Teraz pora na Mołdawię

– Nie ukrywam, że po sezonie Bundesligi mój organizm jest mocniej wytrenowany niż na boiskach ekstraklasy. Do Kiszyniowa jedziemy po to, żeby zdobyć tam trzy punkty – mówi Jakub Kamiński.


Rozmowa z Jakubem Kamińskim, skrzydłowym reprezentacji Polski, zawodnikiem VfL Wolfsburg.

Dla pana starcie z Niemcami to szczególne spotkanie?

Jakub KAMIŃSKI: – To na pewno. Jak teraz przyjadę po meczach na reprezentację i odpoczynku do Niemiec, to na pewno będą tam wiedzieli, jaki był wynik wzajemnej konfrontacji i że Polska może wnieść się do takiego poziomu, żeby wygrać bezpośrednie spotkanie.

Konsekwencja i determinacja

To też powiedzmy historyczny rezultat, bo z niemiecką reprezentacją wygrywamy dopiero drugi raz w przeciągu 90 lat wzajemnych konfrontacji.

Jakub KAMIŃSKI: – Dokładnie. To dopiero drugie zwycięstwo w historii, jak pan mówi, co pokazuje, jak z tym przeciwnikiem trudno nam się gra, bo większość z tych meczów przegraliśmy. Dobrze, że mecz towarzyski udało się wygrać, a teraz patrzymy już tylko na mecz o punkty z Mołdawią.

Co było kluczem do wygranej z „Die Mannschaft”?

Jakub KAMIŃSKI: – Konsekwencja i determinacja. Czasami są takie mecze na boisku, że piłkarze czują, że nieważne co by się działo, to przeciwnik i tak ci nie strzeli bramki, bo ty jesteś tak dobrze zorganizowany. Było widać, jak to w piątek wyglądało, że każdy bronił i dawał serducho dla tej drużyny. To było najważniejsze i z Niemcami każdy z nas dobrze to zrealizował.

Do przodu

Tak się zastanawiam czy przy tej taktyce selekcjonera Santosa, żelaznej konsekwencji w defensywie, to nie jest jakieś ograniczenie dla takich kreatywnych graczy jak pan. Gdzie trzeba raczej skupić się na pracy w tyłach niż grze w przodzie.

Jakub KAMIŃSKI: – Myślę, że tak nie jest. Jak dobrze utrzymamy piłkę po odbiorze, a mamy zawodników którzy umieją coś zrobić, to zawsze te wahadła – czy to ja czy „Bereś” i „Franek”, to potrafimy się mocno włączyć do przodu, zrobić przewagę i spowodować, żeby więcej naszych graczy było w polu karnym. Też na wszystko potrzeba trochę czasu, bo mamy przebudowę i wchodzą nowi zawodnicy. Zgramy się i w przyszłości będzie to wyglądało jeszcze lepiej.

Jak się gra przeciwko takiemu zespołowi jak Niemcy, którzy teraz jako gospodarz Euro rozgrywają same gry towarzyskie?

Jakub KAMIŃSKI: – Mają teraz czas, żeby na spokojnie przygotować się do wielkiego turnieju na swoich stadionach. Te ostatnie turnieje im nie wychodziły. Będą na pewno coś chcieli udowodnić. Z takim wielkim przeciwnikiem na pewno łatwo się nie gra. Było widać, jak na boisku to wyglądało, ale z drugiej strony dobra defensywna gra w naszym wykonaniu i kontry, kiedy wychodziliśmy trójką-czwórką graczy. Optymistycznie parzymy w przyszłość. Wygraliśmy z nimi drugi raz i mam nadzieję, że jak kolejny raz się z nimi zmierzymy, to będzie równie dobrze jak teraz.

Po trzy punkty

Teraz przed wami mecz w Kiszyniowie o punkty w eliminacjach. Jakie są wasze oczekiwania?

Jakub KAMIŃSKI: – To na pewno ważniejsze spotkanie od tego piątkowego, choć w nim żegnaliśmy Kubę Błaszczykowskiego i już samo to było wielkim wydarzeniem. Do Kiszyniowa jedziemy po to, żeby zdobyć tam trzy punkty i ta nasza sytuacja w tabeli była jeszcze lepsza.

Jak w takim razie trzeba będzie zagrać z Mołdawią?

Jakub KAMIŃSKI: – Jaka będzie taktyka, to już na pewno zdecyduje trener Santos. Na pewno w tym spotkaniu będzie lepiej jeżeli chodzi o posiadanie piłki z naszej strony. Będziemy ją mieli częściej przy nodze. Trzeba będzie się wykazać cierpliwością w budowaniu wszystkiego i w ataku pozycyjnym. Na pewno będzie to więc inny mecz i ważne też, żeby skuteczność była w tym meczu naszym atutem.

Kuba idolem

Wspominał pan o Jakubie Błaszczykowskim. To było dla pana coś szczególnego zagrać z nim w reprezentacji razem?

Jakub KAMIŃSKI: – Tak! Miałem 4 lata, kiedy on debiutował w narodowych barwach. Kuba był, jest i będzie moim idolem. To dla mnie niesamowita sprawa zagrać z nim w jednym zespole, bo nie było mi to wcześniej dane. Te 16 minut udało się z nim być na boisku i jest to coś dla mnie naprawdę wielkiego. Cieszę się, że miałem możliwość uczestniczenia w tym ważnym dla niego momencie.

W ekstraklasie mieliśmy taki incydent, że spotkaliśmy się, a ja po meczu podszedłem do niego, żeby dostać od niego koszulkę. To dla mnie fajna rzecz. Na zgrupowaniu teraz też była okazja, żeby porozmawiać, bo przecież w przeszłości Kuba też grał, jak ja teraz w Wolfsburgu.


Czytaj także:


Dobre wskazówki z jego strony dla mnie jak ta o intensywności w Bundeslidze. Kuba powiedział, że każdy musi jej doświadczyć na swojej skórze. Ja tego doświadczyłem w tym sezonie. Mówił, że śledzi jak mi idzie w kubie i to też muszę podkreślić taka naprawdę fajna rzecz, że się tym jakoś interesuje.

Chciałby wziąć szesnastkę

Z Niemcami próbował pan szarpać na swojej stronie.

Jakub KAMIŃSKI: – Starałem się. Nie ukrywam, że po sezonie Bundesligi mój organizm jest mocniej wytrenowany niż na boiskach ekstraklasy. Kiedy mogę iść do przodu to idę. Szkoda, że były momenty, że nie decydowałem się na kończenie wszystkiego strzałem. Mam nadzieję, że przyjdzie jeszcze większa pewność siebie i te bramki w reprezentacji Polski pojawią się.

Czy można powiedzieć, że w piątek nastąpiło oficjalne przekazanie numer „16” Jakubowi Kamińskiemu?

Jakub KAMIŃSKI: – Nie będę ukrywał, że chciałbym wziąć tą szesnastkę. Zobaczę też jak inni zawodnicy do tego podejdą, bo jestem przecież jednym z najmłodszych w zespole. Będę musiał iść do kitmana i „zaklepać” ten numer dla siebie (śmiech).


Na zdjęciu: Jakub Kamiński w starciu z Florianem Wirtzem (nr 24).

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.