Brakuje mi „Grosika”

Zakładając jednak, że wszyscy byli zdrowi, trochę szkoda, że nie został powołany „pod broń” Kamil Grosicki – mówi Janusz Białek


Rozmowa z trenerem Januszem Białkiem, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski U-19 i U-20.

Czy naprawdę potrzebny jest nam mecz z Niemcami? A jeżeli tak, to do czego?

Janusz BIAŁEK: – Najpierw narzekamy, że nie mamy styczności i możliwości konfrontacji z czołowymi zespołami, a gdy trafia się taka gratka, to… znowu narzekamy. Myślę, że każdy mecz z tej klasy przeciwnikiem jest na wagę złota, a doświadczenie bezcenne. Myślę, że piątkowa konfrontacja z reprezentacją Niemiec mobilizuje samych zawodników naszej drużyny narodowej.

Sądzę, że to będzie dla nich uczta duchowa, więc nie szukałbym żadnych wykrętów. Decydując się na zawodowe uprawianie futbolu zawodnicy muszą liczyć się nie tylko z plusami wykonywania tej profesji, ale również minusami. Reprezentacja potrzebuje mnóstwo sprawdzianów i konfrontacji, więc ja bym się cieszył, że mogę skonfrontować swoje umiejętności i możliwości na tle tak wymagającego przeciwnika. A dla kibiców będzie to piłkarska uczta i wydarzenie.

Dobre przetarcie

Na pewno przeciwnik jest bardzo atrakcyjny, co do tego nie ma dwóch zdań. Ale moim zdaniem termin pojedynku z Niemcami jest niefortunny, bo cztery dni przed arcyważnym dla nas meczem w Kiszyniowie. Czy spotkanie eliminacyjne z Mołdawią nie powinno być priorytetem?

Janusz BIAŁEK: – Nie uważam, że termin jest niefortunny. To mecz towarzyski, mogą w nim obowiązywać różne umowy. Rotacja zawodników może być znacznie większa niż w meczach mistrzowskich. Sądzę, że to będzie bardzo dobre przetarcie przed meczem z Mołdawią. Pojedynek z Niemcami będzie prestiżowy zwłaszcza dla Roberta Lewandowskiego.

To już głowa selekcjonera, by cztery dni później „Lewy” był wypoczęty i przygotowany, zarówno mentalnie, jak i fizycznie, na sto procent do pojedynku z Mołdawią. Termin spotkania z Niemcami był podany dużo wcześniej, więc nie powinno być problemów z odpowiednim przygotowaniem piłkarzy do meczu eliminacyjnego mistrzostw Europy.

Janusz Białek
Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Z takimi przeciwnikami jak Niemcy nie gra się na pół gwizdka, bez zaangażowania. Najbardziej obawia się pan kontuzji w naszej drużynie?

Janusz BIAŁEK: – Takie rzeczy zdarzają się w sporcie, nie tylko w piłce nożnej. Tego po prostu nie sposób przewidzieć, więc pozostaje nam… odpukać w niemalowane drewno. Nasza znakomita lekkoatletka Anita Włodarczyk nabawiła się kontuzji nie podczas rzutu młotem, lecz poza areną sportową.

Trochę szkoda

Kogoś panu zabrakło wśród powołanych przez selekcjonera naszej reprezentacji, Fernando Santosa?

Janusz BIAŁEK: – Nie znam sytuacji zdrowotnej piłkarzy, więc trudno mi to miarodajnie ocenić. Zakładając jednak, że wszyscy byli zdrowi, trochę szkoda, że nie został powołany „pod broń” Kamil Grosicki. To piłkarz szybki, obdarzony dobrą techniką, nie bojący się gry jeden na jeden. Miał udany sezon w Pogoni, więc mecz z Niemcami byłby dla niego dobrym testem. Po co mamy myśleć po spotkaniu, czy mamy w odwodzie wartościowych graczy? Nadarzyła się okazja, by to sprawdzić, ale teraz to już dylemat czysto teoretyczny, bo „Grosika” nie ma w kadrze.


Czytaj także:


Największe zaskoczenie wśród „namaszczonych” przez Fernando Santosa? Bartosz Slisz z Legii? Przemysław Wiśniewski ze Spezii?

Janusz BIAŁEK: – Trudno w tej chwili powiedzieć, na razie emocje opadły. W przypadku na przykład Slisza rodzi się pytanie – jak nie teraz, to kiedy? Chłopak grał dobrze w lidze, więc zasłużył na szansę. W tym momencie przychodzi mi na myśl przykład Wojtka Kowalczyka, który wskoczył do składu Legii w miejsce Andrzeja Łatki i szybko wyrósł na gwiazdę. Jego dwie bramki z Sampdorią Genua starsi kibice na pewno pamiętają do dzisiaj. Co się zaś tyczy wszystkich powołanych – dopiero mecz z Niemcami będzie obiektywną oceną ich przydatności.

Jaki mecz biało-czerwonych z Niemcami utkwił panu najbardziej w pamięci?

Janusz BIAŁEK: – Siłą rzeczy przychodzi mi na myśl pierwsze, historyczne zwycięstwo z Niemcami w Warszawie w 2014 roku (to było 11 października – przyp. BN). Wygraliśmy 2:0 po golach Arka Milika i Sebastiana Mili. Ale fenomenalnie spisywał się wtedy w bramce Wojtek Szczęsny, kilka jego interwencji było najwyższych lotów. Trzy lata wcześniej (6 września 2011 roku – przyp. BN) mogliśmy dokonać tej sztuki w Gdańsku, ale w 90 minucie nasz obrońca – nazwiska nie będę wymieniał – potknął się i straciliśmy gola. Z tego powodu skończyło się tylko remisem 2:2.


Na zdjęciu: Trener Janusz Białek w meczu z Niemcami chętnie zobaczyłby Kamila Grosickiego. Niestety, to niemożliwe…

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.