Polki nie zwalniają tempa

Piękny sen biało-czerwonych trwa. Po fantastycznym meczu rozbiły Turcję. To było ich pierwsze zwycięstwo z nią od 2015 roku!


Turcja to kolejny zespół, który w ostatnich latach mocno dał się we znaki naszym siatkarkom. Przegrały z nim dziesięć kolejnych spotkań i to w kluczowych imprezach jak mistrzostwa świata, Europy i olimpijskie kwalifikacje. Po raz ostatni pokonały go w 2015 roku w Igrzyskach Europejskich w Baku.

W Hongkongu wreszcie udało się powtórzyć tamto osiągnięcie. Nasze zawodniczki dokonały tego w wielkim stylu. Od początku grały koncertowo. Mecz otworzyły 6:2, zmuszając Daniele Santarellego, opiekuna Turczynek do poproszenia o przerwę. Uwagi przyniosły skutek, bo po wznowieniu gry jego podopieczne zdołały odrobić straty, główne za sprawą potężnych ataków Melissy Teresy Vargas. Mająca kubańskie korzenie atakująca imponowała dynamiką, skocznością i siłą. Jej zbicia robiły wrażenie, ale na kibicach nie na naszych zawodniczkach. Te reagowały spokojnie i robiły swoje. A że czuły się bardzo dobrze, więc szybko odzyskały inicjatywę. Doskonałym pomysłem przede wszystkim było zagrywanie na Ebrar Karakurt. W poprzednich latach pełniła rolę atakującej, teraz wróciła na pozycję przyjmującej. I miała ogromne problemy. Myliła się nagminnie. Swoją frustrację spowodowaną kolejnymi błędami próbowały wyładować w ataku. Ale i w nim sobie nie radziła, zbijając po autach.


Czytaj także:


Za to po naszej stronie trwał show. Libero Maria Stenzel broniła wszystko, mocne ataki i „kiwki”, a w ataku szalały Magdalena Stysiak, Agnieszka Korneluk, Martyna Łukasik i Olivia Różański. Do poziomu podstawowych siatkarek dostosowały się też rezerwowe. Obojętnie kto wchodził na parkiet punktował.
Turczynki były bezradne. Nie miały pomysłu na powstrzymanie naszych zawodniczek, a do tego  same sobie nie ułatwiały zadanie, bo nie trzymały poziomu. Po udanej akcji popełniały błąd i ich animusz opadał.

Tuż po rozpoczęciu trzeciego seta cześć lamp zgasła. Organizatorzy nie potrafili szybko naprawić usterki. Mimo mroku arbitrzy zdecydowali się na kontynuowanie spotkania. Turczynki złapały rytm. Pokazały, że należą do światowej czołówki. Biało-czerwone nie pozostawały im dłużne. Na parkiecie rozgorzała walka na całego. Po jednej stronie Karakurt i Vargas, po drugiej Stysiak, Różański i Łukasik. Gra toczyła się punkt za punkt, a kibice mogli podziwiać kunszt w ataku i defensywie zawodniczek. W końcówce kapitalną zmianę dała Monika Gałkowska, która skończyła trzy akcje z rzędu, dając Polkom kolejne piłki meczowe. Ostatecznie udało się im zakończyć spotkanie po piątym meczbolu, broniąc po drodze setbola.

Biało-czerwone w Hongkongu rozegrają jeszcze dwa mecze, w piątek z Holandią (godz. 11.00) i w sobotę z Chinami (14.30.)

Grupa 3 (Hongkong)

Polska – Turcja 3:0 (25:22, 25:20, 30:28)

POLSKA: Wenerska, Łukasik (11), Jurczyk (7), Stysiak (17), Różański (9), Korneluk (13), Stenzel (libero) oraz Gałkowska (4), Nowicka (1), Fedusio. Trener Stefano LAVARINI.

TURCJA: Ozbay (1), Baladin (5), Gunes (5), Vargas (24), Karakurt (9), Erdem Dundar (6), Aykac (libero) oraz Aydin (5), S. Sahin, E. Sahin (3), Kalac. Trener  Daniele SANTARELLI.

Sędziowali: Igor Porvaznik (Słowacja) i Carla Hoorweg (Australia).

Przebieg meczu

I: 10:8, 14:15, 20:19, 25:22.
II: 10:5, 15:12, 20:17, 25:20.
III: 9:10, 13:15, 20:18, 25:24, 30:28.

Bohaterka – Magdalena STYSIAK.


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was oczywiście w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych. Możecie też wykupić nas oczywiście w formie elektronicznej. Szukajcie nas oczywiście na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.