Ligowiec. Oblicza metamorfozy

Jak reagować na miażdżącą, choć zasłużoną, krytykę? Jeżeli jakikolwiek zespół będzie poszukiwał recepty na błyskawiczne powstanie z kolan, powinien wykupić korepetycje u piłkarzy Warty Poznań. Przed tygodniem – w meczu z Cracovią – podopieczni Dawida Szulczka nie potrafili oddać celnego strzału na bramkę przeciwnika, teraz rozbroili ŁKS, chociaż trudno mówić o kanonadzie strzeleckiej. Trzy celne strzały w zupełności jednak wystarczyły, by zdobyć dwa gole i zaksięgować komplet punktów.


Co spowodowało metamorfozę drużyny z Wielkopolski? Być może zadziałał automat z serii „Jak mnie ktoś wkurzy do granic wytrzymałości, to tak, jakby poderżnął sobie gardło”. Wprawdzie to nie piłkarze ŁKS-u doprowadzili zawodników Warty do białej gorączki, ale to oni zebrali owoce żądzy rewanżu. Po końcowym gwizdku arbitra poznaniacy rozkoszowali się zasłużonym sukcesem jak mruczący z zadowolenia kocur.

Koniecznie trzeba docenić czwarte z rzędu zwycięstwo Śląska Wrocław. Dzięki takiej serii trener Jacek Magiera mógł wziąć głęboki oddech, bo w połowie sierpnia jego podopieczni byli „czerwoną latarnią” tabeli, a ich zdobycz była porażająca. Tak bowiem należało skwitować jeden punkt, który udało im się zaksięgować. W tamtym czasie, po porażce ze Stalą Mielec, rzut oka na twarz któregokolwiek piłkarza Śląska odstraszyłby każdego agenta ubezpieczeniowego, który chciałby im sprzedać polisę na życie. A teraz? W ich oczach można dostrzec wyłącznie obraz plutonu egzekucyjnego. Najbardziej z przerwy w rozgrywkach cieszą się chyba piłkarze beniaminka z Niepołomic, licząc na to, że w ciągu dwóch tygodni wysoka forma wrocławian po postu z nich „wyparuje”.

Nie chciałbym być teraz w skórze trenera Pogoni, Jensa Gustafssona. Ani kibice „Dumy Pomorza”, a tym bardziej jej piłkarze, nie przywykli do roli chłopca do bicia. Czwarta porażka z rzędu to nie wypłata „z liścia”, ale sierpowy, który trafił w szczękę. Dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach ligowych spadła „portowcom” z nieba niczym manna.


Czytaj także:


Kołem ratunkowym ma być dla Pogoni nowy bramkarz, którego zakontraktowano w poniedziałek. Rumun Valentin Alexandru Cojocaru zastąpi przesuniętego do rezerw Chorwata Dantego Stipicę, ale czy będzie lekarstwem na wszystkie problemy? Pogoń katastrofalnie prezentuje się w ofensywie, a zaledwie trzy gole zdobyte w sześciu meczach mówią same za siebie. Jest to pokłosie słabszej formy Kamila Grosickiego, który do tej pory nie strzelił ani jednego gola i nie ma żadnej asysty! Czy odblokuje się w najbliższych meczach reprezentacji Polski? O ile oczywiście w nich wystąpi…

Na włosku wisi również posada szkoleniowca Widzewa, Janusza Niedźwiedzia. Siedem punktów na tym etapie rozgrywek nie zaspokaja ambicji i oczekiwań klubowych decydentów, jak również kibiców i samych piłkarzy. W kuluarach spekulowano, że miałby go zastąpić Daniel Myśliwiec, który do baraży doprowadził I-ligową Stal Rzeszów, a wcześniej był analitykiem w Legii Warszawa. Łódzkim działaczom na razie sugeruję wstrzemięźliwość, bo pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł.


Na zdjęciu: Podopieczni Dawida Szulczka mogli cieszyć się z zasłużonego zwycięstwa.
FOT. ARTUR KRASZEWSKI /APPA/