Azjatyckie rozczarowanie

Polska – Tajlandia. Polki wygrały drugi set z Tajlandią 25:7, ale mecz przegrały. By awansować do igrzysk olimpijskich muszą wygrać trzy ostatnie spotkania.


Biało-czerwone do starcia z Tajlandią przystępowały po trzech kolejnych zwycięstwach. Rywalki z kolei poniosły trzy porażki, zdobywając zaledwie seta. Wydawało się więc, że nasze zawodniczki nie będą miały problemów z odniesieniem kolejnej wygranej i zrobieniem następnego kroku w kierunku występu w Paryżu.

Tajek lekceważyć jednak nie mogły. Niedawno w mistrzostwach Azji pokazały, że grać w siatkówkę potrafią. Zdobyły główne trofeum, zostawiając w tyle znacznie wyżej notowane Japonię oraz Chiny. I szybko pokazały, że Polki łatwej przeprawy mieć z nimi nie będą. Zaczęły znakomicie, od 6:0. W tym czasie w naszej ekipie nic nie działało. Akcji nie skończyły i skrzydłowe, Magdalena Stysiak oraz Olivia Różański, i środkowa Agnieszka Korneluk. Stefano Lavarini, trener biało-czerwonych, szybko stracił cierpliwość. Już w połowie pierwszego seta, po kolejnym autowym zbiciu Stysiak, wprowadził na parkiet rezerwowe. Wiele to nie zmieniło. Jego podopieczne wciąż prezentowały się słabo. Popełniały proste błędy i nie miały pomysłu na zatrzymanie nieszablonowo i szybko rozgrywających akcje Tajek.

Porażka w pierwszej odsłonie mocno podrażniła nasza zawodniczki. Drugi set to był popis w ich wykonaniu. Pokazały wszystkie swoje atuty: efektowne obrony, potężne ataki, mocarny blok oraz szybkie i dokładne rozegranie piłki. Rywalki były bezradne. Polki seryjnie zdobywały punkty. I gdy wydawało się, że w dalszej części spotkania będą kontrolowały wydarzenia na parkiecie, znów wróciły demony z pierwszej odsłony. Znów Stysiak myliła się w ataku, a Korneluk była nieskuteczna na środku siatki. Nawet Wołosz miała słabsze momenty, gdy nie potrafiła zgubić tajskiego bloku. I tylko Martyna Czyrniańska nie zawodziła. Nasza rezerwowa ciągnęła grę biało-czerwonych. Dwoiła się i troiła: blokowała, przyjmowała zagrywkę oraz atakowała.


Czytaj także:


W pojedynkę niewiele jednak mogła zdziałać. Brakowało jej wsparcia w koleżankach. Gdy te trzymały poziom, Polki wygrywały. Zbyt mało było jednak takich momentów. Więcej było nerwowości i wstrzymywania ręki. Tajki natomiast nie zraziły się porażką w drugiej partii i grały swoje. Imponowały przede wszystkim grą w defensywie. W ataku też radziły sobie nadspodziewanie dobrze, obijając ręce znacznie przewyższającymi je warunkami naszych siatkarek.

Nieoczekiwanie zwycięzcę miał wyłonić tie-break. W nim od pierwszej piłki trwała zażarta walka. Żadna z drużyn nie potrafiła wywalczyć większej przewagi niż jeden, dwa punkty. Gra biało-czerwonych opierała się na atakach Stysiak i Czyrniańskiej. Tajki odpowiadały zbiciami Wipawee Srithong oraz Ajcharaporn Kongyot. Przy stanie 11:10 dla Tajek zablokowana została Stysiak. Nasza ekipa poprosił o challenge. Wideoweryfikacja pokazała, że jedna z rywalek przy bloku dotknęła siatki. Był więc remis. Po chwili skutecznym atakiem popisała się Martyna Łukasik i to Polki były z przodu (12:11). Zanosiło się na przełom. I nastąpił, tyle że dla zawodniczek z Azji. Ich trener poprosił o przerwę, a o wznowieniu gry tylko one punktowały. Najpierw Łukasik nie wytrzymała napięcia i zaserwowała w siatkę, potem po kontrze punkt wywalczyła Srithong, następnie Jurczyk została zablokowana, a na zakończenie piłka po ataku Stysiak minęła pole gry.

Porażka mocno skomplikowała sytuację naszej drużyny. Czekają ją mecze z najtrudniejszymi przeciwniczkami, które po czterech kolejkach mają komplet punktów. Kolejna porażka będzie oznaczała koniec marzeń o występie w igrzyskach olimpijskich.


Polska – Tajlandia 2:3 (18:25, 25:7, 22:25, 25:23, 12:15)

POLSKA: Wołosz (1), Różański (1), Korneluk (12), Stysiak (25), Łukasik (8), Jurczyk (13), Stenzel (libero) oraz Gałkowska, Czyrniańska (18), Szczygłowska, Fedusio, Wenerska. Trener Stefano LAVARINI.

TAJLANDIA: Guedpard, Moksri (8), Nuekjang (9), Kokram (10), Kongyot (22), Bamrungsuk (8), Pannoy (libero) oraz Sooksod (1), Srithong (17), Tomkom (1), Janthawisut, Nahuanong (libero). Trener Danai SRIWACHARAMAYTAKUL.

Widzów 4380.

Przebieg meczu

  1. 6:10, 11:15, 15:20, 18:25.
  2. 10:3, 15:4, 20:6, 25:7.
  3. 6:10, 10:15, 17:20, 22:25.
  4. 9:10, 15:11, 20:17, 25:23.
  5. 5:4, 9:10, 12:15.

Bohaterka – Ajcharaporn KONGYOT.


Fot. Artur Kraszewski/Pressfocus