Bez prawa na remis

Ruch Chorzów zaskoczył Raków odważnym wyjściem na mecz, ale przez liczne błędy zaliczył kolejną porażkę. – Rywale w ekstraklasie będą wykorzystywać wszystkie niedociągnięcia – podkreślił Tomasz Wójtowicz.


Starcie 14-krotnego mistrza z mistrzem aktualnym było wieloaspektowe. Dla Ruchu wszystko zaczęło się idealnie, bo dzięki efektywnemu pressingowi udało się zmusić Raków do błędu, który poskutkował otwierającym golem Tomasza Wójtowicza.

– Plan był taki, żeby zacząć mocno i wysoko wyjść na Raków. To się udało – podkreślił młodzieżowiec „Niebieskich”, dla którego był to moment szczególny. 19-latek zdobył bowiem swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie, czym uwieńczył dobre indywidualne występy, które – mimo formy zespołu – udało mu się notować.

Podcięło skrzydła

Zdobycie trzech bramek na pewno mogło Ruch cieszyć, co docenili zresztą obecni w – prawie – komplecie kibice. Fani w Gliwicach na pewno się nie nudzili, bo 8 trafień nie ogląda się w ekstraklasie codziennie. Piłkarze i sztab nie podchodzili jednak do tego z podobnym entuzjazmem. Koniec końców chorzowianie zanotowali 7. spotkanie bez zwycięstwa i bez niespodzianki spadli na ostatnie miejsce w tabeli. W sezonie wygrali tylko raz, końcem lipca z ŁKS-em, a podobnie zły bilans mają jedynie Korona (tyle samo punktów co Ruch) oraz remisujący prawie wszystko Piast.

– Udało się wyjść na prowadzenie, ale przegrywamy i kolejny raz jesteśmy bez punktów – zauważył trener Jarosław Skrobacz.


Czytaj także:


– Robimy cały czas wszystko, żeby była w nas pewność siebie, żeby nie tracić wiary w to, co się robi. Możemy znaleźć mnóstwo pozytywnych rzeczy w tym spotkaniu, ale jeśli tracimy pięć bramek, nie mamy prawa nawet zremisować – stwierdził bezlitośnie szkoleniowiec.

– Popełniliśmy dużo błędów w obronie i skończyło się to trzeba szybkimi bramkami dla Rakowa, a to już nie był nasz plan. Podcięło nam to skrzydła, a czwarta bramka również padła w złym momencie, bo zaczynaliśmy wtedy grać lepiej. Niestety, nie udało się już wyciągnąć remisu. Raków jest bardzo dobrą drużyną i bezwzględnie wykorzystał nawet najmniejsze nasze błędy w defensywie, których było kilka. Musimy być gotowi na to, że w ekstraklasie rywale będą wykorzystywać wszystkie nasze niedociągnięcia. Tak też było w tym przypadku – skwitował Tomasz Wójtowicz.

Pięć razy źle

O tych szybko strzelonych golach trzeba rzecz jasna mówić w kontekście Dawida Drachala, który przede wszystkim dzięki słabościom Ruchu skompletował hat tricka już w pierwszej połowie. Łukasz Zwoliński nie należy do demonów szybkości, ale mimo tego wygrał pojedynek biegowy z Pawłem Baranowskim i oddał strzał, który dobić mógł częstochowski młodzieżowiec („zdrzemnął się” nieco Wójtowicz, który mógł zareagować szybciej). Druga bramka padła po „pustym przelocie” Michała Buchalika, a trzecią można określić mianem kompromitacji – bo akcja Rakowa w praktyce już się zakończyła, ale Baranowski kopnął piłką w Macieja Sadloka, dzięki czemu Drachal mógł umieścić ją w siatce.

Dwa kolejne trafienia aż tak „indywidualne” nie były. Czwarte to bierność całej drużyny przed polem karnym, a piąte – show Władysława Koczergina, który „wkręcił” w murawę Szymona Szymańskiego oraz Sadloka. Ruch Chorzów nie poddał się. Pchany dopingiem ruszył do przodu, za co należy go pochwalić, ale o wyniku zadecydowała mizerna obrona.

– Jesteśmy drużyną, której walki nie można odmówić. W każdym meczu staramy się nadrabiać niedociągnięcia determinacją. Chcieliśmy, aby tym razem było podobnie, ale nie udało się zdobyć punktu – powiedział Tomasz Wójtowicz.


LICZBY

  • 8 GOLI w meczu Ruchu Chorzów padło w niedzielę po raz pierwszy od blisko 4 lat. Wówczas, 16 listopada 2019 roku, „Niebiescy” pokonali LZS Starowice Dolne 7:2. Było to jeszcze na poziomie III ligi, świeżo po spadku, w rozgrywkach, które zostały przerwane z powodu covida. Z aktualnej drużyny Ruchu tamto spotkanie pamiętają Tomasz Foszmańczyk, Konrad Kasolik. A także strzelający wówczas gole (i asystujący) Patryk Sikora i Mateusz Bartolewski.
  • 3 ZDOBYTE BRAMKI nie dały Ruchowi choćby punktu po raz pierwszy od 27 sierpnia 2017 roku. Wtedy, jako spadkowicze z ekstraklasy, chorzowianie przegrali w Chojnicach z Chojniczanką 3:4. Emocji wówczas nie brakowało, choć do przerwy… był bezbramkowy remis. Potem Ruch wyszedł na prowadzenie, ale do 91 minuty przegrywał 1:3. Na przestrzeni niecałych dwóch minut wyrównał, lecz w 93 minucie… Chojniczanka strzeliła na 4:3 i wygrała. Z kolei ostatni mecz Ruchu z 3 zdobytymi bramkami, ale tylko zremisowany, to zeszły sezon i marcowe spotkanie z ŁKS-em.

Na zdjęciu: Pierwsze ekstraklasowe trafienie Tomasza Wójtowicza nie pomogło Ruchowi w przełamaniu serii bez wygranej.
Fot. Marcin Bulanda/Press Focus