Rogowski 34.

PODLESIANKA: Tomanek – Żemła, Kopeć, Renner, Wacławski, Winiarczyk, Niesyto (84. Pasieka), Grzeszczyk, Nowotnik (80. Rosiński), Paszek (90+6. Gasz), Jarnot (90+6. Taradaj). Trener Dawid BREHMER.

ROZWÓJ: Golik – Haładyń, Kunka, Skroch, Kaletka (75. Cieślar), Ziarkowski, Rogowski, Kwiatkowski (82. Myśliwczyk), Jastrzembski (86. Wroza), Zieliński (65. Draga), Gembicki. Trener Rafał BOSOWSKI.

Sędziował Paweł Dziopak (Lędziny). Widzów 350. Żółte kartki: Żemła – Ziarkowski czerwona Ziarkowski (62, druga żółta).


Fot. Rozwój Katowice