Pościg w twierdzy

Niebiescy” potrzebowali spokojnej rozmowy w szatni oraz zmiany ustawienia, by odwrócić losy meczu z beniaminkiem i zgarnąć pełną pulę na niezdobytym od blisko dwóch lat stadionie.


Niewiele brakowało, a Ruch ponosząc sensacyjną porażkę uświetniłby święto, jakim był dla beniaminka mecz z 14-krotnym mistrzem Polski. Bardziej atrakcyjnego rywala na inaugurację pierwszego od lat 60. sezonu szczebla makroregionalnego w Świdnicy nie mogli sobie wymarzyć.

Najpierw konsternacja

„Kupię 3 bilety. Płacę złotem i diamentami” – takie wpisy kibiców Polonii można było odnaleźć w internetowej przestrzeni, bo kilkaset wejściówek rozeszło się na pniu. Przed pierwszym gwizdkiem duet urokliwych dziewcząt z gitarą i mikrofonem odegrał klubowy hymn, prezes Dolnośląskiego ZPN Andrzej Padewski wręczył gospodarzom pamiątkową paterę z okazji awansu, a gdy rozpoczęła się gra, gospodarze pokazali, że… nie przez przypadek nie przegrali u siebie od blisko dwóch lat (ponad 20 meczów), śrubując też od ponad roku serię (13) zwycięstw. Długo zanosiło się, że zostanie ona przedłużona, ale po przerwie faworyt zrobił swoje.

W I połowie oglądający ten mecz za pośrednictwem internetowej transmisji fani „Niebieskich” mogli jednak czuć się skonsternowani. Drużyna kreowana na głównego kandydata do awansu w starciu z beniaminkiem była bezradna.

Kłopoty zaczęły się od błędu Kamila Lecha, który źle wypiąstkował piłkę po rzucie wolnym, z czego skorzystał Dorian Krakowski, trafiając do pustej bramki. Nie minął kolejny kwadrans, a było 2:0. Kapitalnym uderzeniem z dystansu popisał się Wojciech Szuba i chorzowianie znaleźli się na deskach.

Trener zachrypnięty

– Straciliśmy bramkę po pierwszej niegroźnej sytuacji, wzmógł się doping kibiców, rywale zaczęli grać lepiej, śmielej, a my mieliśmy głowy w dole – przyznawał Łukasz Bereta, trener Ruchu. – To w nich był problem, a nie w nogach. Założenia były kompletnie inne od tego, co pokazywaliśmy na boisku. Każdy się „podpalał”, chciał szybko kończyć akcję, dawać prostopadłe podanie. Albo za wcześnie, albo za późno – decyzyjność była na poziomie zero.


Czytaj jeszcze: Chcieli złapać trochę głodu

Gdy dostaliśmy drugą bramkę, przypomniał się początek tamtego sezonu. W przerwie jednak był spokój, bo tylko dzięki niemu mogliśmy odrobić straty. Zmieniliśmy ustawienie na bardziej ofensywnie. Powiedziałem: „panowie, zacznijmy grać to, co sobie założyliśmy” i dodałem, że jeśli strzelimy pierwszego gola, to pójdziemy za ciosem. To znalazło odzwierciedlenie na boisku – dodawał mocno zachrypnięty Bereta.

– Nerwy były, głowa mnie boli, ale faceta ocenia się po tym, jak kończy. Wygraliśmy 4:2 i wszyscy się cieszymy – podkreślał trener Ruchu.

„Ecik” dał jakość

Drugą połowę Ruch zaczął już bez debiutującego na lewej obronie Kacpra Będzieszaka („wsławił” się tylko żółtą kartką). Zastąpił go nominalny stoper Konrad Kasolik i drużyna przeszła na ustawienie z trójką środkowych defensorów.

Wystarczył jej niewiele ponad kwadrans, by wyrównać, zaś w ostatnich 15 minutach dorzucić dwa kolejne gole i załatwić sprawę. Pierwszoplanową rolę odegrał Łukasz Janoszka. Choć sam nie trafił do siatki, to asystował przy bramkach Mariusza Idzika i Michała Mokrzyckiego. Losy meczu rozstrzygnęli dwaj sprowadzeni zimą obrońcy, zaliczający debiut w wyjściowym składzie.

Kacper Kawula zamknął centrę Mateusza Winciersza z rzutu rożnego, a Piotr Kwaśniewski wykorzystał fakt, że Bartłomiej Kot nie dał rady przeciąć dośrodkowania Idzika. Po zmianie stron świdniczanie ani razu nie postraszyli Ruchu, który zagrał, jak na faworyta przystało.


Polonia-Stal Świdnica – Ruch Chorzów 2:4 (2:0)

1:0 – Krakowski, 13 min, 2:0 – Szuba, 25 min, 2:1 – Idzik, 55 min, 2:2 – Mokrzycki, 62 min, 2:3 – Kawula, 76 min, 2:4 – Kwaśniewski, 80 min (głową)

POLONIA-STAL: Kot – P. Paszkowski, Orzech, Barros, B. Paszkowski – Chajewski (89. Szczygieł), Borowy, Sowa, Baumgarten (89. Jaroszyński) – Szuba (63. Myrta), Krakowski (67. Filipczak). Trener Rafał MARKOWSKI.

RUCH: Lech – Kwaśniewski, Kawula, Kulejewski, Będzieszak (46. Kasolik) – Mokrzycki, Duchowski (58. Sikora) – Winciersz, Foszmańczyk (90. Siwek), Janoszka (88. Paszek) – Idzik. Trener Łukasz BERETA.

Sędziował Dawid Matyszczak (Kluczbork). [Widzów] 750.
Żółte kartki: Szuba, Barros – Będzieszak, Kawula, Winciersz, czerwona Winciersz (86, druga żółta).

9 ŻÓŁTYCH i 2 czerwone kartki ujrzał w poprzednim sezonie Łukasz Molek. Tradycji stało się zadość i w Świdnicy II trener Ruchu również zobaczył „żółtko”.


Na zdjęciu: Piłkarze beniaminka sprawili sporo kłopotów Łukaszowi Janoszce (z prawej) i spółce.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus