Podsumowanie sezonu – Śląsk Wrocław i powtórka z historii

Ekstraklasa zakończyła już rozgrywki. Pora więc podsumować sezon. Śląsk Wrocław długo nie był pewien swojej przyszłości w ekstraklasie.


Come back trenera Jacka Magiery uratował klub z Oporowskiej przed degradacją w otchłań Fortuna 1. Ligi. W sezonie 2021/2022 Śląsk Wrocław utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie zapewnił sobie dopiero w przedostatniej kolejce, remisując 1:1 na wyjeździe ze Stalą Mielec. Historia powtórzyła się w minionym sezonie. „Nad kreskę” zespół trenera Jacka Magiery wyskoczył dopiero po przedostatniej kolejce, dzięki wygranej na własnym boisku 4:2 z Miedzią Legnica.

Podsumowanie sezonu – Śląsk Wrocław sięgnął po ostatnią deskę ratunku

W ostatniej kolejce najbardziej zagrożone Wisła Płock i Śląsk solidarnie przegrały swoje mecze. Dzięki temu nie doszło do przetasowań w ligowej tabeli i wrocławianie pozostali w elicie na następny sezon.

Nim ruszył sezon 2022/2023 Śląsk Wrocław pożegnał trenera Piotra Tworka (pensję musiał mu płacić do końca czerwca tego roku). W jego miejsce zatrudnił Ivana Djurdjevicia, który bardzo dobrze radził sobie w Chrobrym Głogów i wyścig o awans do ekstraklasy przegrał z Koroną Kielce dosłownie na ostatniej prostej. Spodziewano się, że pod wodzą Serba zielono-biało-czerwoni nie będą mieli takich kłopotów, jak w poprzednich rozgrywkach. W praniu okazało się, że były to li tylko pobożne życzenia, bo proza życia okazała się bardziej brutalna.

Początek zmagań był nawet obiecujący, remis na wyjeździe z Zagłębiem Lubin, wygrana na własnym boisku z Pogonią Szczecin, jakby nie patrzeć brązowym medalistą poprzedniego sezonu. Ale to były tylko miłe złego początki. W trzecim podejściu Śląsk przegrał z Koroną Kielce, potem remis z Widzewem i zwycięstwo w Poznaniu z Lechem. Drużyna z Oporowskiej grała w kratkę, a seria dwóch-trzech zwycięstw z rzędu była dla niej nieosiągalna. Udało się dopiero na finiszu rozgrywek, gdy opiekę nad zespołem przejął Jacek Magiera. Wówczas „ofiarami” wrocławian były Wisła Płock (3:1) i Miedź Legnica (4:2).

Na półmetku rozgrywek sytuacja Śląska nie wyglądała jeszcze najgorzej. Zespół Ivana Djurdjevicia zajmował w tabeli 11. miejsce z dorobkiem 21 punktów i przewagą pięciu „oczek” nad strefą spadkową. Martwiła tylko anemia strzelecka (zaledwie 17 strzelonych goli).

W rundzie wiosennej wrocławianie zaczęli w tabeli pikować w dół, na łeb, na szyję. Znaleźli się w strefie spadkowej i widmo degradacji do Fortuna 1. Ligi zaczęło im zaglądać głęboko w oczy. Włodarze klubu wystraszyli się nie na żarty i sięgnęli po ostatnią deskę ratunku, czyli trenera Jacka Magierę. „Magic” wprawdzie wciąż był na garnuszku klubu, ale wcale nie miał obowiązku ponownie chwycić za stery zespołu, więc jego angaż wcale nie był rzeczą oczywistą. Nie pokazał jednak pracodawcy środkowego palca, tylko podjął rzuconą rękawicę. I wyszedł na swoje, bo Śląsk koniec końców utrzymał się w elicie, a Jacek Magiera podpisał z klubem nowy, dwuletni kontrakt.


Czytaj więcej o ekstraklasie


„Po drodze” klub z Oporowskiej rozstał się z dyrektorem sportowym Dariuszem Sztylką, który stracił stołek 6 kwietnia. Obarczanie go jednak winą za nieudane transfery, to moim zdaniem nadużycie. Owszem, jedynym udanym zakupem był Niemiec John Yeboah. Jednak czy tacy piłkarze jak Rafał Leszczyński, Martin Konczkowski, Michał Rzuchowski, czy urodzony w argentyńskim Rosario Hiszpan Mathias Nahuel Leiva nadawali się tylko do tarcia chrzanu? Zimą transferów de facto nie było. Klubowi wyszło bokiem wcześniejsze życie ponad stan i aż trzech trenerów na liście płac. Moim zdaniem wielu piłkarzy Śląska jest – nazywając rzecz po imieniu – przepłaconych, nie zasługują na tak wysokie apanaże, biorąc pod uwagę ich postawę na boisku. Nie zaszkodziłaby lekcja pokory i zejście z obłoków na ziemię, również pod względem finansowym.


Na plus…

Niemiecki wicher

Transferowym strzałem w dziesiątkę wrocławian było pozyskanie z holenderskiego klubu Willem II Tilburg niemieckiego skrzydłowego, Johna Yeboaha. Urodzony w Hamburgu piłkarz pochodzenia ekwadorsko-ghańskiego był prawdziwą perłą w zespole prowadzonym przez Ivana Djurdjevicia, a potem Jacka Magierę. Napastnik, który 23 czerwca skończy dopiero 23 lata, nie tylko strzelił 10 goli (dorzucił do nich dwie asysty), ale był nieuchwytny dla obrońców rywali. Jego szybkość pomogła Śląskowi strzelić kilkanaście goli.


Na minus…

Dziurawa obrona

Powiedzieć o defensywie Śląska, że była dziurawa niczym szwajcarski ser, to nic nie powiedzieć. W wielu sytuacjach, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry, obrońcy wrocławian przypominali dzieci zagubione we mgle, które zbytnio nie przeszkadzały przeciwnikom w zdobywaniu bramek. Często ich tłumaczenia był doprawdy kuriozalne. Po meczu z Zagłębiem Lubin Diogo Verdasca został obarczony winą za stratę gola, bo nie krył „swojego” zawodnika. Portugalczyk z rozbrajającą szczerością powiedział: „To nie moja wina, bo w tym czasie sznurowałem buta”. Śmiać się, czy płakać?


Zobacz pozostałe podsumowania sezonu


Strzelcy (35):

  • 10 – Yeboah,
  • 7 – Exposito,
  • 3 – Leiva, Olsen, Schwarz,
  • 2 – Bejger, Jastrzembski,
  • 1 – Gretarsson, Łyszczarz, Samiec-Talar;
  • samobójcze: Stec (Lechia), Ivanov (Warta).

Na zdjęciu: Skrzydłowy John Yeboah był najjaśniejszym punktem Śląska Wrocław w minionym sezonie

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.