Dzień do zapamiętania

Dawid Drachal jest na ustach kibiców w całej piłkarskiej Polsce.


Skompletować hat tricka to rzecz w futbolu nie lada. W bieżącym sezonie ekstraklasy ta sztuka udała się tylko Tomaszowi Pekhartowi, który w inauguracyjnej kolejce trafiał do siatki ŁKS-u. Teraz drugim „hattrickowcem” został Dawid Drachal, dokonując tego w sposób wyjątkowo efektowny.

Nie co weekend

Wspominaliśmy już, że ostatnim tak młodym zdobywcą trzech bramek w jednym meczu ligowym był Marcin Kuźba. Napastnik jesienią 1995 roku notował strzelecką serię w Górniku Zabrze, czego kulminacją było spotkanie z ŁKS-em 21 października, wygrane 3:2 właśnie dzięki bramkom młodziana. Krótko potem Kuźba otrzymał nawet szansę debiutu w reprezentacji Polski (mecz eliminacji ME z Azerbejdżanem), co jednak – zdaje się – obecnie Drachalowi jeszcze nie grozi.

– Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że strzelę trzy gole. Zapamiętam ten dzień na długo, bo hat tricka nie kompletuje się co weekend i bardzo się z tego cieszę. Na ten moment najważniejsze jest jednak dla mnie to, że trzy punkty trafiły do Częstochowy, że wynik drużynowy jest pozytywny. Oczywiście jestem zadowolony z moich bramek. Trzeba się jednak skupić na kolejnym meczu z Lechem i także stamtąd wywieźć komplet punktów – zszedł na ziemię Drachal, zapowiadając przy okazji zaległe spotkanie z poznańskim „Kolejorzem”, które zgodnie z terminarzem miało zostać rozegrane pod koniec sierpnia w ramach 6. kolejki. Ostatecznie przełożono je na najbliższy czwartek (pierwotnie była mowa o środzie), kiedy Raków wyeliminował Florę Tallinn, zapewniając sobie tym samym prawo gry w fazie play off eliminacji europejskich pucharów. Mecz z Lechem planowo miał się odbyć, jak się później okazało, pomiędzy spotkaniami o Ligę Mistrzów z Kopenhagą.

Najsprytniejszy

– Miałem taki dzień, że piłka mnie szukała, to chyba najlepsze określenie. To fantastyczne uczucie. Na pewno nie grałem jeszcze w spotkaniu z tak dużą liczbą bramek. Myślę, że dla kibiców był to fajny mecz do zapamiętania, ale to już przeszłość. Trzeba też powiedzieć, że Ruch postawił ciężkie warunki, bo sam wynik mówi, że był to wyrównany pojedynek. Wykorzystaliśmy sytuacje, które mieliśmy, a stracone przez nas bramki zostaną przeanalizowane i wyciągniemy z nich wnioski – komentował Drachal wygraną Rakowa 5:3.


Czytaj także:


Choć przy wszystkich swoich trafieniach pochodzący z Radomia zawodnik miał dużo szczęścia, trzeba podkreślić spryt, jakim się wykazywał. To warte podkreślenia, bo Drachal w trakcie niedzielnego meczu miał zaledwie 18 lat, 7 miesięcy i 24 dni! To zawodnik urodzony w 2005 roku, a takich niewielu występuje nawet w najmocniejszych ligach Europy.

Potrzebne minuty

Dla Rakowa jego „wystrzał” to dobra wiadomość. Jeśli Drachal wykorzysta swój występ w Gliwicach jako fundament do dalszego rozwoju, skorzystać w Częstochowie mogą na tym wszyscy. Klub zapłacił za niego Miedzi Legnica ok. 600 tys. euro, co spotkało się latem z niemałym zaskoczeniem. Skrzydłowy grał w barwach dolnośląskiego zespołu regularnie, od 13 lutego i 20. kolejki zaliczając komplet meczów, choć w mniej więcej połowie z nich był wchodzącym z ławki. Pokazywał spory potencjał, ale taka kwota była niespodziewana.

Był to pewien sygnał, że Raków chce poprawić swoją sytuację z młodzieżowcami, którzy w mistrzowskim sezonie nie odgrywali w jego szeregach właściwie żadnej roli. „Medaliki” były przecież jedynym klubem, który musiał zapłacić karę za niewypełnienie limitu 3000 minut. Początkowo jednak Drachal nie pojawiał się nawet w składzie Rakowa. Na 9 gier w europejskich pucharach tylko 2 razy usiadł na ławce (z Arisem), a zadebiutował dopiero w 5. kolejce ekstraklasy ze Stalą Mielec. Od tamtej pory w lidze gra regularnie, w 3 z 4 meczów wybiegał od początku, zaliczył 243 minuty, z Ruchem po raz pierwszy zagrał pełne 90 minut. Teraz okaże się, czy Drachal na stałe wskoczył do ligowej jedenastki Rakowa, która potrzebuje go do wypełnienia limitu, chociaż… nawet jeśli zagra wszystko do samego końca i tak nieco minut mistrzom Polski zabraknie. Prócz niego jedynym młodzieżowcem, który zaliczył w Częstochowie jakieś minuty, jest rezerwowy bramkarz Kacper Bieszczad.


Na zdjęciu: Dawid Drachal to drugi piłkarz w tym sezonie ekstraklasy, któremu udało się skompletować hat tricka.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus